Oko za oko, ale nie w Europie
22 lipca 2011 roku miał miejsce jeden z najkrwawszych ataków terrorystycznych w historii. Pojedynczy zamachowiec, Anders Breivik, zabił 77 osób, z czego 69 na niewielkiej wyspie Utøya. Kolejnych 319 zostało rannych, w tym wielu ciężko. Nieco ponad rok później zamachowiec został skazany na 21 lat pozbawienia wolności z możliwością bezterminowego przedłużenia kary. To najwyższa możliwa kara w Norwegii.
Czy jest ona adekwatna do czynu? Dla porównania w niektórych stanach USA Breivik - i ktokolwiek inny na jego miejscu - otrzymałby 77 kar śmierci lub co najmniej kilkaset lat więzienia, gdyż kary za każdą ofiarę byłyby ze sobą sumowane. Tymczasem Breivik nie dość, że może wyjść na wolność już w 2032 roku, to jeszcze śmieje się wszystkim w twarz, żądając roszczeniowo nowych generacji PlayStation i najnowszych gier na życzenie. Oburzające w tym wszystkim jest to, że jego cela w ogóle nie przypomina celi z pryczą, lecz luksusowy apartament.
Takich zamachowców jest o wiele więcej. Na zachodzie Europy, głównie w Belgii, Francji i Niemczech, systematycznie dochodzi do aktów terrorystycznych popełnianych przez muzułmanów. Także i oni mogą liczyć na stosunkowo wygodne więzienie, a najwyższy przewidywany wymiar kary to dożywocie. Unia Europejska zakazuje bowiem kary śmierci, uważając ją za barbarzyństwo. W UE uważa się słusznie, że w wyniku potencjalnego błędu sędziowskiego może zostać skazana niewinna osoba. Dlatego też kara śmierci powinna być zarezerwowana tylko dla tych osób, których wina jest bezsprzeczna. Mam na myśli nie tyle naocznych świadków, z którymi różnie bywa, a o testy DNA czy zapisy z monitoringu.
Sprawdź polecane oferty
RRSO 19,91%
Kara śmierci w Polsce
Kara śmierci w Polsce została oficjalnie zniesiona w 1998 roku, choć nie wykonywało się jej tak naprawdę od 1988 roku. Ostatni taki wyrok miał miejsce 21 kwietnia 1988 r. na Andrzeju Czabańskim, który został skazany za gwałt i morderstwo. Od tego czasu za takie czyny grozi u nas maksymalnie wyrok dożywocia. Niestety dobrze wiemy, jak to działa: jeśli oskarżonemu grozi w teorii do 25 lat, dostanie wyrok skazujący na 15, a za dobre sprawowanie i tak wyjdzie za lat 10. Hańba.
Zdaje się, że w ostatnich czasach w Polsce dochodzi do większej liczby morderstw, zabójstw i innych ciężkich przestępstw, a przynajmniej są one częściej donoszone przez mass media. Zawsze czytam komentarze internautów (niestety coraz więcej serwisów newsowych wyłącza możliwość komentowania), żeby dowiedzieć się, jakie jest stanowisko społeczeństwa i zawsze uderza mnie jedno. W przypadku tragicznych wydarzeń coraz głośniej domagamy się przywrócenia kary śmierci, która co prawda nie przywróci zmarłego do życia, ale wyeliminuje raz na zawsze zagrożenie w postaci osoby, która i tak na nowo zacznie zabijać po opuszczeniu więzienia. Nieważne, czy wyjdzie za lat 8, 12 czy 20. Umówmy się, w przypadku takich ludzi - choć trudno ich nazwać ludźmi - resocjalizacja nie ma po prostu sensu.
No właśnie. Oprócz przywrócenia kary śmierci wielu z nas jest niezadowolonych z haniebnie niskich wyroków za popełnione czyny. Wydaje się oczywiste, że system kar trzeba całkowicie przebudować i poprawić, bo nie może być tak, że np. pirat drogowy pędzący 3-krotnie szybciej niż pozwala dopuszczalna prędkość, zabija niewinne osoby i grozi mu maksymalnie kilka lat więzienia.
Wielu i tak uważa, że kara śmierci to okrucieństwo i cofanie się do średniowiecza. Nie - do średniowiecza już się cofnęliśmy, wystarczy obejrzeć lub przeczytać codzienne wiadomości. Być może jest tak właśnie przez brak odstraszacza w postaci ostatecznej kary w kodeksie karnym. Inni przeciwnicy kary śmierci będą argumentować, że jest ona niezgodna z prawami człowieka. Ja zadam inne pytanie: czy ktoś, kto z zimną krwią pozbawił innego człowieka życia, zasługuje na prawa człowieka? A jeśli tak, to dlaczego? Jak mają się czuć bliscy ofiar, którzy widzą, jak osoba odpowiedzialna za ich śmierć wychodzi po latach z więzienia?
A skoro mowa o więzieniu, to alternatywą dla kary śmierci mogłyby być tylko i wyłącznie ciężkie roboty, w których skazani musieliby zapracować na swoje utrzymanie. Tymczasem skazani za morderstwa w Polsce może nie mogą liczyć na aż taki luksusy jak w Norwegii, ale i tak mają darmowego dentystę na zawołanie, TV, konsole do gier czy siłownię.