Wiele w Zjednoczonej Prawicy musiało się zmienić, żeby w gruncie rzeczy wszystko zostało po staremu. Jarosław Kaczyński w rządzie z całą pewnością nie stanowi jakiejś wielkiej zmiany. Przynajmniej nie jeśli chodzi o funkcjonowanie państwa czy obozu rządzącego. Jest jednak jedna potencjalna korzyść z tego manewru.
Jarosław Kaczyński w rządzie to zwycięstwo Zbigniewa Ziobry, nawet jeśli nieco pyrrusowe
Wśród obserwatorów polskiej sceny politycznej byli tacy, którzy uważali, że ostatnie zamieszanie w obozie rządzącym to kolejna „ustawka”. Byli też tacy, którzy sądzili, że żadnej ze stron nie chodziło ani o zasady, ani o wartości – a po prostu o władzę i korzyści z niej płynące. Mieli rację.
Niedługo Zjednoczona Prawica oficjalnie porozumie się co do dalszego trwania koalicji. Wbrew początkowym zapowiedziom, ogon najwyraźniej zamerdał psem. Minister sprawiedliwości prokurator generalny Zbigniew Ziobro osiągnął swoje dwa strategiczne cele. Przede wszystkim: nie wyleci z rządu. Co więcej jednak: skłonił wreszcie prezesa PiS do wejścia do rządu.
Nie został przy tym najwyraźniej zmuszony ani do wymienienia prokuratora krajowego, skądinąd swojego dobrego kolegi, ani nawet do powściągnięcia udziału swojej partii w toczącej się wojnie ideologicznej. To skądinąd dość zabawne obserwować, jak komunikaty prominentnych polityków PiS z dnia na dzień robiły się coraz mniej wojownicze i coraz bardziej koncyliacyjne.
Oficjalnie Jarosław Kaczyński w rządzie ma jako wicepremier „kierować Komitetem Spraw Wewnętrznych, Sprawiedliwości i Obrony Narodowej”. Po co? Nie wiadomo. Zarówno Mariusz Kamiński jak i Mariusz Błaszczak stanowią zaufanych ludzi nowego wicepremiera. W praktyce chodzi raczej o rozbrojenie tykającej pod rządem bomby w postaci jawnej wrogości pomiędzy Ziobrą a premierem Mateuszem Morawieckim.
Ceną za pozostanie Solidarnej Polskie w rządzie będzie pokorne głosowanie tak jak prezes PiS każe
Oczywiście, takie skonstruowanie nowej funkcji prezesa PiS świadczy jasno, że będzie swoistym nadzorcą przede wszystkim ministra sprawiedliwości. Z pewnością jednak chodzi o to, by Ziobro i jego podwładni nie wykonywali żadnych kroków szkodzących Prawu i Sprawiedliwości. Na pewno nie chodzi chociażby o pieniądze z Funduszu Sprawiedliwości traktowane przez ministra jak kieszonkowe na drobne wydatki. Reforma wymiaru sprawiedliwości będzie kontynuowana – bo życzy sobie tego przede wszystkim Jarosław Kaczyński.
Ceną za pozostanie w rządzie będzie poparcie dwóch ustaw: „Piątki dla zwierząt” oraz „Bezkarności Plus„. W pierwszym przypadku głosy Solidarnej Polski będą szczególnie istotne. Wiele wskazuje na to, że może zaistnieć konieczność odrzucenia prezydenckiego weta. Prezydent Andrzej Duda może oczywiście zawsze skomplikować sprawy prezesowi Kaczyńskiemu i skierować ustawę do Trybunału Konstytucyjnego.
Co jednak istotne: „Bezkarność Plus” najprawdopodobniej zostanie zmodyfikowana w taki sposób, by Zbigniew Ziobro wyszedł z całej awantury z twarzą. Same zmiany zapewne będą czysto kosmetyczne – jednak idące dalej niż ostatnie poprawki do projektu.
Jedyne co Kaczyński w rządzie zmieni z całą pewnością to wystąpienia sejmowe posłanki Klaudii Jachiry
Można by się zastanawiać, czy Kaczyński w rządzie nie jest osłabieniem pozycji premiera Morawieckiego. Resorty siłowe będzie nadzorować sam prezes PiS, wpływ szefa rządu na nie będzie czysto iluzoryczny. Tylko czy do tej pory było inaczej? Gabinet Mateusza Morawieckiego w gruncie rzeczy i tak jest rządem Jarosława Kaczyńskiego. Rolą premiera jest zajęcie się gospodarką i swoją częścią polityki zagranicznej. Jego wpływ na to co w swoim udzielnym księstwie robi chociażby Ziobro nigdy nie wydawał się zbyt duży.
W praktyce więc w funkcjonowaniu rządu wiele się nie zmieni. Scena polityczna znowu się ustabilizuje – po kryzysie wywołanym i zażegnanym przez samych rządzących. Pomijając być może sytuację opozycji. Dla niej Kaczyński w rządzie to okazja do przypomnienia Polakom, że ci jeszcze istnieją. Jak się okazuje, zamiast domagać się wotum nieufności wobec Zbigniewa Ziobry, Platforma Obywatelska postanowiła złożyć taki wniosek wobec nowego wicepremiera.
Szanse na jakiekolwiek skutki wykraczające poza krótką sejmową awanturkę są znikome. Stabilna większość sejmowa znowu-Zjednoczonej Prawicy z łatwością odrzuci opozycyjny wniosek. Warto jednak zauważyć, że całe zamieszanie przyniosło jeden faktyczny przełom. Posłanka KO Klaudia Jachira nie będzie już najwyraźniej zaczynać swoich wystąpień sejmowych słowami „szeregowy pośle Kaczyński”.
Prezes PiS został w końcu zmuszony do wzięcia formalnej odpowiedzialności za swoje rządy. O ironio – przez Zbigniewa Ziobrę.