Na razie kryzys inflacyjny mamy za sobą. Tym samym tradycyjne sposoby oszczędzania ponownie stały się opłacalne. Dotyczy to na przykład lokat bankowych. Tyle tylko, że przy wciąż wysokich stopach procentowych inwestowanie w obligacje skarbowe opłaca się bardziej.
W końcu lokaty bankowe przestały jedynie minimalizować straty spowodowane przez inflację
Inflacja w Polsce w tym roku zauważalnie spadła. Można wręcz zaryzykować stwierdzenie, że powoli wychodzimy z kryzysu. To znaczy: dalej borykamy się z jego skutkami i jeszcze długo będziemy, ale przynajmniej sam wskaźnik wrócił w okolice celu inflacyjnego NBP. Nie wiadomo oczywiście, co przynoszą następne miesiące. Prawdopodobnie powinniśmy się spodziewać wzrostu cen gazu, w przyszłym roku także energii. Nie ma jednak co popadać w pesymizm. Już teraz można dostrzec jeden realny pozytyw. Tradycyjne sposoby oszczędzania w rodzaju lokat bankowych znowu są opłacalne.
Przy inflacji w okolicach 2,4-2,5 proc. nawet typowe oprocentowanie lokat oznacza, że inwestor nie tylko nic nie straci, ale jeszcze zyska trochę pieniędzy. Czy to oznacza, że osoby, których nie stać na zabawę w inwestycje w mieszkania powinny popędzić do banków? Niekoniecznie. Wciąż do dyspozycji mamy w końcu inwestowanie w obligacje skarbowe, które cały czas pozostaje tym bardziej opłacalnym rozwiązaniem.
Kiedy ratowanie pieniędzy przed błyskawiczną utratą wartością przestało być koniecznością, obligacje indeksowane inflacją straciły całą swoją atrakcyjność. Ministerstwo Finansów ma jednak w swojej ofercie także inne instrumenty, które lepiej pasują do dzisiejszych realiów. Można śmiało zaryzykować stwierdzenie, że do łask wracają obligacje stałoprocentowe i obligacje zmiennoprocentowe uzależnione od stopy referencyjnej NBP.
W przypadku tych pierwszych mamy do dyspozycji w gruncie rzeczy dwie opcje. Pierwsza z nich jest, prawdę mówiąc, mało atrakcyjna. Obligacje 3-miesięczne oprocentowane 3 proc. w skali roku to w gruncie rzeczy ślizganie się po granicy opłacalności. Ciekawsze są obligacje 3-letnie o oprocentowaniu 6,40 proc. To więcej niż zdecydowana większość lokat w bankach. Dla osób preferujących szybsze inwestycje wadą może być trzyletni okres wykupu obligacji. Właśnie dlatego błyszczą obligacje zmiennoprocentowe.
Okazuje się, że inwestowanie w obligacje skarbowe jest też zauważalnie prostsze od oszczędzania na lokacie
Z lokatą bankową najłatwiej porównać obligacje roczne. W tym wypadku mamy do dyspozycji oprocentowane teoretycznie na 6,05 proc. w skali roku. Czemu „teoretycznie”? Bo ta atrakcyjna stawka obowiązuje jedynie w pierwszym miesiącu. W pozostałych jedenastu interesuje nas aktualna stopa referencyjna NBP. Nic jednak nie szkodzi, bo ta w tym momencie pozostaje wysoka i wynosi obecnie 5,75 proc. Wypłata odsetek następuje w każdym miesiącu.
Jak to jest w takim razie z lokatami bankowymi? Owszem, znajdziemy nawet oferty sięgające 7 proc. w skali roku. Takie lokaty oferuje na przykład Velo Bank, z kolei mBank proponuje nam specjalny pakiet pozwalający uzyskać oprocentowanie 8 proc., jeśli spełnimy określone warunki. Typowa lokata w polskim banku oprocentowana jest dzisiaj w okolicach 4,5-5 proc. To trochę mało w porównaniu do oferty Ministerstwa Finansów.
Inwestowanie w obligacje skarbowe wygrywa także pod względem prostoty. Owszem, mamy do czynienia z tym drobnym haczykiem dotyczącym realnego oprocentowania. To nic w porównaniu do różnych zastrzeżeń, jakie czynią banki w przypadku lokat. Najczęściej najlepsze oprocentowanie zarezerwowane jest dla nowych klientów. Starzy muszą obejść się smakiem i w najlepszym wypadku zadowolić 1-2 proc. mniej. Przywołana już lokata 8 proc. mBanku wymaga równoczesnego inwestowania w wybrany fundusz obligacyjny. Na szczęście nie chodzi o wielkie kwoty, a jedynie o przynajmniej 100 zł miesięcznie.
Jakby tego było mało, część banków z góry określa maksymalne kwoty, jakie można zainwestować w formie lokaty. Tymczasem obligacji skarbowych możemy kupić tyle, na ile nam wystarczy pieniędzy. Co więcej, typowa lokata bankowa zakładana jest na okres 6 miesięcy. Teoretycznie po jego upływie możemy zdecydować się na następną. Problem w tym, że wówczas już nie jesteśmy nowym klientem naszego banku.
Wniosek nasuwa się sam. Jeśli akurat nie trafiła nam się oferta skrojona idealne pod nasze potrzeby i zasoby inwestycyjne, to pożyczanie państwu pieniędzy bardziej się opłaca.