Pieniądze z nadgodzin trafią do… pracodawcy według nowej wersji kodeksu pracy

Gorące tematy Praca Dołącz do dyskusji (663)
Pieniądze z nadgodzin trafią do… pracodawcy według nowej wersji kodeksu pracy

Chcesz pieniędzy za nadgodziny? Przykro nam, ma je twój szef. I sam może zdecydować, co z nimi zrobić, ma do tego kilka możliwości. W praktyce możesz zostać wysłany na przymusowy urlop właśnie wtedy, kiedy potrzebujesz zastrzyku gotówki.

Wydawałoby się, że w naszym przepięknym nadwiślańskim kraju prawo pracy dostosowuje się tak, by i pracownik, i pracodawca był zadowolony. Okazuje się jednak, że ci pierwsi będą mieli spore uwagi co do zmian proponowanych przez rząd. Tym razem chodzi o pieniądze za nadgodziny. Jak się okazuje, trafią one do pracodawcy, na specjalny rachunek, i będzie on mógł rozdysponować je na kilka sposobów.

Kodeks pracy nadgodziny

Środki zgromadzone na „specjalnym koncie” będzie można użyć na trzy sposoby: po pierwsze, pracodawca będzie mógł wysłać swojego pracownika na bezpłatny urlop (i płacić mu pensję z tych pieniędzy). Po drugie, może on obniżyć mu wymiar czasu pracy, zaś różnice wypłacać ze środków, które zgromadził za nadgodziny. Po trzecie, możemy sami wystąpić o urlop bezpłatny, ale decydujący głos w tej sprawie będzie miał pracodawca. To zresztą pokrywa się z poprzednimi pomysłami, w imię których nowy kodeks pracy zabierze Polakom długie weekendy – bo to szefowie będą rozsądzać, kiedy ich pracownikom wolno się urlopować. Jeśli dojdą do tego te urlopy bezpłatne za nadgodziny może się okazać, że szef będzie panem i władcą czasu wolnego pracownika.

Co się stanie z pieniędzmi, które pracownik będzie chciał wypłacić przy odejściu z pracy? Pracodawca powinien to zrobić, ale w praktyce może go po prostu wysłać na ów „urlop bezpłatny” i w ten sposób wypłacić mu rzeczoną sumę.

Szef wie lepiej

Nie trzeba chyba mówić, że taka barbaryzacja nowego kodeksu pracy tylko pogorszy relacje pomiędzy pracownikami, a ich szefami. Jeśli pracodawca będzie miał władzę nad czasem wolnym swojego podwładnego, to w zasadzie będzie miał go w garści. Z drugiej strony, należy też zrozumieć szefów, których podkomendni w niespodziewanych momentach żądają urlopu (jest to o tyle problematyczne, że kiedy pracy jest dużo i nie ma kto jej wykonać, to firma ponosi straty). Jest to chyba jednak jeden z najgorszych sposobów układania relacji pomiędzy pracodawcą i jego pracownikiem. I, jak wszystkie tego typu prawa, doprowadzi do nadużyć.