ecommerce Państwo Zakupy

Sprzedawcy nadal mogą mamić Polaków fałszywymi promocjami. Wszystko przez opieszałość rządzących

Rafał Chabasiński
04.11.2022
Sprzedawcy nadal mogą mamić Polaków fałszywymi promocjami. Wszystko przez opieszałość rządzących

Implementacja dyrektywy Omnibus nie wyszła naszym ustawodawcom. Rezultat tego karygodnego zaniechania jest taki, że sklepy internetowe wciąż będą mogły mamić klientów naciąganymi promocjami. Te z pewnością chętnie skorzystają z okazji, bo zbliża się Black Friday i okres świąt Bożego Narodzenia.

Najwyraźniej ustawodawca chce, by sprzedawcy łupili Polaków fałszywymi promocjami

Choć unijna dyrektywa Omnibus weszła w życie już kilka miesięcy temu, to Polska wciąż nie implementowała jej postanowień do krajowego systemu prawnego. Dopiero pod sam koniec października Senat przyjął stosowną ustawę, choć z poprawkami. Będzie musiał się nimi zająć Sejm. Oznacza to, że implementacja dyrektywy Omnibus w najbliższym czasie nie zostanie zakończona. Zwłaszcza że na koniec ustawę będzie musiał jeszcze podpisać prezydent.

Można śmiało postawić tezę, że rządzący dali w tej kwestii ciała. Dziennik „Rzeczpospolita” zdążyła ostrzec, że sklepy internetowe już kuszą swoich klientów promocjami z okazji Black Friday. Ten wypada 25 listopada. Biorąc pod uwagę, że nowelizacja ustawy o prawach konsumenta wchodzi w życie po upływie 14 dni od dnia ogłoszenia, implementacja dyrektywy Omnibus nie zakończy się przed tą datą. Bardzo możliwe, że jeśli Sejm nie zajmie się nią dostatecznie szybko, to i na święta Bożego Narodzenia nie zdążą.

Skąd ten pośpiech? Najważniejszym powodem wydają się fałszywe promocje. Nie jest żadną tajemnicą, że w branży ecommerce nieuczciwi sprzedawcy dość często tak manipulują, żeby sprawiać wrażenie wyjątkowej okazji. W rzeczywistości mogą nominalnie podnieść cenę towaru tylko po to, by po chwili zaoferować go „promocyjnie” w okolicach ceny pierwotnej. Obowiązujący obecnie stan prawny wymusza na kupujących ciągłą czujność podczas robienia zakupów.

Między innymi z tym zjawiskiem walczy dyrektywa Omnibus. Nakłada na sprzedawców obowiązek poinformowania konsumenta o najniższej cenie danego towaru lub usługi, jaka obowiązywała w okresie 30 dni przed wprowadzeniem obniżki. Taka informacja musi się znaleźć przy tej o obniżonej cenie. Obowiązek ten dotyczy nie tylko świata ecommerce, ale także sieci franczyzowych i sklepów stacjonarnych.

Implementacja dyrektywy Omnibus powinna nastąpić jakieś pół roku temu

Implementacja dyrektywy Omnibus to nie tylko promocje, ale także uregulowanie kwestii komentarzy zamieszczanych w serwisach internetowych. Chodzi przede wszystkim o zamieszczanie fałszywych opinii „zadowolonych klientów”, ale także zakaz manipulacji sposobem zamieszczania opinii w danym serwisie. Dyrektywa zakłada również zakaz usuwania negatywnych komentarzy niezadowolonych klientów. To o tyle istotne, że to właśnie o produktach stanowią jedną z najskuteczniejszych metod reklamy w ecommerce.

Kolejnym dobrodziejstwem Omnibusa jest uderzenie w produkty podwójnej jakości sprzedawane pod tą samą marką w różnych państwach. Przedsiębiorcy zostaną zmuszeni do każdorazowego informowania konsumentów o różnicach bezpośrednio na opakowaniu produktu. Dotyczy to nie tylko składu produktów spożywczych, ale nawet rozmiarów opakowania. Odstępstwa będą dozwolone. Mogą wynikać z preferencji konsumentów na danym rynku oraz z konieczności dostosowania się do wymogów krajowych przepisów.

Implementacja dyrektywy Omnibus przyniesie również zakaz wykupywania biletów za pomocą botów celem ich późniejszej odsprzedaży z zyskiem. To akurat drobiazg, który nie przyniesie jakiejś dramatycznej zmiany jakościowej w świecie ecommerce. Z drugiej jednak strony, to wciąż może być początek rozprawy ze scalperami, którzy stali się prawdziwą plagą Internetu.

Jak widać, dyrektywa stanowi bardzo ważny krok w stronę dostosowania praw konsumenta do współczesnych realiów rynku. Dlatego opieszałość ze strony rządu, Sejmu i Senatu jest czymś absolutnie karygodnym. Tak naprawdę przepisy implementacyjne powinny być gotowe już w momencie wejścia w życie unijnej dyrektywy. Bez nich nie da się skutecznie wyegzekwować prawa unijnego na rodzimych sprzedawcach. Lenistwo ustawodawcy oznacza więc całkiem realną stratę dla polskich gospodarstw domowych.