Wybory prezydenckie coraz bliżej. Widać to doskonale gołym okiem, bo kandydaci na urząd prezydenta RP obiecują Polakom coraz więcej. Ostatnio swoje pomysły na podatki przedstawił Karol Nawrocki w czasie konferencji w Szeligach. Obietnice nazwał szumnie kontraktem z Polakami. Obiecał m.in. obniżenie stawki VAT do 22% i zerowy PIT dla rodzin z minimum dwójką dzieci.
Obietnice Nawrockiego robią wrażenie
Przede wszystkim Karol Nawrocki zadeklarował, że nie podpisze żadnej ustawy podnoszącej podatki. Dodatkowo opowiedział się za obniżeniem stawki VAT o 1%. Projekt ustawy miałby zostać złożony już pierwszego dnia jego urzędowania.
Popierany przez Prawo i Sprawiedliwość kandydat pozostaje przy sprawdzonej taktyce i sporo obiecuje rodzinom z dziećmi oraz seniorom. Rodziny z co najmniej dwójką dzieci mogłyby korzystać z PIT 0%, a dla seniorów Nawrocki przygotował waloryzację emerytur o minimum 150 złotych. Polityk zapowiedział także zniesienie podatku Belki i podniesienie drugiego progu podatkowego o dodatkowe 20 tysięcy złotych.
Co ciekawe, na tym wcale nie koniec deklaracji. Kandydat na urząd Prezydenta RP obiecał, że nigdy nie zatwierdzi podatku katastralnego. Co więcej, będzie to zagwarantowane w konstytucji, tak jak i bezpodatkowe dziedziczenie majątku. Nawrocki chce poza tym uprościć polski system podatkowy, tak aby wszystkie składki można było zapłacić jednym przelewem. Brzmi ambitnie.
No dobrze, ale ile to będzie kosztować?
Obietnice Karola Nawrockiego wielu grupom społecznym mogą się spodobać. Trzeba jednak pamiętać o tym, że władza prezydencka w Polsce ma sporo ograniczeń. Prezydent, korzystając z inicjatywy ustawodawczej, może przygotować projekt ustawy. Jest to jedna z jego konstytucyjnych kompetencji, określona w art. 118 Konstytucji RP. W dalszym etapie projekt jest poddawany debacie, głosowaniom oraz ewentualnym poprawkom. Jeśli Sejm i Senat zaakceptują projekt, trafia on ponownie do prezydenta, który podejmuje decyzję o jego podpisaniu. Nie jest więc pewne to, że ustawy przygotowane przez Nawrockiego, nie zostaną odrzucone już na etapie głosowania w Sejmie. W końcu obecnie u władzy nie ma już PiS, które popiera go jako kandydata na prezydenta.
Koszty wyborczych propozycji Nawrockiego są trudne do pełnego oszacowania, ponieważ obejmują liczne zmiany w systemie podatkowym. Jak twierdzi osoba ze sztabu kandydata popieranego przez PiS, jego program „nie będzie bardziej kosztowny niż 800 plus”, co wskazuje na to, że sztab stara się tonować obawy dotyczące obciążeń budżetowych. Mimo to eksperci mają wątpliwości co do realnego wpływu tych reform na gospodarkę.
Kandydat popierany przez PiS proponuje obniżenie stawek VAT o 1 punkt procentowy, co mogłoby kosztować budżet nawet 20 mld zł rocznie. Kolejnym elementem jego programu jest PIT 0 dla rodzin z co najmniej dwójką dzieci, co według szacunków miałoby kosztować około 5,5 mld zł. Propozycja podniesienia progu podatkowego z 120 do 140 tys. zł mogłaby natomiast obciążyć budżet kwotą około 4,5 mld zł, choć rzeczywiste koszty mogą być wyższe ze względu na wzrost wynagrodzeń. Do tego dochodzą wysokie waloryzacje emerytur, zniesienie podatku Belki do kwoty 140 tysięcy złotych czy spora podwyżka 14. emerytury.
W kuluarach słychać głosy, że Prawo i Sprawiedliwość chce zmienić swój image. Już nie chce być partią rozdającą pieniądze, a wspierającą ludzi pracujących.
Sławomir Dudek z Instytutu Finansów Publicznych krótko podsumował obietnice Karola Nawrockiego:
Widać strategię taką, że zmniejszyć podatki, ale zwiększyć lub utrzymać wydatki. Czyli idziemy w kierunku irlandzkich niskich podatków, ale wydatki chcemy mieć skandynawskie, szwedzkie łącznie z dodatkowymi ogromnymi wydatkami zbrojeniowymi. I to jest strategia na 100 proc. długu w relacji do PKB. Bo jeśli nic nie zrobimy z wysokim deficytem, to w półtorej dekady nasz dług wzrośnie do takiego poziomu.
Wydaje się więc oczywiste, że na realizację wszystkich obietnic wyborczych nas po prostu nie stać.