W ciągu pół roku ruszy od dawna zapowiadany serwis licytacyjny Krajowej Rady Komorniczej, dzięki któremu będzie można wziąć udział w licytacjach rzeczy podlegających egzekucji jak np. na Allegro. Ale czy elektroniczne licytacje ruchomości to na pewno dobre rozwiązanie?
W 2015 roku, w ramach dużej nowelizacji Kodeksu postępowania cywilnego, regulującego między innymi postępowanie egzekucyjne, wprowadzono rozdział regulujący tzw. elektroniczne licytacje ruchomości. Ustawodawca przewidział, że wdrożenie przepisów wymaga czasu, dlatego przepisy te weszły w życie dopiero rok temu. Obecnie mamy już 2018 rok, ale systemu elektronicznych licytacji wciąż nie ma. Ma on jednak, jak wynika z zapowiedzi Krajowej Rady Komorniczej, być gotowy już w ciagu pół roku. Istnieje zatem szansa, że na jesieni będzie można wziąć udział w elektronicznych licytacjach rzeczy dłużników.
Elektroniczne licytacje ruchomości – jak to będzie działać?
Krajowa Rada Komornicza, na której barki ustawodawca nałożył obowiązek uruchomienia systemu obsługującego komornicze e-liytacje, ma już prototyp serwisu. Można się z nim zapoznać pod tym adresem. Wygląda on całkiem zgrabnie i prezentuje podstawowe możliwości serwisu, w tym wpłatę wadium na poczet licytacji, dokonywanie postąpień, zapoznanie się ze zdjęciami zajętych ruchomości. Mówiąc krótko, oferuje takie same możliwości jak każdy inny serwis aukcyjny.
Z tą różnicą, że do udziału w aukcjach konieczna będzie rejestracja z podaniem numeru PESEL oraz numeru i serii dokumentu tożsamości. Wynika to z treści rozporządzenia Ministra Sprawiedliwości w sprawie sposobu przeprowadzenia licytacji elektronicznej ruchomości w sądowym postępowaniu egzekucyjnym. Dodatkowo będzie można podać adres poczty elektronicznej lub numer telefonu komórkowego, dzięki czemu będzie można otrzymywać powiadomienia.
Z punktu widzenia licytanta taki sposób przeprowadzania licytacji z pewnością jest wygodny – nie ma bowiem konieczności pojawiania się osobiście w kancelarii komornika lub innym miejscu przeprowadzania licytacji. Ale w takim razie co z wylicytowanymi ruchomościami po wygraniu przetargu? W przypadku aukcji na Allegro możemy mieć pewność (no, prawie), że sprzedawca niezwłocznie je do nas wyśle. Rzeczy wylicytowane u komornika należy jednak odebrać samemu – tylko skąd?
E-licytacja = odebranie rzeczy dłużnikowi przed licytacją
Ustawodawca przewidział w tym celu bardzo proste pod względem treści przepisu prawa, ale w praktyce uciążliwe rozwiązanie:
Komornik dokonuje sprzedaży w drodze licytacji elektronicznej na wniosek wierzyciela. W razie złożenia wniosku komornik oddaje zajęte ruchomości pod dozór innej osobie niż dłużnik, chyba że dozór taki został już ustanowiony albo ruchomość została złożona do depozytu sądowego lub oddana na przechowanie właściwej instytucji.
Mówiąc krótko: jeśli wierzyciel będzie chciał, aby komornik sądowy zajęte ruchomości sprzedał w drodze e-licytacji, konieczne będzie fizyczne odebranie rzeczy dłużnikowi. O ile w przypadku drobnych, ale wartościowych rzeczy (smartfonów, komputerów) można sobie wyobrazić, że komornicy będą takie rzeczy przechowywali w swoich kancelariach – a więc bezkosztowo – o tyle w przypadku dużych urządzeń czy np. samochodów oznacza to generowanie kolejnych kosztów, finalnie ponoszonych przez dłużników. W przypadku bezskutecznej egzekucji zaś koszty pokrywa wierzyciel. Skoro odebranie dozoru będzie obligiem, to koszty takie powstaną prawie zawsze. Nie wspominając o dodatkowej uciążliwości dla dłużnika, jakim będzie pozbawienie go władztwa nad rzeczą na długo przed licytacją.
Tymczasem cytowany wyżej przepis jest jasny: dłużnik nie będzie mógł być dozorcą takich rzeczy. Można sobie wyobrazić sytuację, w której najpierw komornik zajmie rzecz i pozostawi je dłużnikowi w dozorze (tak to wygląda co do zasady), następnie wierzyciel złoży wniosek o e-licytację, komornik będzie musiał je dłużnikowi odebrać (ustawy komornicze 2018 mówią, że musi to zrobić osobiście komornik, nie asesor czy aplikant), a po licytacji wydać nabywcy lub dłużnikowi, gdy nikt nie przystąpi do licytacji.
Pytanie zatem, czy elektroniczne licytacje ruchomości rzeczywiście ułatwią postępowanie egzekucyjne. A może raczej będą stanowić namiastkę nowoczesności, która de facto generuje kolejne problemy? Obowiązek odbioru ruchomości będzie z pewnością przedmiotem wielu kontrowersji. Obawiam się, że już niedługo fałszywe sformułowanie „komornik zabrał” będzie słyszane częściej niż kiedykolwiek.