Kapitał na transakcję ma być zabezpieczony, zespół ma stać w gotowości, a mimo to wszystko rozbija się o politykę i kolejne przesuwanie terminów przez Waszyngton. Z jego perspektywy problemem nie jest zebranie pieniędzy, tylko to, że nikt nie potrafi powiedzieć, kiedy w ogóle da się ten biznes dopiąć.
Kongres w 2024 r. przyjął ustawę, która zobowiązała chińskiego właściciela TikToka, ByteDance, do sprzedaży amerykańskich części aplikacji albo pogodzenia się z blokadą dla użytkowników w USA. Pierwotny termin miał przypaść na styczeń 2025 r.
Uzasadnienie ustawodawców było oparte o ryzyko dla bezpieczeństwa państwa: obawę, że powiązania ByteDance z Chinami mogą oznaczać presję polityczną, próbę wpływania na debatę publiczną oraz dostęp do danych Amerykanów. TikTok i ByteDance od początku zaprzeczały, by istniały podstawy do takich zarzutów, ale spór nie zatrzymał się na poziomie deklaracji.
Ustawa została podpisana jeszcze za prezydentury Joe Bidena i utrzymana w mocy przez amerykański Sąd Najwyższy na początku 2025 r. To zamknęło najważniejszą ścieżkę obrony i przeniosło ciężar rozmowy z sal sądowych na poziom decyzji administracyjnych i negocjacji międzypaństwowych.
Od tamtej pory dedlajny były już wielokrotnie odsuwane, a Donald Trump ma być gotów zrobić to ponownie
Inwestorzy są więc w sytuacji, w której muszą utrzymywać gotowość transakcyjną bez pewności, czy i kiedy nastąpi moment, w którym da się złożyć podpisy. To nie jest komfortowe nawet dla miliarderów, bo duże finansowanie nie lubi wielomiesięcznej niepewności, a rynek szybko zaczyna dyskontować ryzyka.
Największym kłopotem nie jest jednak sama zgoda polityczna na sprzedaż, tylko odpowiedź na pytanie, co dokładnie jest sprzedawane. TikTok to nie tylko marka, aplikacja i baza użytkowników. Najcenniejszą częścią układanki jest technologia, przede wszystkim system rekomendacji, który decyduje o tym, co użytkownik widzi i jak długo zostaje w aplikacji.
To właśnie algorytm jest sercem produktu, a zarazem elementem, którego oddanie może być dla ByteDance najtrudniejsze. W praktyce można kupić firmę, infrastrukturę i umowy reklamowe, ale bez algorytmu kupuje się dużo mniej, niż sugeruje popularność platformy.
McCourt deklaruje, że chciałby przejąć TikToka w modelu odciętym od chińskiej technologii. Mówi o rezygnacji nie tylko z rozwiązań właściciela, ale także z samego algorytmu rekomendacji w dotychczasowej formie. W zamian jego inicjatywa Project Liberty ma dysponować technologią, która mogłaby zastąpić obecne rozwiązania.
To podejście jest logiczne z punktu widzenia amerykańskich obaw o bezpieczeństwo, ale oznacza też realne ryzyko biznesowe. Jeśli zmienia się mechanizm rekomendacji, zmienia się dynamika konsumpcji treści, a to przekłada się na zaangażowanie, czas spędzany w aplikacji i ostatecznie na przychody reklamowe. Dla kupującego jest to więc transakcja, w której trzeba pogodzić wymogi polityczne z utrzymaniem atrakcyjności produktu.
Wokół TikToka krąży jednocześnie wątek inwestorów i graczy technologicznych, o których wspomina Trump
Padały sugestie, że w przejęciu mieliby uczestniczyć wpływowi amerykańscy biznesmeni, w tym osoby z jego politycznego otoczenia. Administracja miała też sygnalizować, że rozmowy mogą zostać domknięte w ramach spotkania Trumpa z Xi Jinpingiem w październiku, ale to nie przyniosło finalnego porozumienia. Kluczowe jest to, że ani ByteDance, ani Pekin nie potwierdziły zgody na sprzedaż, mimo wcześniejszych zapowiedzi z amerykańskiej strony.
McCourt buduje własną koalicję. W jego grupie są m.in. Alexis Ohanian, współzałożyciel Reddita, oraz Kevin O’Leary, kanadyjski inwestor. On sam mówi o ryzyku koncentracji wpływu, ponieważ platformy pokroju TikToka mają ogromny ciężar kulturowy i informacyjny. W jego narracji liczy się to, by aplikacja trafiła do właścicieli, którzy spełniają wymogi prawa, a nie do układu, który zwiększa nierównowagę władzy nad obiegiem informacji.
Na dziś najbardziej realistyczny scenariusz to dalsze przeciąganie liny i kolejne przesunięcie terminu. Alternatywy są dwie: twarda blokada, która byłaby politycznie i społecznie kosztowna, albo sprzedaż w formule akceptowalnej dla USA i Chin, co jest trudne właśnie przez spór o technologię i kontrolę. McCourt może mieć pieniądze i plan, ale nie ma tego, co jest tu decydujące: zielonego światła z obu stron.