
Patryk Słowik – dwukrotny laureat nagrody Grand Press, prawnik, dziennikarz Dziennika Gazety Prawnej, felietonista Bezprawnika
Z informacji Bezprawnika wynika, że co najmniej cztery szpitale wysokospecjalistyczne (nazywane nadal przez wiele osób jednoimiennymi) są obłożone w stu procentach.
- Nie przyjmujemy już pacjentów z koronawirusem. Odsyłamy do pobliskiego szpitala zakaźnego. On też jest na granicy wydolności - mówi nam pracownik jednego ze szpitali jednoimiennych.
Raporty wojewódzkie, w których wskazana jest liczba wolnych łóżek, również pokazują, że sytuacja się pogarsza z dnia na dzień.
Kończą się łóżka dla chorych na koronawirusa
Przykłady?
Sprawdź polecane oferty
RRSO 21,36%
Dane wojewódzkie dla województwa łódzkiego wskazują, że nie ma w nim ani jednego wolnego miejsca na oddziałach chorób zakaźnych dla dorosłych. W Wojewódzkim Specjalistycznym Szpitalu im. dr. Władysława Biegańskiego w Łodzi na oddziale pełnej izolacji oddechowej również nie ma nawet jednego wolnego łóżka.
W województwie śląskim na oddziałach obserwacyjno-zakaźnych także nie ma nawet jednego wolnego miejsca.
- Odsyłamy pacjentów do placówek 100 km dalej. Często muszę wykonać 3-4 telefony, by znaleźć miejsce w jakimś szpitalu dla chorego - mówi nam jeden z lekarzy pracujących na Śląsku.
Województwo lubelskie - ani jednego miejsca w powiatach biłgorajskim, puławskim, chełmskim i Lublinie. W całym województwie (dane dotyczą szpitali podlegających wojewodzie) - 21 wolnych łóżek.
Mazowieckie? Łącznie 20 wolnych łóżek.
- Spodziewamy się, że za 3-4 dni będą potrzebne daleko idące zmiany organizacyjne. Liczba łóżek maleje z dnia na dzień.
W ciągu ostatnich kilku dni liczba hospitalizowanych z powodu koronawirusa pacjentów wzrosła o ponad 300 osób. Przy czym - jak informuje Ministerstwo Zdrowia - wydolność systemu opieki zdrowotnej jest daleko większa od obecnego obłożenia.
- Jeśli będzie potrzeba, to będziemy zwiększać liczbę łóżek dla tych pacjentów, podobnie jak respiratorów. Tych ostatnich mamy ponad 800 tylko dla pacjentów COVID-19. Dysponujemy też około 6,3 tys. łóżek szpitalnych. Ale te liczby możemy zwiększać. Mamy tu jeszcze bufor bezpieczeństwa. Możemy zwiększyć liczbę łóżek i dostępnych respiratorów, których w całym kraju jest ponad 11 tys. - poinformował wczoraj Wojciech Andrusiewicz, rzecznik Ministerstwa Zdrowia.
Lekarze, z którymi rozmawiamy, nie rozumieją, dlaczego w takim razie muszą odsyłać pacjentów z kwitkiem, a zorganizowanie łóżka dla chorego na koronawirusa wymaga niekiedy wykonania telefonów do kilku szpitali. Łącznie liczba zajętych łóżek szpitalnych wynosi raptem 2,2 tys. - znacznie mniej niż teoretycznie dostępne już teraz łóżka.
"Nie przyjmujemy już pacjentów z koronawirusem"
To, że sytuacja jest zła i pogarsza się z dnia na dzień, potwierdza również prof. Robert Flisiak, prezes zarządu Głównego Polskiego Towarzystwa Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych.
- W ostatnich dniach Ministerstwo Zdrowia popełniło szereg błędów, które doprowadziły do sytuacji, w której dzisiaj, gdyby nie wysiłek i dobra wola moich współpracowników, mógłbym z powodu braku miejsc zamknąć izbę przyjęć w kierowanej przeze mnie klinice - stwierdził Flisiak w rozmowie z portalem gazetaprawna.pl.
Nasi rozmówcy z kolei wskazują, że urzędnicy mają jeszcze duży zapas do wykorzystania - tak jak wskazywał rzecznik resortu zdrowia. Szkopuł w tym, że zwiększenie liczby łóżek będzie odbywało się kosztem przekształcania innych odziałów. W efekcie pogorszy się dostępność do opieki szpitalnej dla osób, które nie chorują na COVID-19, lecz wymagają hospitalizacji z innych powodów.
Łódź ma jeszcze wolne miejsca, ale system ich nie widzi
AKTUALIZACJA: Kilka godzin po opublikowaniu tekstu odezwała się do nas rzeczniczka prasowa łódzkiego oddziału Narodowego Funduszu Zdrowia. Z rozmowy wynika, że na terenie województwa łódzkiego w praktyce są wolne łóżka dla osób chorych na koronawirusa, tylko "nie widzi" ich system obsługiwany przez służby urzędu wojewódzkiego. Jest on nieprzystosowany do obecnej sytuacji.