Rządzący chcą ustawy, która przymuszałaby organizacje pozarządowe do informowania o źródłach swojego finansowania, jeżeli te znajdowałyby się poza granicami kraju. W tle oczywiście bliżej nieokreślony „wielki biznes” i „loże”.
Informacja o finansowaniu NGO
Jak zauważył serwis oko.press, rządzący planują wprowadzenie przepisów, które wymuszą informację o finansowaniu NGO (non-government organisation – czyli organizacji pozarządowych). W tle oczywiście nieocenione „mafie, służby i loże”.
Minister Środowiska Michał Woś w wywiadzie dla telewizji Trwam przyznał, że takie rozwiązania są planowane. Co więcej, chodzi o regulacje dotyczące wszystkich NGO, nie tylko tych, które zajmują się środowiskiem. Minister Woś powiedział nawet więcej. Jak cytuje go źródłowy serwis:
Powołałem w ministerstwie grupę roboczą pracującą nad tym, żeby ujawnić finansowanie NGO-sów, nie tylko ekologicznych, bo to przysłuży się całej Polsce, żeby wszystkie organizacje miały przejrzystość finansów. Będą mogły pokazać, czy są finansowane ze środków zagranicznych, czy nie. Te, które są, powinny poinformować o tym Polaków
Sama przejrzystość finansowania organizacji nota bene publicznych jest ważnym aspektem funkcjonowania sprawnego państwa. Wydaje się jednak, że nie to – albo nie tylko to – jest celem takiego rozwiązania.
NGO działają na szkodę Polaków?
Minister Środowiska dalej tłumaczył, że takie rozwiązanie jest konieczne. Znów za oko.press:
Polacy mają prawo wiedzieć, czy ci, którzy mocno protestują przy jakiejś inwestycji, przy Mierzei Wiślanej, czy te organizacje działają w interesie Polaków, na prośbę Polaków, ze składek Polaków, czy też działają tam zagraniczne organizacje, które powodują, że niektórzy dostają nawet wynagrodzenie, żeby w tym konkretnym miejscu protestować.
Minister a priori założył, że zewnętrzne finansowanie jest sprzeczne z działaniem w interesie Polaków i na ich prośbę – bo przecież to jest takie oczywiste. Zagraniczne – złe, nasze polskie – a contrario – dobre.
Wyjaśniając potrzebę informowania o finansowaniu NGO minister często powoływał się na m.in. członków organizacji manifestujących przeciwko przekopowi Mierzei Wiślanej.
Zagrożenie dla demokracji?
Ewa Kulik-Bielińska w rozmowie z oko.press przypomniała, że pewne takie rozwiązania są już obecne w polskim porządku prawnym. Art. 18 ust. 1e pkt 1 ustawy z dnia 15 lutego 1992 roku o podatku od osób prawnych nakłada na organizacje pożytku publicznego obowiązek informowania odpowiednich organów o otrzymaniu darowizny od osoby prawnej, jeżeli jej wysokość wynosi co najmniej 15 000 złotych.
Źródłowy serwis wskazuje również, że podobne rozwiązania funkcjonują w Rosji i Węgrzech. W tym drugim wypadku jeżeli finansowanie zagraniczne osiągnie odpowiedni pułap, organizacja pozarządowa jest de iure delegalizowana. Tego byśmy chyba w Polsce nie chcieli.
Rozumiem pewne wątpliwości co do celów działania niektórych organizacji, szczególnie tych, które finansowane są trudnymi do zweryfikowania kanałami. Nie da się jednak ukryć, iż arbitralne uznanie, że NGO finansowane przez zagraniczne podmioty są czymś z natury rzeczy złym, jest tak irracjonalne, że trudno się do tej kwestii odnosić.
Zresztą, nie wymieniając konkretnych przykładów, w Polsce funkcjonuje przecież szereg organizacji uznawanych za „swoje”, których przepływy finansowe są trudne do wykazania.
W odniesieniu do oceny (pomijając konieczność buchalteryjnej przejrzystości w sensie formalnym, którą raczej popieram) organizacji pozarządowych lepiej skupić się na tym co robią i głoszą, a nie skąd mają na to pieniądze – to jest w wypadku zasadnych protestów kwestią raczej drugorzędną. Pomiędzy szkodliwym działaniem, a faktem zagranicznego finansowania nie można stawiać znaku równości.