Inspekcja Handlowa bada działania Leroy Merlin. Sieć próbuje się tłumaczyć

Biznes Codzienne Zakupy Dołącz do dyskusji
Inspekcja Handlowa bada działania Leroy Merlin. Sieć próbuje się tłumaczyć

Organizacja Ogólnopolski Bojkot Leroy Merlin podawała niedawno, że LM podmienia masowo napis „Rosja” na „Polska” w opisach produktów. Firma nie odniosła się początkowo do zarzutów. Teraz okazuje się, że za Inspekcja Handlowa bada sytuację w Leroy Merlin. Sama sieć tłumaczy się z kolei, że zaistniała sytuacja to „błąd pracownika”. 

Inspekcja Handlowa bada sytuację w Leroy Merlin

O tym, że Leroy Merlin podmienia napis „Rosja” na „Polska” w opisach swoich produktów poinformowała jako pierwsza organizacja Ogólnopolski Bojkot Leroy Merlin na swoim profilu w mediach społecznościowych. OBLM zwróciła szczególną uwagę na opis produktu rosyjskiego producenta Ultralam. O ile nazwa producenta, kod produktu czy stany magazynowe nie uległy zmianie, o tyle „kraj pochodzenia” – już tak. Tym samym nagle rosyjski dostawca stał się dostawcą polskim.

Skąd w ogóle pomysł na podmianę napisów? Prawdopodobnie chodziło o to, że polskie Leroy Merlin zarzekało się, że nie współpracuje już z rosyjskimi i białoruskimi dostawcami, a rosyjskie i białoruskie produkty, jakie posiada, zostały dostarczone do sklepów sieci jeszcze przed marcem 2022 r. Teoretycznie zatem Leroy Merlin pozbywało się tylko tych towarów, które już były w magazynach. Najwidoczniej polski oddział firmy bardzo chciał udowodnić, że z dostawcami z Rosji i Białorusi nie ma już nic wspólnego – chociaż wszystko wskazywało na to, że jest inaczej.

Cała sytuacja nie uszła uwadze urzędników. Jak się okazuje, Inspekcja Handlowa bada sytuację w Leroy Merlin. Jak informują wirtualnemedia.pl, już od kilku dni Inspekcja bada sygnały dotyczące produktów rosyjskich i białoruskich, których pochodzenie jest ukrywane przez sprzedawców. Sygnały te będą weryfikowane, a działania – podejmowane na bieżąco. Jak potwierdza departament komunikacji UOKiK, sygnały są weryfikowane również w odniesieniu do sieci Leroy Merlin. Jest to informacja o tyle ciekawa, że niewykluczone, że również inne firmy dopuszczają się podobnego procederu. Nie jest tajemnicą, że Polacy reagują skrajnie niechętnie, jeśli chodzi o produkty importowane z Rosji czy Białorusi.

„To błąd pracownika”

Do całej sytuacji odniósł się również w końcu polski oddział Leroy Merlin. Jak tłumaczy Magdalena Kołodziejska z LM,

W ubiegłym tygodniu dokonywaliśmy przeglądu produktów pochodzenia rosyjskiego, bądź białoruskiego, które mamy jeszcze na stanie. Niestety podczas tego procesu doszło do pomyłki ze strony naszego pracownika. Uznał on, że skoro nie kupujemy płyty OSB z Rosji, to należy zmienić kraj pochodzenia na Polskę.

Jednocześnie produkt ma być obecnie dostarczany przez polskich dostawców i mieć takie same parametry techniczne. Jak twierdzi Kołodziejska, celem sieci nie było wprowadzanie kogokolwiek w błąd.

Tłumaczenia wydają się jednak dość mgliste – zwłaszcza, że przecież w opisach produktów nie zmieniła się nazwa producenta, a jedynie kraj. Tymczasem wspomniany Ultralam jest firmą rosyjską. Jeśli jednak faktycznie cała sytuacja wynika z niedopatrzenia pracownika i pewnej niedbałości w komunikacji, to jest to dobry przykład na to, jak Leroy Merlin nieumiejętnie prowadzi działania komunikacyjne i wizerunkowe po wybuchu wojny w Ukrainie.