Rządzący mają jeszcze w tym tygodniu ogłosić, jakie restrykcje będą obowiązywać w Polsce w najbliższej przyszłości. Wszystko wskazuje na to, że rząd – zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami – wykona krok wstecz. Na ponownym zaostrzeniu obowiązujących restrykcji stracą oczywiście przedsiębiorcy, którzy musieli ponieść koszty ponownego otworzenia swoich biznesów.
Jakie obostrzenia czekają nas w marcu? Rząd prawdopodobnie zdecyduje się na nowe restrykcje
W pierwszej połowie tego tygodnia rząd ma ogłosić decyzję w sprawie obostrzeń. Od 12 lutego – warunkowo – zostały m.in. otwarte galerie handlowe, hotele, kina, teatry, baseny czy stoki narciarskie. Oczywiście w przypadku hoteli, teatrów i kin obowiązują limity – do 50 proc. miejsc noclegowych/miejsc na widowni. Jednoczesne otwarcie stoków, hoteli, kin i teatrów zaowocowało jednak tłumami w Zakopanem – czego zresztą trudno byłoby nie przewidzieć. Najwyraźniej jednak rząd faktycznie to zaskoczyło, bo już od co najmniej kilku dni prowadzi narrację o trzeciej fali pandemii i ogromnej nieodpowiedzialności Polaków.
Oczywiście Polacy za tę nieodpowiedzialność prawdopodobnie zostaną ukarani – możliwe jest np. ponowne zamknięcie stoków narciarskich. To jednak nie jedyne domysły pojawiające się w dyskusji publicznej. Rząd ma podobno rozważać również częściowe zamknięcie granic. Do Polski nie można byłoby wjechać nawet własnym samochodem, chyba że po okazaniu negatywnego wyniku testu na koronawirusa.
Na jakie jeszcze obostrzenia rząd mógłby zdecydować się w marcu? Podobno rządzący rozważają jeszcze jeden wariant – ograniczenie liczby gości hotelowych. Rząd nie miałby jednak wprowadzić limitu np. 25 proc. dostępnych miejsc noclegowych, ale – zakazać pobytu w nich osobom poniżej 18. roku życia. To z kolei oznacza, że rodziny z dziećmi automatycznie nie miałyby możliwości wspólnego wyjazdu. Jedynym rozwiązaniem byłoby pozostawienie dzieci pod opieką np. dziadków.
Rząd najpierw otworzył, potem pomyślał
Wychodzę z założenia, że rząd już jakiś czas temu mógł zacząć luzować obostrzenia. Na przykład galerie sztuki i muzea można było otworzyć znacznie wcześniej, podobnie jak galerie handlowe (skoro ogromne sklepy w budynkach wolnostojących i tak mogły funkcjonować w ścisłym reżimie sanitarnym). Co więcej – to samo można było zrobić z hotelami, a nawet restauracjami i siłowniami (na co rząd się nie zdecydował). Tyle, że pod jednym warunkiem – czyli po ustaleniu rozsądnych, w miarę bezpiecznych limitów.
Tymczasem rząd bardzo długo nie otwierał nic (a tylko zamykał kolejne branże), by nagle – tuż przed walentynkami – otworzyć jednocześnie hotele, kina, teatry i stoki. Polacy – po części też w obawie, że rząd zaraz wszystko z powrotem zamknie – ruszyli zatem tłumnie na wyjazdy, chcąc zakosztować odrobiny odpoczynku. Czy można było to przewidzieć? Oczywiście, że tak. Gdyby polityka wprowadzania i luzowania obostrzeń prowadzona byłaby inaczej, to Polacy nie musieliby masowo jechać w jednym momencie na urlop, w obawie, że trudno będzie o kolejną taką okazję. Dziwi zatem zdziwienie rządzących.
Problem polega na tym, że za chwilę może się okazać, że np. właściciele stoków czy hotelarze – którzy ponieśli koszty związane z otworzeniem się – być może znów będą musieli zamknąć swoje biznesy. Rząd tym samym ukaże ich za własną niekompetencję – i brak jakiegokolwiek przewidywania skutków podjętych decyzji.