Z najnowszego badania Krajowego Rejestru Długów wynika, że aż 59 proc. przedsiębiorstw musiało w wakacje zmienić tryb pracy: część zwiększała obroty (35 proc.), część zwalniała (22 proc.), a nieliczni wręcz zawieszali działalność (2 proc.). Co drugi przedsiębiorca raportuje przy tym wyższe koszty sezonu, a dwie trzecie – dotkliwe braki kadrowe. W skrócie: lato rozregulowuje firmowe zegary i portfele.
Widać też mocny podział na dwie gospodarki: B2C i B2B
W sektorze konsumenckim wakacje częściej są katalizatorem – co czwarta firma widzi większy ruch, a 37 proc. notuje wyższe przychody. Handlowcy i gastronomia korzystają z transakcji „tu i teraz”, co poprawia płynność: 30 proc. B2C deklaruje łatwiejsze rozliczenia (więcej przedpłat, częstsza gotówka). Po drugiej stronie barykady stoi B2B: tylko 31 proc. raportuje lepszą sprzedaż, 39 proc. mówi o braku zmian, a o poprawie płynności wspomina raptem 16 proc. – bo decyzje klientów korporacyjnych jadą na urlop razem z nimi.
66 proc. firm przyznaje, że wakacje przyniosły braki kadrowe. Reakcje są przewidywalne i kosztowne: co piąta firma rozszerza obowiązki pozostałym, 16 proc. zatrudnia personel tymczasowy, 14 proc. upraszcza procesy. Co gorsza – 43 proc. wprowadza twarde „okna zakazów urlopowych”: czasem w określonych działach, czasem… dla samego właściciela. I to jest sedno polskiej JDG: pół roku pracy bez przerwy, a druga połowa – też bez przerwy.
Sprawdź polecane oferty
RRSO 21,36%
Efekt domina widać na fakturach
W B2B co piąta firma częściej dostaje przelewy po terminie. Papier (a raczej workflow) utknie na biurku nieobecnego decydenta i cały cykl płatności się wydłuża. Nic dziwnego, że rośnie zainteresowanie faktoringiem wśród mikrofirm – to zastrzyk płynności, który pozwala przetrwać „martwy sezon decyzyjny”. Tymczasem B2C odpowiada z lekkim uśmiechem: „nas to mniej dotyczy” – bo w handlu czy gastronomii dominuje obrót natychmiastowy (gotówka, karta, szybkie przelewy), który sam w sobie dyscyplinuje cashflow.
Pieniędzy ubywa też przez koszty sezonowe. 48 proc. firm mówi wprost: lato jest droższe. Najczęściej to rachunek za nieobecności (nadgodziny, „zastępstwa” i stawki agencji), wyższe koszty operacyjne (klimatyzacja, napoje, roaming danych), a także benefity wakacyjne (dopłaty do wyjazdów i półkolonii). Do tego dochodzą miękkie ryzyka: trzy czwarte przedsiębiorców widzi dodatkowe zagrożenia – od trudności z odpoczynkiem właściciela, przez spadek liczby klientów, po spadek motywacji załogi. W B2C najbardziej boli kapryśny popyt („raz tłok, raz cisza”), w B2B – niedobory ludzi i zwyczajny paraliż decyzyjny.
Płynność finansowa małych firm jest jak cienki lód. Gdy latem pęka, echo słychać jeszcze jesienią. A jednak wielu przedsiębiorców boi się włączać narzędzia odzysku należności. Część wciąż żyje mitem, że windykuje się dopiero „grube” długi powyżej 10 tys. zł – choć w praktyce można to robić przy każdej kwocie. Wiedza nie idzie jednak za praktyką, bo blokują nas obawy.
Czy z tego chaosu da się zrobić strategię?
W B2C – tak, o ile potraktujemy lipiec i sierpień jak sprint, a nie maraton. Gra jest o rotację zapasów, elastyczne godziny, krótkie promocje i preautryzacje płatności, które porządkują cashflow. W B2B – też, ale inaczej: skoro „rynek śpi”, to robi się miejsce na przegląd procesów, spięcie zastępstw, dokumentację wiedzy i szkolenia. To nie jest sexy, ale dokładnie to wskazują firmy w badaniu: lato jako czas warsztatu i podnoszenia kompetencji. Coraz częściej da się to sfinansować na raty albo pod faktoring – bez wyjmowania gotówki z kasy.
Jednoosobowe działalności rzadziej „skaczą” z obrotami w górę lub w dół – one robią swoje. Stabilność brzmi dobrze, dopóki nie uświadomimy sobie, że właściciel nierzadko nie ma kiedy naprawdę odpocząć. Jeśli wszystkie decyzje finansowe i organizacyjne przechodzą przez jedną głowę, to wakacje kończą się zmęczeniem materiału.
Badanie „Wakacje w małej firmie” przeprowadzono w sierpniu 2025 r. na próbie 520 mikro i małych przedsiębiorstw.