Jak wygląda praca w spółce Skarbu Państwa? Zastraszanie, propaganda sukcesu, partyjne „ucho” w każdym dziale

Państwo Praca Dołącz do dyskusji
Jak wygląda praca w spółce Skarbu Państwa? Zastraszanie, propaganda sukcesu, partyjne „ucho” w każdym dziale

Przez ostatnich siedem lat zostały one niemal całkowicie opanowane przez ludzi Prawa i Sprawiedliwości. Spółki Skarbu Państwa zawsze były cennym politycznym łupem, ale to PiS doprowadził do mistrzostwa wykorzystywanie ich na cele partyjne. Zatem jak wygląda praca w spółce Skarbu Państwa? Parę faktów na ten temat zdradził właśnie pracownik jednej z nich.

Jak wygląda praca w spółce Skarbu Państwa?

Spółki Skarbu Państwa można określić jako przechowalnię partyjnych działaczy, często miernych, za to zdecydowanie wiernych, zapewniającą im łatwe pieniądze za zwykle mało wymagającą robotę. Największą patologię widać w radach nadzorczych, które – przy obecnym systemie – często działają tylko na papierze, bo nadzór nad spółkami jest iluzoryczny. Pisowcy pracują też często w działach marketingu albo tworzy się dla nich nowe cudaczne stanowiska, byle tylko mieli gdzie nabijać sobie kieszeń. Partia na tym korzysta, bo – jak ujawniła ostatnio telewizja TVN24 – szefowie spółek wpłacają ogromne pieniądze na kampanię wyborczą polityków PiS. W takim układzie trudno się dziwić, że inspirowany przez Daniela Obajtka PiS chciał przyjąć ustawę, która zabetonuje państwowe spółki dla tej partii na lata. Pomysł upadł, bo został odebrany jako jawny strach Kaczyńskiego przed wyborczą porażką.

A teraz do rzeczy. Pracownik jednej ze strategicznych spółek Skarbu Państwa, odpowiedzialnej za przesył gazu ziemnego na terenie Polski, o imieniu Mirosław, od września prowadził aktywne konto na Twitterze, na którym publikował przeróżne informacje na temat sytuacji związanej z tym surowcem (przeanalizowaliśmy te wpisy, były rzeczowe i merytoryczne, nie ma podstaw by mieć wątpliwości co do wiarygodności tej osoby). Jak pisze, między innymi za to został niedawno zwolniony z pracy. Postanowił zatem opisać w jaki sposób „dobra zmiana” działa w spółkach i jak buduje na nich polityczny kapitał (wątek na Twitterze znajdziecie tutaj). Nazwa firmy jest tutaj mniej istotna, bo opisany mechanizm wydaje się dość uniwersalny. Oto jaki obraz się z tego wyłania:

Wymiana kadry po 2015 roku

Były pracownik spółki pisze, że w 2015 roku – czyli po przejęciu władzy przez PiS – nastąpiła głęboka wymiana kadry w centrali i oddziałach terenowych. Objęło to w ciągu siedmiu lat kilkaset osób, nie tylko na najwyższych stanowiskach. Jak tworzono „nową elitę” w tej spółce? – Ludzie awansowali na stanowiska dyrektorskie w sposób zaskakujący. Z kierownika placówki terenowej (TJE) o małym znaczeniu na dyrektora wielkiego oddziału. Normalnie taki awans nie byłby możliwy albo odbywałby się małymi etapami przez szereg lat – pisze Mirosław. I zaznacza, że owa nowa kadra kierownicza, nawet jeśli nie była członkami bądź sympatykami PiS, „miała bardzo silną świadomość tego komu zawdzięcza awans”. Jako beneficjenci „dobrej zmiany” mają oni do samego końca popierać partię, która zapewniła im dobrobyt. Bo bez partii ów dobrobyt może się skończyć.

„Sekretarz PiS” w każdym dziale

Mirosław używa określenia „nieformalnego pierwszego sekretarza PiS w komórkach organizacyjnych”. Gdy partia Kaczyńskiego przejęła władzę, w spółce pojawiło się wielu partyjnych działaczy. Nie każdy obejmował wysokie stanowisko. – W mojej komórce wsadzili chłopaka, który był wcześniej radnym z ramienia PIS. Ponieważ nie miał nigdy nic z gazem do czynienia, stworzono dla niego stanowisko w ochronie środowiska. Dużo jeżdżenia po terenie, poznawanie ludzi, dużo rozmów. Idealna przykrywka dla ucha partii – pisze były pracownik spółki. Zaznacza, że tego typu osoby miała również za zadanie „pilnowanie” sytuacji. Dlatego pozwalano im przychodzić do biura nawet w czasie najgłębszych lockdownów, by mogli oni trzymać rękę na pulsie.

Zasada dziel i rządź

– Sytuacja finansowa firmy stawała się z biegiem lat coraz trudniejsza. Nie sposób było zapewnić wszystkim satysfakcjonującego wzrostu płac. Zamiast tego stworzono nowy wykaz stanowisk i odpowiednią siatkę płac. Kiedyś był tylko mistrz, teraz jest : mistrz wykonawczy, mistrz, starszy mistrz. Podobnie z innymi stanowiskami – pisze Mirosław. Z jego relacji wynika, że część załogi skorzystała na nowych zasadach i przeszła do wyższych widełek płacowych („to gdzieś ¼ ogółu pracowników”). Jego zdaniem te osoby będą chwalić „dobrą zmianę”, pamiętając że swój awans zawdzięczają przełożonemu pochodzącemu również z „dobrej zmiany”. W ten sposób tworzy się partyjny łańcuszek, a ciągłe reorganizacje ułatwiają dalsze dzielenie pracowników.

Zastraszanie i atmosfera

Z relacji byłego pracownika wynika, że za PiS stworzono w tej spółce taką atmosferę, że nikt nie czuje się pewny swojego stanowiska pracy. – Dzisiaj ktoś jest dyrektorem, a jutro ląduje w jakimś pionie jako główny inżynier. Dziś ktoś pracował w centrali, jutro ląduje w oddziale Gdańsk – czytamy w serii wpisów Mirosława. Uważa on, że celem tego jest wytworzenie atmosfery strachu i niepewności. I dotyczy to nie tylko wysokiej kadry, ale też zwykłych, szeregowych pracowników.

Na pogorszenie atmosfery ma też wpłynąć de facto koniec imprez integracyjnych i wyjazdów studyjnych. Były pracownik wspomina, że firma kilka lat temu wysyłała pracowników na przykład na platformy wiertnicze do Norwegii czy do hubu gazowego w Baumgarten. A dziś? – Została tylko Barbórka, która też zmieniła charakter. Zamiast radosnego święta i chwili relaksu dla pracowników zmieniła się w nudną akademię z politycznymi przemówieniami zachwalającymi dobrą zmianę. Z każdym rokiem obserwowałem, że coraz mniej pracowników było chętnych na tę imprezę – relacjonuje Mirosław.

Propaganda sukcesu

I wreszcie kwestia komunikacji. – Za tej władzy za punkt honoru postawiono, by środki komunikacji, takie jak strona internetowa czy comiesięczna „gazeta”, zaprząc do machiny propagandy. Codziennie o 12:00 jest kilka nowych artykułów pokazujących niebywałe osiągnięcia firmy – opowiada były pracownik spółki. Do tego „spotkania kaskadowe”. Czyli najpierw spotkanie zarządu z dyrekcją, a potem „masówki” w placówkach terenowych i kilkugodzinne tłumaczenia planów i osiągnięć firmy. – Dezorganizowało to pracę paru tysiącom ludzi. A my przecież pracujemy głównie w terenie – zaznacza autor relacji.

Nie wszystko jest polityką

Zapewne gdy czytaliście kolejne punkty, to w niektórych momentach zaczęła się wam zapalać lampka: hej, nie pracuję w państwowej spółce, a u mnie jest tak samo! Macie rację, nie wszystkie elementy irytujące autora tych wpisów są efektem polityki „dobrej zmiany”. Wszak niekończące się bezproduktywne zebrania czy rozsiewanie propagandy sukcesu to elementy codziennego życia wielu korporacji. Podobnie jak faworyzowanie jednych kosztem drugich. Jasne, z całą pewnością upartyjnienie spółek jest faktem i źle wpływa na atmosferę pracy. Ale nie wysnuwajmy z tego wniosku, że to co państwowe to złe, a to co prywatne to dobre. Bo świat jest znacznie bardziej skomplikowany. Znam osobiście wiele dobrze prowadzonych spółek Skarbu Państwa, gdzie „dobrej zmiany” wcale nie trzeba brać w cudzysłów. Nie da się jednak ukryć, że są to raczej wyjątki potwierdzające regułę.