Tylko lekarz powiększy usta, wstrzyknie botoks czy wykona liposukcję. Środowisko medyczne wypowiada wojnę salonom kosmetycznym

Gorące tematy Zdrowie Dołącz do dyskusji (372)
Tylko lekarz powiększy usta, wstrzyknie botoks czy wykona liposukcję. Środowisko medyczne wypowiada wojnę salonom kosmetycznym

Możliwe, że już wkrótce to lekarz wykona zabieg medycyny estetycznej, a nie pracownik salonu kosmetycznego. Tego chce Naczelna Rada Lekarska, która podjęła już w tej sprawie stosowną uchwałę. To może z kolei być pierwszy krok do zmiany prawa. 

Lekarz wykona zabieg medycyny estetycznej? Środowisko medyczne naciska coraz mocniej

O pomyśle, by to lekarze mieli wyłączność na wykonywanie zabiegów kosmetycznych, pisaliśmy na Bezprawniku już na początku 2020 r. Myśl, że zabieg kosmetyczny – taki jak np. przekłuwanie uszu – nie będą już wykonywane w salonach kosmetycznych, a w gabinetach lekarskich, wywołała ogromne poruszenie. Działo się to jednak w styczniu, jeszcze przed wybuchem pandemii. W marcu nikt już o kontrowersyjnym pomyśle nie pamiętał.

Wszystko zaczęło się od projektu rozporządzenia w sprawie szczegółowych wymagań sanitarnohigienicznych przy świadczeniu usług fryzjerskich, kosmetycznych, tatuażu i odnowy biologicznej opracowanego przez Ministerstwo Zdrowia. Sam projekt z kolei (który zresztą utknął wtedy w konsultacjach) zakładał możliwość wprowadzenia dodatkowych regulacji co do tego, kto może wykonywać zabieg skutkujący przerwaniem ciągłości skóry (czyli np. przekłuwanie uszu i generalnie piercing, ale i np. tatuaże). Salony kosmetyczne mogłyby zaostrzonych wymogów nie spełniać, co skutkowałoby tym, że to lekarz wykona zabieg kosmetyczny – w gabinecie lekarskim, przy użyciu odpowiedniego sprzętu. Należy jednak zaznaczyć, że sama idea wprowadzenia dodatkowych regulacji w przypadku zabiegów skutkujących przerwaniem ciągłości skóry przyszła z Unii Europejskiej. Członkowie UE mieli obowiązek zastosowania się do ogólnej dyrektywy i dostosowania jej do swojego prawa. Później jednak nadeszła epidemia koronawirusa.

Teraz jednak temat powrócił – głównie za sprawą uchwały Naczelnej Rady Lekarskiej – choć w nieco zmienionej formie. Tym razem lekarze chcą zmiany definicji medycyny estetycznej – zabiegi medycyny estetycznej miałyby być definiowane jako świadczenia medyczne. To z kolei pozbawiałoby kosmetologów możliwości ich wykonywania. A do takich zabiegów należy m.in. wstrzykiwanie botoksu czy innych preparatów, które mają polepszyć wygląd skóry, a także powiększanie ust czy liposukcja. Obecnie już nawet co trzeci salon kosmetyczny wykonuje zabiegi z zakresu medycyny estetycznej.

Bezpieczeństwo klientów czy walka o zysk?

Lekarze argumentują, że klienci, którzy decydują się na zabieg medycyny estetycznej w salonie kosmetycznym narażają się na niebezpieczeństwo. Może np. dojść do gwałtownej reakcji alergicznej, która wymaga podania leków – zdaniem lekarzy kosmetolodzy nie mają odpowiednich kompetencji. Zdaniem lekarzy należy też oddzielić zabiegi typowo pielęgnacyjne i wykonywane na powierzchni skóry od tych bardziej inwazyjnych. Nie można się więc oprzeć wrażeniu, że NRL swoją uchwałą nawiązuje do wcześniejszego projektu Ministerstwa Zdrowia – i próbuje podjąć krok w celu przywrócenia dyskusji o zaostrzeniu rygorów dla branży kosmetycznej.

Mając na uwadze fakt, że rynek medycyny estetycznej i zabiegów estetycznych z roku na rok jest wart coraz więcej (i dynamicznie rośnie), to stawką są ogromne pieniądze. Lekarze chcą – krok po kroku – ograniczyć pole działania salonów kosmetycznych, przejmując jednocześnie ich klientów. Trudno zatem uwierzyć, że środowisko medyczne ma na celu wyłącznie poprawę bezpieczeństwa pacjentów. I to mimo tego, że działalność salonów kosmetycznych faktycznie wymaga wprowadzenia pewnych regulacji – chociażby ze względu na ciągłe pojawianie się nowych rodzajów zabiegów.