Anglojęzyczny wariant głośnego filmu promocyjnego „Niezwyciężeni” („The Unconquered”) został zablokowany na YouTube w związku z rzekomym naruszeniem praw autorskich Jana Kołowskiego.
Przy próbie odpalenia filmu na łamach serwisu YouTube możemy wyczytać:
„IPNtv: The …” Ten film jest już niedostępny z powodu roszczenia dotyczącego praw autorskich zgłoszonego przez użytkownika Jan Kołowski.
Kim jest Jan Kołowski? Próbowałem ustalić prawdopodobnymi ścieżkami. Ponieważ roszczenie dotyczy tylko anglojęzycznej wersji filmu (tej, w której lektorej jest Sean Bean), przeszukiwałem najpierw sieć pod kątem tłumaczy. Następnie przeszukałem bazy osób związanych z filmem. Żadne z poszukiwań nie dało żądanego efektu.
Film Niezwyciężeni zablokowany na YouTube
Istnieje prawdopodobieństwo, że Jan Kołowski jest jedną z osób, które uczestniczyły w procesie tworzenia anglojęzycznej wersji filmu „Niezwyciężeni” i IPN nie dopilnował wszystkich formalności związanych z przeniesieniem praw autorskich lub – co bardziej prawdopodobne – z dokonaniem płatności. Ktoś w ten sposób zdecydował się wywrzeć presję na twórcach.
Mnie jednak bardziej wydaje się prawdopodobny scenariusz copyright trollingu, tym razem wykorzystanego przeciwko bezrefleksyjnym botom serwisu YouTube, które bez głębszego zastanowienia kasują filmy, co do których pojawiły się roszczenia. Zdarza się tak, że telewizje wykorzystują materiały filmowe youtuberów, wrzucają je do swoich audycji, następnie publikują je na łamach YouTube i jeszcze wysuwają roszczenia względem oryginału. Jeden z takich przypadków opisywaliśmy na Bezprawniku w kontekście Telewizji Republika i kanału Pyta.pl.
Skoro automatom YouTube nieszczególnie doskwiera weryfikowanie źródeł oraz tego czy do naruszenia prawa autorskiego w rzeczywistości doszło (trochę musimy ich rozumieć, ten mechanizm nigdy nie będzie doskonały, a na ogół on generalnie działa), bardzo możliwy jest scenariusz, w którym złośliwy internauta dokonał blokady filmu. Prawdopodobnie weekend był najlepszą chwilą dla odniesienia upragnionego efektu, ponieważ pracownicy IPN zapewne w pracy pojawią się dopiero w poniedziałek.
Podejrzewam też, że o ile nie jest prawdziwy pierwszy scenariusz – że faktycznie ktoś nie dopilnował i doszło do naruszenia – film powinien powrócić na łamy YouTube w kilka minut po zakwestionowaniu roszczenia. Oczywiście w prawicowej prasie już zawrzało, nie brakło głosów, że „komuś zależało, by film nie dotarł do szerszej publiki” oraz „niebawem okaże się, że Jan Kołowski jest prominentnym działaczem Platformy lub Nowoczesnej”. Ten konspiracyjny scenariusz wydaje mi się jednak najmniej prawdopodobny.