Kiedy czytaliśmy e-mail, który wpłynął do naszej redakcji, mieliśmy swoiste uczucie deja vu. Przecież to niemalże kopia sytuacji sprzed miesiąca i znów bohaterem jest sieć sklepów Biedronka.
Nieco ponad miesiąc temu pisaliśmy tekst: Uważajcie na kasy samoobsługowe w Biedronce – ostrzega czytelnik. Zrobią z was złodzieja! Wówczas ochrona Biedronki przesadziła wzięła w jasyr bezradną kobietę, z której próbowano zrobić złodzieja. A wszystko dlatego, że kasy samoobsługowe w Biedronce – znacie je doskonale – są tak beznadziejne.
Krótko po tamtym tekście napisało do nas Jeronimo Martins, wskazując: zrobimy wszystko, by to się nie powtórzyło i prosimy o wybaczenie.
No i długo to nie trwało, a się powtórzyło
W sobotę przed 17.00 zadzwoniłem do córki. Córka odrzekła – „Tato, jadę pomóc Kai” – (Kaja to druga córka) – „Zamknęli ją gdzieś w Biedronce i mówią że ukradła jakieś haczyki”. Nieco się zagotowałem. Mimo złamanej ręki wsiadłem w auto i popędziłem na drugi koniec Krakowa (Biedronka, ul. Lipska 28). Po drodze dzwonię (oczywiście z zestawu głośnomówiącego) do Kai. Kaja w płaczu – „Tato, tu jest policja, oni mówią że ukradłam, kasa mi nie skasowała, co ja mam robić”. Mówię, czekaj, 5 minut i jestem. Docieram na miejsce. Istotnie – są policjanci. Rozkładają ręce – dostaliśmy wezwanie, musieliśmy przyjechać. Jest też ochroniarz i kierowniczka. Nazwiska do dziś nie znam – nie poda „bo jest RODO”.
Czytelnik kontynuuje:
Obsługa sklepu mówi policjantom: widać na monitoringu – że dziewczyna wkłada coś do koszyka, wyciąga, potem znów wkłada. Przecież wiadomo – znamy to chyba wszyscy – waga towaru się nie zgadza, kasa każe: wyjmij i włóż jeszcze raz. Ale dla ochroniarza i kierowniczki to znaczy że próbuje ukraść. Nieważne, że Kaja przy kontroli rachunku stwierdziła z zatroskaniem – „Oj, pomyłka kasy, zaraz dopłacę”. To się nie liczy. Przecież jest złodziejką. Bohaterskiemu ochroniarzowi i kierowniczce udało się ją zatrzymać i przekazać w ręce policji!
Czytelnik wskazuje, że Biedronka umyła ręce, a sprawą rzekomej kradzieży zajmuje się policja. Kolejny też raz jeden z naszych czytelników, a przy tym klientów sieci Biedronka, wskazuje, że kasy samoobsługowe skazują normalnych ludzi na ocieranie się o kryminał. Choć e-mail, który dotarł do naszej redakcji jest nieco chaotyczny, autor ma ewidentny żal, że z powodu złej organizacji technicznych aspektów funkcjonowania kas, jego niepełnoletnia jeszcze przecież córka już narażana jest na tego typu nieprzyjemności.
Raz jeszcze – kasy samoobsługowe w Biedronce są fatalnie zorganizowane
Kasy samoobsługowe w Lidlu wyglądają tak, że stosowny operator kas niczym Keanu Reeves w Matriksie tańczy pomiędzy klientami, rozwiązując ich ewentualne problemy.
Kasy samoobsługowe w Biedronce wyglądają tak, że trzeba przed nią uklęknąć, a następnie czekać kilka minut, aż dotrze do nas pracownik sklepu, którego sieć prawdopodobnie – na to skarżą nam się pracownicy Biedronki – zmusza do robienia na przykład zakupów dla Glovo.
Dziwi mnie też ten agresywny robinhoodyzm pracowników Biedronki, którzy co i rusz palą się do łapania na gorącym uczynku „złodziei”, tylko jakoś dziwnym trafem regularnie piszą do nas pomawiani uczciwi ludzie, którzy raczej nabawiają się w ten sposób traum kas samoobsługowych.