Już teraz powinnyśmy myśleć o tym, jak zakończyć zerowy VAT na żywność

Podatki Zakupy Dołącz do dyskusji
Już teraz powinnyśmy myśleć o tym, jak zakończyć zerowy VAT na żywność

Koniec zerowego VAT na żywność na razie został odłożony w czasie do 31 marca przyszłego roku. Co dalej? O losach opodatkowania podstawowych produktów spożywczych zdecyduje przyszły rząd. Już teraz nowa władza powinna myśleć o przygotowaniu Polaków na powrót do podatkowej normalności. W przeciwnym wypadku stracimy na tym wszyscy. 

Mateusz Morawiecki na do widzenia przedłużył zerową stawkę VAT na produkty spożywcze, ale tylko o kwartał

Zerowy VAT na niektóre produkty spożywcze był jednym ze sposobów rządu Mateusza Morawieckiego na doraźne łagodzenie skutków galopującej inflacji. Czy zadziałał? Trudno powiedzieć. Ceny żywności pomimo de facto zwolnienia z podatku od towarów i usług rosły przez ostatni rok w ekspresowym tempie. Nie powinno więc dziwić, że odchodzącą władzę Zjednoczonej Prawicy mogło kusić, by nie przedłużać na przyszły rok tego konkretnego rozwiązania.

Nie ma się co oszukiwać: chwilowy rząd Morawieckiego został praktycznie zmuszony do wydania na ostatnią chwilę rozporządzenia, które odkłada koniec zerowego VAT na żywność do 31 marca 2024 r. Czemu tylko przez pierwszy kwartał? Pobudek można się łatwo domyślić. Chodzi z pewnością o to, by jak najbardziej uprzykrzyć życie politycznym konkurentom, którzy pozbawiają PiS władzy. Być może rządzący wiedzą też, że na dłuższą metę dalsze utrzymywanie stawki zerowej nie jest najlepszym pomysłem.

Powodów jest kilka. Najbardziej oczywistym wydają się same koszty zwolnienia podstawowych produktów spożywczych z podatku od towarów i usług. Jeśli wierzyć załączonej do rozporządzenia ocenie skutków regulacji, ten jeden kwartał oznacza 3 mld zł mniej w budżecie, który i tak prawdopodobnie trzeszczy w szwach.

Kolejnym problemem jest to, że koniec zerowego VAT na żywność i tak musi w końcu nastąpić. Nikt chyba nie wyobraża sobie, że stanie się on stałym elementem naszego systemu podatkowego. Prędzej czy później inflacja w Polsce wróci do w miarę rozsądnego poziomu.

Obecnie wynosi ona ok. 6,5 proc. Już teraz trudno ją porównywać do 18,4 proc. z lutego. Nie jest to może cel inflacyjny NBP, ale wskaźniki jasno sugerują poprawę sytuacji. Czy Polacy odczuwają ją w trakcie zakupów to już zupełnie osobna sprawa. Warto także wspomnieć, że Komisja Europejska prędzej czy później zacznie się zadawać pytania o to, czemu Polska wciąż utrzymuje specjalny kryzysowy środek w momencie, gdy kryzys już minął.

Postawmy sprawę jasno: koniec zerowego VAT na żywność jest nieunikniony, podobnie jak kolejny wzrost cen

Koniec zerowego VAT na żywność najprawdopodobniej oznacza, że po raz kolejny producenci i sprzedawcy doliczą tych kilka procent do cen swoich towarów. Tym samym znowu będziemy mieli do czynienia z chwilowym wzrostem inflacji. To bardzo ważne dla poszczególnych stronnictw politycznych. Z punktu widzenia PiS to sytuacja idealna. Nieuchronny wzrost cen żywności będą się starali przedstawić jako „winę Tuska” i roztaczać wizje tego, jak to oni dbali o portfele Polaków. Mateusz Morawiecki już teraz próbuje to robić.

Przyszły rząd musi wybrać moment, w którym przywróci pierwotną stawkę VAT na produkty spożywcze. Trudno byłoby oczekiwać, że stanie się to już wraz z końcem marca przyszłego roku. Byłoby to idealne wpisanie się w retorykę poprzedników. Wydaje się też, że inflacja wciąż jest nieco zbyt wysoka. Tym samym już teraz powinni myśleć nad rozsądną strategią wyjścia. Powinni możliwie szybko zakomunikować społeczeństwu, kiedy nastąpi koniec zerowego VAT na żywność i dlaczego decydują się na takie posunięcie. W przeciwnym wypadku ryzykują wybuch społecznego niezadowolenia.

Polacy zaś powinni się przygotować na to, że w pewnym momencie ceny produktów spożywczych znowu skoczą do góry. Wzrost cen jest nieunikniony właśnie dlatego, że wcześniej wprowadzono stawkę zerową. Musi więc nastąpić bolesny moment powrotu do normalności. Praktyka pokazuje też, że nie ma co liczyć na dobroduszność ze strony sprzedawców. Nie sposób przy tym nie zauważyć, że trwały spadek cen i tak nigdy nie był możliwy. Musielibyśmy mieć w Polsce analogiczny kryzys, tyle że deflacyjny.

Co nam pozostaje? Najprostszą odpowiedzią wydaje się zaciśnięcie zębów w trakcie rezygnacji z inflacyjnych programów osłaniających nasze portfele. Tak naprawdę my nie możemy nic z tym zrobić, a rząd nie powinien utrzymywać kryzysowych rozwiązań w nieskończoność. Dlatego powinniśmy zdać sobie sprawę z przyczyn wzrostów cen żywności. Wszystko po to, by nie dawać politykom okazji do zwyczajowego rozgrywania nas dla swoich celów oraz unikania odpowiedzialności za własne decyzje.