Skoro rządzący chcą wyższej frekwencji, to niech umożliwią głosowanie przez Internet

Państwo Dołącz do dyskusji
Skoro rządzący chcą wyższej frekwencji, to niech umożliwią głosowanie przez Internet

Uchwalone przez Sejm zmiany w kodeksie wyborczym nie przyniosą nic dobrego. Jeśli rządzący rzeczywiście chcą podnieść frekwencję w wyborach, to niech dadzą już obywatelom spokój z półśrodkami. Wystarczy umożliwić głosowanie przez Internet. Mamy już 2023 rok, profil zaufany, platformę ePUAP ZUS, internetową rejestrację na szczepienia, Twój e-PIT i BLIK-a. Brakuje tylko przełamania oślego uporu polityków.

Cyfryzacja administracji publicznej to jedno z największych polskich osiągnięcie ostatnich 10 latu

Sejm przyjął zmiany w kodeksie wyborczym. Można o nich napisać wiele, głównie bardzo niepochlebne rzeczy. Wszyscy zdajemy sobie chyba sprawę, że nie chodzi o żadne poprawienie frekwencji w wyborach, a o polityczne szachrajstwa obozu rządzącego. Nie oznacza to jednak, że należy krytykować samą koncepcję ułatwień organizacyjnych mających poprawić frekwencję. Popieram ją całym sercem. Dlatego mam dla polityków sugestię, jak można tego dokonać w bardzo prosty sposób. Wystarczy umożliwić głosowanie przez Internet.

Z komunikatu CBOS „Korzystanie z Internetu w 2022 roku” wynika, że już 77 proc. Polaków ma dostęp do sieci. Coraz więcej obywateli naszego kraju posiada smartfony i laptopy, nie wspominając nawet o komputerach osobistych. Równocześnie na naszych oczach dzieje się prawdziwa rewolucja. Jeżeli jest jakaś rzecz, za którą wprost nie mogę się nachwalić naszych rządzących, to cyfryzacja administracji. Coraz więcej tzw. czynności urzędowych możemy załatwić bez wychodzenia z domu.

Mamy już do dyspozycji genialne narzędzie w postaci profilu zaufanego. Dzięki niemu możemy dokonać jednoznacznej identyfikacji na potrzeby internetowych usług podmiotów publicznych. Otwiera to nam całkiem nowy świat. Przez Internet rozliczamy się z fiskusem, składamy deklaracje do ZUS, możemy zarejestrować się na szczepienia. Spośród całej palety opcji dostępnych na portalu gov.pl mamy nawet pierwsze usługi wyborcze. Epidemia koronawirusa zmusiła do szybkiego unowocześnienia się bastion tradycji i zastoju, jakim jest polska edukacja.

Nie istnieją żadne techniczne przeszkody, by wprowadzić w Polsce głosowanie przez Internet

Czy w kraju, w którym upowszechnił się BLIK i Paczkomaty, cokolwiek stoi na przeszkodzie, by wprowadzić powszechne głosowanie przez Internet? Na pewno nie względy czysto techniczne. Mamy już gotowe rozwiązanie umożlwiające jednoznaczne zweryfikowanie obywatela. Co zostało, to stworzenie mechanizmu oddawania głosu, który spełniałby konstytucyjny wymóg zachowania tajności samego głosowania. Nie jestem programistą, ale nawet taki laik jak ja wie, że dla polskich programistów to nie jest nawet wyzwanie.

Pominę rozważania nad kwestią ewentualnego braku zaufania części wyborców do aktu wyborczego dokonanego drogą elektroniczną. Jeżeli politycy myślą, że wyborcy im w choćby najmniejszym stopniu ufają, to chyba przepali ostatnie 34 lata. Tutaj można by wspomnieć także o problemach ostatniego tradycyjnego głosowania, w postaci podejrzanego rozkładu głosów w Domach Pomocy Społecznej i zamieszania z głosowaniem za granicą w drugiej turze. Jeżeli do tego dodamy zmiany w kodeksie wyborczym w roku wyborczym, to można śmiało podkopać tezę, że bardziej podkopać zaufania do wyborów się chyba nie da.

Głosowanie przez Internet rozwiązałoby nam automatycznie kilka problemów naraz. Przede wszystkim, możliwość wygodnego oddania głosu z domu w oczywisty sposób zwiększyłaby frekwencję. Zniknęłyby problemy z oddawaniem głosów przez Polaków przebywających za granicą. Dzisiaj nawet tak prosta czynność, jak wyrobienie sobie nowego paszportu, wymaga pielgrzymek do konsulatu. Forsowane przez rządzących zmiany w kodeksie wyborczym tylko dodatkowo komplikują rejestrację takich wyborców.

Wyłącznie ośli upór kasty politycznej blokuje Polakom kolejny skok cywilizacyjny

Głosowanie elektroniczne jest też w stanie zniwelować wszelkie komplikacje i niedomagania głosowania korespondencyjnego. Wszyscy chyba pamiętamy podejście naszych polityków do tematu oddawania głosu w wyborach z domu. W czym więc tkwi problem?

Owszem, na pierwszy rzut oka głosowanie przez Internet nie rozwiązuje tego konkretnego problemu, nad którym postanowili się pochylić rządzący. Nie jest tajemnicą, że najmniejsza frekwencja w wyborach jest w grupie wyborców w wieku 60 lat i więcej. W ostatnich wyborach wyniosła 61,9 proc. Ogólnokrajowy wskaźnik wyniósł 67,9 proc. Największa frekwencja była w grupie 50-59 proc. i wyniosła wynosiła 75,3 proc.

Myliłby się jednak ten, kto sądzi, że seniorzy są grupą będącą na bakier z nowoczesnymi technologiami. Najlepszym dowodem jest to, że już 65 proc. seniorów kupuje online. Możliwość wygodnego głosowania z domu, nawet na komputerze syna czy wnuczka, także dla nich stanowiłoby poważne ułatwienie. Na pewno większe niż zaproponowane dowożenie ich do lokalu wyborczego autobusem przez gminy. Korzyści odnieśliby także niepełnosprawni ruchowo.

Skąd więc taki opór przed oczywistym skokiem cywilizacyjnym? Warto tutaj przypomnieć wypowiedź Jarosława Kaczyńskiego z grudnia 2008 r.

Zwolennicy głosowania przez Internet chcą tę powagę odebrać. Dlaczego? Wiadomo, kto ma przewagę w Internecie i kto się nim posługuje. Tą grupą najłatwiej manipulować, sugerować na kogo ma zagłosować

Wydaje się, że to podejście pozostaje aktualne także dzisiaj. Politycy najwyraźniej mają serdecznie gdzieś wygodę tych obywateli, którzy mogliby zagłosować na kogoś innego. Właśnie dlatego rozwiązania profrekwencyjne w Polsce to w najlepszym wypadku jedynie półśrodki.