Pandemia, niestety, nie wyhamowała wzrostu cen. We wrześniu znowu mamy solidny skok – tym razem o 3,2 proc. w porównaniu do września w 2019 r. To jednak nie koniec złych wieści. Są i dobre – choć niestety nieliczne.
Najnowsze dane GUS przynoszą nam trzy złe informacje i jedną stosunkowo dobrą.
Jakie są te złe? Otóż inflacja we wrześniu jest znacznie wyższa niż się spodziewali eksperci. Choć większość z nich prognozowała, że będzie drożej, to mało kto spodziewał się, że będzie to 3,2 proc. Były powody, by tak twierdzić. Latem można było mieć wrażenie, że wzrosty trochę wyhamowały. W lipcu inflacja roczna wyniosła 3 proc., a miesiąc później – 2,9 proc.,
Druga zła wiadomość jest taka, że po raz pierwszy od trzech miesięcy ceny rosną też w ujęciu miesiąc do miesiąca.
I trzecia – podwyżki odczuje każdy. Najbardziej drożeją bowiem rzeczy, które kupować po prostu musimy. Czyli przede wszystkim żywność i napoje bezalkoholowe. Ich ceny skoczyły o 2,7 proc. w stosunku do września 2019. Jeszcze droższa jest energia – i tu mamy wzrost aż o 4,6 proc.
Inflacja we wrześniu. Ale paliwa coraz tańsze
Wielu ekspertów prognozowało, że koronawirus odwróci obserwowany od dawna trend – i inflacja wyhamuje. Jak widać, stało się coś zupełnie odwrotnego. Ale w tym zalewie złych informacji pojawiają się i te dobre. W końcu przestawienie się wielu firm na home office i rzadsze wyjazdy sprawiły, że mamy tańszą benzynę i inne paliwa do prywatnych aut. A konkretnie – to wszystko potaniało o 9,2 proc. w stosunku do września 2019.
Trzeba jednak pamiętać, że to, co GUS podaje teraz odnośnie wrześniowej inflacji, to tylko „szybki szacunek”. Ostateczne dane mają być opublikowane w połowie października.
Trudno jednak się spodziewać, by były jakoś specjalnie lepsze dla konsumentów. Drożeje to, co musimy kupować codziennie. Ale nie jest też tak, że tanieją inwestycje, wymagające wielkich oszczędności czy kredytów. Na przykład mieszkania. I tak cena metra kwadratowego nowego mieszkania w Warszawie przebiła właśnie granicę 10 tysięcy zł. W innych dużych metropoliach jest nieco taniej, ale i tam ta granica pewnie zostanie niebawem pokonana.