Choroba wysokościowa – wynikająca z niedoboru tlenu w wysokich górach – dotyka wielu alpinistów czy himalaistów. A także: polskich turystów w Tatrach, którzy lubują się w wyprawach w niedopasowanym do warunków pogodowych stroju. I tacy turyści wciąż są bezkarni, choć próbują wejść na Kasprowy Wierch w dżinsach.
Jest zima – jest zimno. To życiowa prawda, którą ludzie poznają gdzieś w okolicach trzeciego roku życia. Tak przynajmniej mi się wydaje, niestety nie pamiętam tego dnia w moim życiu, gdy skojarzyłem, że słowa „zima” i „zimno” nieprzypadkowo są do siebie podobne. W każdym razie pamiętam doskonale, jak mama strofowała mnie za brak czapki na głowie czy przemoczone buty. Reprymendy były konieczne, bo dopasowanie stroju do temperatury to rzecz raczej prosta i racjonalna: t-shirty nosimy latem, puchowe kurtki z kosmicznymi membranami: zimą.
W szczególności dobrze trzeba się ubrać w sytuacjach ekstremalnych lub do tej ekstremalności dążących. Przykładem tego są góry, np. Tatry, w zimę. Gdy temperatura spada grubo poniżej zera, a do tego wieje silny wiatr – wskazany jest odpowiednie odzienie. Ciepłe, wielowarstwowe, odporne na wilgoć, wiatr i temperaturę.
W dżinsach na Kasprowy Wierch, w japonkach na Giewont – Polak potrafi, nawet jak nie potrafi
Jak informuje serwis portaltatrzanski.pl, w niedzielę pewna turystka musiała być ratowana przez TOPR. Powód? Wyglądało to tak:
Uczestnicy Obozu Wędrownego organizowanego przez Portal Tatrzański, którzy około godziny 12:10 schodzili z Kasprowego Wierchu w kierunku Myślenickich Turni usłyszeli wołanie o pomoc. (…) Kobieta była mocno wychłodzona, miała drgawki, ale przede wszystkim była źle ubrana: dżinsy, cienkie rękawiczki czy miejskie buty to nie jest ubiór adekwatny do wycieczki w tak skrajnie niskich temperaturach (termometr na szczycie wskazywał wówczas minus dwadzieścia jeden stopni!).
Świadkowie zdarzenia wraz z prowadzącym grupę Przewodnikiem Tatrzańskim zabezpieczyli poszkodowaną, tj. przekazali jej ogrzewacze, okryli folią NRC oraz osłaniali przed mroźnym wiatrem własnymi ciałami.
Wezwana na pomoc ekipa Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego sprowadziła kobietę w bezpieczne miejsce. Wciąż jednak budzi zdumienie (choć chyba coraz mniejsze), że można – będąc dorosłym i, zdaje się, w pełni władz umysłowych – wybrać się w góry, zimą, w stroju nadającym się co najwyżej do miasta. Ba, pytana o przyczyny takiego niedopasowania stroju do warunków atmosferycznych jedna z osób towarzyszących nieszczęsnej kobiecie odpowiedzieć miała, że – uwaga, to nie żarty – że „na dole było ciepło”.
Wychodzi więc na to, że zgłoszony przeze mnie jakiś czas temu – pół żartem, pół serio – pomysł, aby przed wpuszczeniem turysty na górski szlak testować jego inteligencję, nie jest taki zupełnie pozbawiony sensu. W przeciwnym wypadku znowu za chwilę usłyszmy, że Morskie Oko jest okupowane przez zagubionych wycieczkowiczów, a z Giewontu trzeba sprowadzać helikopterem turystkę w szpilkach i ołówkowej spódnicy. Choć może sensowniejszym rozwiązaniem byłyby surowe kary finansowe za korzystanie z pomocy TOPR w sytuacjach sprowokowanych wyłącznie własną głupotą.