Kontrola skarbowa nie jest po to, aby było legalnie – tylko po to, aby fiskus miał z tego wpływy do budżetu w postaci zapłaconych, zaległych podatków. To już oficjalna polityka Krajowej Administracji Skarbowej, ujawniona w piśmie skierowanym od urzędników niższego szczebla.
Mój pierwszy tekst na Bezprawniku (pisany jeszcze wtedy, gdy czytali go głównie znajomi i znajomi znajomych – a teraz, jak pisze nasz redaktor naczelny, to już milionowa co najmniej rzesza internautów) opisywał dzielną walkę Straży Miejskiej w Szczecinie o wpływy do miejskiej kasy. Strażnicy, miast dbać o porządek w mieście, skupiać się mieli na najbardziej dochodowych „interwencjach” – wszystko po to, aby załatać lukę w budżecie po zlikwidowaniu fotoradarów.
Okazuje się, że ówczesna, lokalna inicjatywa nie jest odosobniona. Państwo polskie, reprezentowane przez Krajową Administrację Skarbową, próbuje dokładnie tego samego. Spójrzcie na pismo KAS, jakie ujawniono na facebookowej stronie Białe Kołnierzyki:
Kontrola skarbowa jak praca w korpo – target sam się nie wyrobi
Na pierwszy rzut oka nie ma tu nic zdrożnego. Ot, organy kontroli skarbowej każą pracownikom przeprowadzającym kontrole na skupianiu się na realnych (tj. wyrażonych w złotówkach) efektach kontroli. Z perspektywy podatnika (tego, który akurat nie jest kontrolowany) to wręcz świetnie, że urzędnicy mają się skupiać na tym, aby Rzeczypospolita Polska skutecznie ścigała zwyrodnialców oszukujących na podatkach. Pytanie tylko, czy nie jest to zbyt daleko idąca droga na skróty.
Niepokoją np. sugestie, że urzędnik ma się skupiać nie na prawidłowości dokonywanych czynności, a na… robieniu odpowiedniego PR Krajowej Administracji Skarbowej. Tak przynajmniej można odczytać fragment mówiący o przekonywaniu kontrolowanego, że „ustalenia organu są oparte na mocnych podstawach faktycznych i prawnych”. A co, jeśli nie są? Kontroler ma blefować?
No i clou problemu: skupianie się nie na oszustach dużego kalibru, ale takich podatnikach, którzy są po prostu wypłacalni. To, w połączeniu z prikazem wydawanie decyzji o zabezpieczeniu na majątku obowiązanego, powoduje, że urzędnicy nie mają wyjścia. Muszą skupiać się na wyrabianiu targetu, na wpływach, a nie (tylko) na rzetelnym ściganiu oszustów. To powoduje, że pseudoprzedsiębiorcy (a raczej: przestępcy), którzy odpowiednio zbudowali swój lewy biznes i szybko ogłosili upadłość bądź założyli firmę „na słupa” – mogą liczyć na swego rodzaju ulgę. To znaczy: może ktoś się nimi zajmie, ale najpierw trzeba pościgać tych grzeszników podatkowych, których przewinienia są mniejsze, ale opiewają na większe sumy. No i: jest z czego ściągać.
Wojna o VAT zbiera swoje żniwo już od jakiegoś czasu. Czy nowe wytyczne KAS w zakresie tego, jak ma wyglądać kontrola skarbowa, zwiększą zaufanie przedsiębiorców do państwa? Wydaje się, że nie.