Niektórzy przedsiębiorcy wybierają dość prosty model biznesowy. Kupują towary u producenta, a następnie je sprzedają indywidualnym klientom. Czasami nawet towar jest przekierowywany od producenta prosto do siedziby nabywcy – z pominięciem siedziby sprzedającego. Nie oznacza to jednak, że sprzedający może w łatwy sposób pozbyć się odpowiedzialności związanej z ewentualnym powstaniem wady towaru.
Odpowiedzialność sprzedawcy a gwarancja towaru
Klient chciał kupić wyposażenie RTV do uczelni, której jest właścicielem. Kupujący stwierdził wadę sprzętu. Sprzedawca jednak nie chciał wziąć na siebie odpowiedzialności, w związku z czym nabywca w ramach gwarancji dochodził od sprzedawcy zapłaty pełnej kwoty za sprzęt lub wymiany na taki, który nie będzie mieć wady. Dodatkowo, oprócz tego, chciał jeszcze zapłaty kar umownych, wynikających z opóźnienia w usuwaniu wad. Sąd Rejonowy w Kaliszu przychylił się do żądań powoda i zasądził pełną kwotę – wraz z należnymi odsetkami.
Sprzedawca jednak wcale nie zamierzał się poddać i wniósł apelację. Jego zdaniem sąd rejonowy niesłusznie założył, że wada towaru obarcza właśnie jego. Jak dowodził, wada mogła powstać już na skutek działań powoda lub osób trzecich, które sprzęt instalowały. Argumentował też, że… nie widział towaru na oczy. Okazało się bowiem, że przedsiębiorca po prostu tak zarządził dostawą, by towar od producenta pojechał prosto do kupującego.
Apelacja zasadna, ale nie z powodów, które wymieniał przedsiębiorca. Gwarancja towaru była objęta dodatkową umową
Jak się okazuje, Sąd Okręgowy w Łodzi uznał apelację za częściowo zasadną. Jednak – co ciekawe – wcale nie z powodów, które wymienił sprzedający. Powodem była dodatkowa umowa, którą zawarli między sobą kupujący i sprzedający. Na jej mocy towar był objęty 24-miesięczną gwarancją. Dodatkowo strony ustaliły, że jeśli wada wystąpi, a sprzedawca nie przystąpi do jej usunięcia w ustalonym terminie, to wtedy kupujący może oddać sprzęt do naprawy osobie trzeciej – na koszt i ryzyko gwaranta. Z racji tego, że w umowie wyraźnie określono, co może zrobić kupujący w razie wykrycia wady i nie przystąpienia sprzedawcy do jej usunięcia, zastosowania nie miały przepisy Kodeksu cywilnego. A na ich mocy kupujący mógłby już żądać zwrotu kwoty wydanej na sprzęt lub wymiany na taki, który wady nie ma. Tym samym sąd oddalił powództwo kupującego w zakresie żądania zapłaty kwoty będącej równowartością sprzętu.
Sąd jednak – co warto podkreślić – orzekł, że sprzedający musi zapłacić karę umowną wynikającą z opóźnienia w usunięciu wady. W umowie bowiem znajdował się zapis o karze na rzecz kupującego, jeśli umowa zostanie niewykonana lub wykonana nienależycie. Umowa przewidywała naliczanie kary za każdy dzień opóźnienia.
W tym przypadku, jak podkreśla sąd, kupujący zgłosił istnienie wady. Tym samym sąd zobowiązał pozwanego do zapłacenia kwoty wynikającej z samego opóźnienia.
Gwarancja towaru: obowiązek udowodnienia, że towar nie miał wady, ciąży na sprzedawcy
Co ważne, sąd podkreślił również, że kupujący wcale nie jest zobowiązany do badania jakości rzeczy ani w chwili wydania, ani później. To na sprzedającym ciąży obowiązek udowodnienia, że wady nie powstały z przyczyn tkwiących w sprzedanej rzeczy. Kupujący jedynie musi zgłosić powstanie wady (oczywiście o ile powstanie) przed upływem okresu gwarancyjnego.
To przestroga dla przedsiębiorców – zwłaszcza tych, którzy kupują od producenta „kota w worku” i od razu wysyłają go swojemu klientowi, bez sprawdzenia towaru.