Do nowelizacji kodeksu pracy nasz rząd podchodzi jak pies do jeża. Z jednej strony chciałoby się zrobić rewolucję, ale każdy kolejny pomysł okazuje się klapą. Dlatego, zamiast procedować rewolucyjny projekt, lepiej zmiany wprowadzać powoli. Rząd wcale nie porzucił chęci znowelizowania prawa pracy.
Kodeks pracy obowiązuje od ponad czterdziestu lat. Spora część tego czasu upłynęła pod znakiem poprzedniego systemu. Nawet jeżeli odstawimy na bok kwestie polityczne, to nie sposób nie zgodzić się z twierdzeniem, że ten akt prawny nie do końca pasuje do obecnej dynamiki rynku pracy oraz stosunków na nim panujących. Z jakiegoś powodu, obecny rząd ma awersje do wszystkiego, co swoimi korzeniami sięga tamtego okresu naszej historii. Dlatego postanowiono rozpocząć pracę nad nowym kodeksem. Takim, który odpowiadałby potrzebom całego społeczeństwa i był na miarę jego możliwości.
Cele były jak najbardziej słuszne, niestety gorzej z ich wykonaniem. Powstałe projekty kodeksów pracy były tak fatalne, że ministerstwo od razu zapowiedziało, że nie ma najmniejszego zamiaru dalej ich procedować. Oba akty prawne były naszpikowane katastrofalnymi rozwiązaniami jak dobra kasza skwarkami. To nie znaczy jednak, że wszystkie były złe. Dlatego rząd chce te skwarki powybierać i wprowadzić do obowiązującego kodeksu.
Kodeks pracy – nowelizacja ma wykorzystać niektóre propozycje ze słynnych projektów
W ministerstwie pracy trwają prace nad nowelizacją kodeksu pracy. Na warsztat wzięto zasady przydzielania urlopów. Jednym z lepiej przyjętych pomysłów komisji kodyfikacyjnej było zrównanie wymiaru urlopu dla wszystkich pracowników. To by oznaczało, że każdemu będzie przysługiwało 26 dni urlopu niezależnie od stażu pracy. To jest ta dobra wiadomość. Złą jest to, że pracownik będzie mógł wykorzystać urlop wyłącznie do końca pierwszego kwartału kolejnego roku. Niewykorzystany urlop najzwyczajniej przepadnie. Nawet jeżeli pracodawca z ważnych przyczyn mu tego urlopu odmówi. Jedynym wyjściem będzie możliwość domagania się od szefa rekompensaty za tak zmarnowany urlop.
Pracodawca oczywiście będzie mógł z ważnych przyczyn odmówić pracownikowi urlopu. Będzie jednak musiał liczyć się z obowiązkiem zapłaty zadośćuczynienia w wysokości dwukrotności świadczenia urlopowego. Zmienić mają się również zasady dotyczące urlopu na żądanie. Wciąż będzie można o niego wystąpić przez 4 dni w roku. Po nowelizacji jednak zamiar skorzystania z niego trzeba będzie zgłosić najpóźniej na 24 godziny przed wzięciem wolnego.
Prace nad nowelizacją mają ruszyć z kopyta po wakacjach, aby przed końcem roku poznać konkretne brzmienie nowych przepisów. Minister wydaje się świadoma zamieszania, jakie wprowadziły propozycje komisji kodyfikacyjnej. Dlatego zapowiedziała, że nie chce wywoływać żadnej awantury z nowymi przepisami. Dziennik Zachodni przywołuje jej wypowiedź.
– Chcę uspokoić i stworzyć pole do spokojnej decyzji. Jak będziemy mieli ten pierwszy szlif uzgodniony ze stroną społeczną to powiemy, to jest to. Nie chcemy żadnej awantury.