Polska telewizja, jak gdyby nigdy nic, wyemitowała rosyjski film propagandowy o tym, że Krym należy się Rosji

Zagranica Dołącz do dyskusji (270)
Polska telewizja, jak gdyby nigdy nic, wyemitowała rosyjski film propagandowy o tym, że Krym należy się Rosji

W ostatni poniedziałkowy wieczór, kiedy widzowie Polsatu zobaczyli Avatara, w TVN-ie puszczali „Na Wspólnej”, a na Dwójce “Barwy Szczęścia”, widzowie Tele 5 mogli dowiedzieć się jak wojska Federacji Rosyjskiej w 2014 r. uratowały mieszkańców Krymu przed krwiożerczymi bojówkami nacjonalistów ukraińskich szkolonych na terenie Polski.

W dobie trwałego trendu spadku zainteresowania telewizją rodzime kanały starają się stale poszerzać ofertę programową, starając się przy tym znajdować coraz to nowe nisze na rynku. Z dość zdumiewającą próbą powalczenia o nowy rynek(?) wyszło Tele 5. Mała podpowiedź dla tych, co na szybko nie mogą skojarzyć co to za stacja- jak skaczesz w nocy pilotem po kanałach i nagle trafisz na dziwny program w stylu “seks kamerka”, to to jest to (kolega mi tak tłumaczył). Szybki research ramówki pozwala powiedzieć już nieco więcej – serial “Wytańczyć marzenia”, śmieszne filmiki z internetu puszczane w telewizji i program o ciężarówkach prowadzony przez Piotra Zelta. Słowem, palce lizać.

Ostatnio jednak Tele 5 zaproponowało swoim widzom w godzinach wieczornego szczytu film dokumentalny, produkcji kanału informacyjnego Россия 24 (Rassija 24): “Krym powraca do ojczyzny” (Крым. Путь на Родину). Każdy, kto ma choć  minimalną znajomość realiów panujących u naszego wielkiego sąsiada domyśla się, jak może wyglądać taka produkcja. Niewiele osób jednak jest w stanie odgadnąć, co mogło kierować władzami Tele 5, decydującymi się na pokazanie swoim widzą jawnie prokremlowskiej propagandy.

Krym jest nasz”!

Produkcja w reżyserii dziennikarza Andrieja Kondraszowa to prawdziwy majstersztyk rosyjskiego przemysłu propagandy, nawiązujący stosowanymi metodami do dobrych, radzieckich technik robienia ludziom wody z mózgu.

Film dokumentalny, trwający  w oryginalnej wersji blisko 2 i pół godziny w obszerny sposób przedstawia wydarzenia z Ukrainy przełomu 2013 i 2014 roku. Główną oś stanowią dwie rozmowy przeprowadzone z prezydentem Władimirem Putinem, sypiącym co rusz ciekawymi szczegółami z operacji przejęcia Półwyspu Krymskiego przez Rosję. Wydarzenia oraz sceny je obrazujące zostały dobrane w bardzo selektywny sposób, tworząc w ten sposób korzystny dla Kremla obraz zdarzeń. Tezy stawiane przez prezydenta i narratora w filmie są potwierdzane licznymi wypowiedziami świadków tamtych zdarzeń.

Aby naświetlić w niewielkim stopniu charakter emitowanej przez Tele 5 produkcji przeanalizujmy sam początek filmu. Dokument ukazuje wydarzenia kijowskiego euromajdanu, jako krwawą juntę przeprowadzoną przez ukraińskich nacjonalistów. Obalony prezydent, Wiktor Janukowicz, odbywa w tym czasie dramatyczną ucieczkę z kraju, nadzorowaną bezpośrednio przez Putina. Cudem ocalony przed śmiercią Ukrainiec i jego rodzina stanowią symbol słabości państwa, przejmowanego przez rządne krwi grupy nacjonalistów. Film zupełnie pomija przyczyny i charakter walk mieszkańców Kijowa z państwowymi oddziałami specjalnymi (sam już teraz nie wiem kto tam do kogo strzelał), a Władimir Putin, jak sam stwierdza w filmie, nie podejmuje się oceny prezydentury Janukowicza. Późniejsze wtargnięcie wojsk rosyjskich na teren Krymu zostało ukazane, jako próba uratowania mieszkańców półwyspu przed dalszym rozlewem krwii i realizacją woli tamtejszego suwerena (jak zawsze).

W filmie nie brakuje także polskich akcentów. Zdecydowanie najciekawszy z nich to słynna już teza Putina o obozach szkoleniowych organizowanych w Polsce dla późniejszych członków Prawego Sektora. Zdaniem prezydenta, amerykanie przygotowywali na terenie naszego kraju osoby, mające odpowiadać za dokonanie kijowskiego przewrotu. 

Twórcy ewidentnie nie oszczędzali na przygotowaniu produkcji. Drony, sceny rekonstrukcyjne, efektowne ujęcia kamery – to wszystko zdobi produkcję mającą wywołać wrażenie, zarówno na widzach zarówno krajowych, jak i zagranicznych. Zachęcam oczywiście do zapoznania się z filmem, dostępnym z napisami w kilku wersjach językowych. W Moskwie wiedzą, jak zadowolić i wzbudzić zainteresowanie wśród swoich telewizdzów – w dniu premiery telewizyjnej w 2015 roku w prime timie, obraz ściągnął przed telewizory ponad 40 proc. całej widowni. 

Po co ktoś to u nas pokazuje?

Trudno raczej zakładać, żeby Tele 5 powtórzyło osiągnięty w Rosji wynik. Udział stacji w rynku, zdaniem Wikipedii, wynosi 0,093% i zakładam, że emisja “Krymu” nie przyciągnęła przed telewizory szerszej publiki.

Mam swoją teorię dlaczego ktoś zdecydował się na puszczenie tego filmu, ale jej nie zdradzę, bo nie mam na to dowodów, ani pieniędzy na jakieś procesy. O oficjalne przyczyny pokazania filmy pytać stacji nie trzeba. W sprytny sposób problem wyjaśnia nam to opis zamieszczony na stronie internetowej:

W dokumencie zaprezentowany jest rosyjski punkt widzenia. Poznanie tego stanowiska jest niezbędne dla posiadania pełnego obrazu wydarzeń.

Jest to mój jeden z ulubionych argumentów, legitymizujący opowiadanie każdej, możliwej bzdury wdyskusji. Wiecie, to jest tak, jak rozmawiacie z jakimś znajomym, mówiącymi “uważam, że trzeba czytać wszystko, żeby mieć pełny obraz sytuacji”. I potem ktoś Ci pokazuje ostatni numer gazetki Leszka Bubla. Albo ojca Ziębę mówiącego, że twojej córce urośnie trzecia głowa po zastrzyku z witaminą C. Albo Grzegorza Brauna, opowiadającego o czymkolwiek, bo przecież tak ładnie i sprawnie mówi, więc chyba coś jest na rzeczy.

Otóż nie. Powoływanie się na każdą z możliwych stron dyskusji nie ma nic wspólnego z obiektywnym wyrabianiem sobie opinii. Jako historyk mogę się wymądrzać i wam potwierdzić, że jedną z najważniejszych rzeczy w prowadzeniu badań jest krytyka źródła. Naiwnie wierzę, że ktoś w Tele 5 po prostu jej nie przeprowadził. Z pewnością twórcy pokazanego filmu mieli znacznie bardziej ambitne cele, niż  zwyczajne “zabranie głosu w dyskusji”. Produkcja w 2015 roku została na ceremonii wręczenia nagród telewizyjnych ТЭФИ (TEFI) otrzymała specjalne wyróżnienie za “objaśnienie współczesnej historii”.