Implementacja dyrektywy Omnibus, niezwykle ważnej z punktu widzenia prowadzenia sprzedaży w Internecie, wymaga uchwalenia polskiej ustawy. Okazuje się, że w przygotowywanym projekcie znajduje się poważny błąd mogący potencjalnie sprowadzić na sprzedawców ryzyko wysokich kar. Wszystko dlatego, że autorzy projektu najwyraźniej wykazali się kreatywnością w tłumaczeniu.
Implementacja dyrektywy Omnibus nie powinna rozszerzać obowiązków e-sklepów w kwestii informowania o wcześniejszej cenie
Dyrektywa Omnibus weszła w życie 28 maja. Wciąż jednak czekamy na polską ustawę, która ma wdrożyć jej postanowienia do polskiego systemu prawnego. Wydawać by się mogło, że nie czekają nas w tej kwestii żadne niespodzianki. Okazuje się jednak, że do projektowanych przepisów wkradł się bardzo poważny błąd.
Izba Gospodarki Elektronicznej zwróciła uwagę na sposób sformułowania zapisu dotyczącego obowiązku informowania konsumenta o tzw. wcześniejszej cenie. Istotę problemu wskazała Patrycja Sass-Staniszewska, prezes tej organizacji.
Rekomendacją e-Izby jest zmiana brzmienia ustawy o informowaniu o cenach towarów i usług w ten sposób, by informacja o wcześniejszej cenie nie pojawiała się „w każdym przypadku obniżenia ceny”, lecz „w każdym ogłoszeniu o obniżce ceny”. Powyższa zmiana ma na celu przywrócenie spójności projektu z dyrektywą Omnibus. Zgodnie z dyrektywą nie chodzi bowiem o sytuacje, gdy cena jest obniżana, lecz jedynie o te przypadki, w których jest to ogłaszane konsumentom
Wydawać by się mogło, że różnica jest stosunkowo niewielka. W praktyce jednak mamy do czynienia z ryzykiem znacznego rozszerzeniem obowiązków ciążących na branży ecommerce. To o tyle istotne, że za nieprzestrzeganie przepisów dyrektywy grożą surowe kary. Niezrealizowanie obowiązku informacji o wcześniejszej cenie oznacza ryzyko nałożenia kary pieniężnej wynoszącej nawet 20 tysięcy złotych. Niewykonanie tego obowiązku trzykrotnie w ciągu 12 miesięcy oznacza zwiększenie kary do wysokości 40 tysięcy złotych.
W czym tkwi różnica? Najprościej rzecz ujmując, sensem wymogu informowania wcześniejszej cenie jest przeciwdziałanie fałszywym promocjom. Chodzi o sytuacje, w których przedsiębiorca po cichu podwyższył cenę towaru po to, by móc pochwalić się spektakularną obniżką do poziomu niewiele różniącego się od pierwotnej ceny.
Informowanie konsumenta o każdej obniżce ceny danego towaru niczemu właściwie nie służy
Zgodnie z przepisami dyrektywy Omnibus, sprzedawca ma obowiązek poinformowania konsumenta o najniższej cenie danego towaru lub usługi, jaka obowiązywała w okresie 30 dni przed wprowadzeniem obniżki. Informacja taka ma towarzyszyć tej o obniżeniu ceny. Warto przypomnieć, że to konkretne postanowienie dyrektywy obejmuje także handel tradycyjny i sieci franczyzowe.
Zastosowanie przez polskiego ustawodawcę sformułowania „w każdym przypadku obniżenia ceny” prowadzi potencjalnie do absurdu. Bardzo często zdarza się, że cena danego towaru spada. Wcale nie musi mieć to jakikolwiek związek z promocjami. Dany produkt może potanieć z różnych przyczyn. Przykładem może być spodziewany spadek cen sprzętu elektronicznego w momencie premiery następnej generacji poszczególnych urządzeń. Zdarzyć się też może, że sprzedawcy pozyskać od dostawcy towar w korzystniejszej cenie. Mamy również produkty sezonowe, których ceny zmieniają się dynamicznie w ciągu roku.
Informowanie konsumenta o każdej obniżce ceny jest oczywiście wykonalne. Zwłaszcza w przypadku sklepów internetowych. Łatwo sobie wyobrazić oprogramowanie na bieżąco aktualizujące najniższą cenę danego towaru obowiązującą w ciągu ostatnich 30 dni. Trudno byłoby jednak uznać takie rozwiązanie za celowe. W żaden sposób nie służyłoby ochronie interesów konsumenta. Co najwyżej wprowadzałoby niepotorzebny chaos.
Wydaje się, że znajdujące się w projektowanej ustawie zapisy znalazły się tam przez pomyłkę. Być może tłumacz dał się nieco ponieść fantazji? Nie ulega wątpliwości, że propozycja Izby Gospodarki Elektronicznej dużo lepiej oddaje sens rozwiązań dyrektywy.