Pracownik, który z własnej nieprzymuszonej woli przychodzi do pracy przed czasem to dla wielu firm wzór pracowitości. Zazwyczaj pracodawcy narzekają na to, że pracownicy do firmy przybywają spóźnieni, a pracownicy od nadgodzin migają się, jak tylko mogą. O tym, że jednak nadgorliwość jest gorsza od faszyzmu, przekonał się kierownik pewnego sklepu Lidl w Hiszpanii.
Jean P. był kierownikiem jednego ze sklepów niemieckiej sieci w Hiszpanii. Chociaż w kontekście ostatnich wydarzeń może wypadałoby powiedzieć, że chodzi o kataloński oddział niemieckiej firmy, ponieważ rzecz działa się w Barcelonie. Hiszpan Katalończyk został kilka dni temu zwolniony, a jako powód wypowiedzenia podano mu poważne naruszenie obowiązków pracowniczych i regulaminu sieci. Wielu pomyśli, że pewnie nie wyrobił targetu, co poskutkowało zwolnieniem. Rzeczywistość jest jednak o wiele bardziej kuriozalna. Naruszenie obowiązków pracowniczych polegało na przychodzeniu do pracy średnio godzinę wcześniej niż pozostali pracownicy. Przez 12 lat.
Co więcej, przez ten czas Jean oddawał się… pracy. Nie spędzał tego czasu na odsypianiu imprez, spożywaniu alkoholu czy wyjadaniu sklepowych zapasów. Najzwyczajniej w świecie układał towar, przyjmował dostawy, sprawdzał i aktualizował ceny produktów i dbał o porządek w papierach. Słowem – z własnej i nieprzymuszonej woli przychodził wcześniej do pracy, aby przygotować sklep na otwarcie. Nie wiadomo, czy kierownik był rannym ptaszkiem i lubił pracować w samotności o wschodzie słońca, czy nie wyrabiał się z pracą w przepisowych godzinach. Faktem jest, że sam sobie narzucił taki rygor i nie domagał się z tego tytułu wypłaty nadgodzin.
Według Lidla nadgorliwość jest gorsza od faszyzmu
Właśnie to zostało uznane przez Lidl za poważne naruszenie obowiązków. Według zasad panujących w sieci niemieckich dyskontów pracownicy mają płacone za każdą minutę nadgodzin. Jean P. przychodząc do pracy przed czasem, nie odnotowywał tego czasu w ewidencji nadgodzin. Dodatkowo w tym czasie w sklepie był sam jak palec, co było sprzeczne z kolejnym punktem regulaminu.
Nikogo chyba nie zdziwi fakt, że Hiszpan (Katalończyk?) pozwał swojego byłego pracodawcę. Jako główny argument na swoją obronę podnosi to, że firma tylko i wyłącznie zyskała na jego nadgorliwości. Ponadto nie zmuszał żadnego ze swoich podwładnych do podobnego poświęcenia. Kierownictwo sieci również w żaden sposób nie zabroniło nikomu wcześniejszego przychodzenia do pracy. Prawnik menedżera twierdzi, że jego zachowanie było spowodowane narzuceniem przez sieć nierealnych celów, jakie musiały osiągać sklepy. O zwyczaju tego kierownika wszyscy wiedzieli, a dopiero niedawna reorganizacja sklepu wywołała małe zamieszanie.
Lidl zwalnia…
Wytłumaczenie może być jeszcze inne. Oto niemiecka sieć sklepów w ten sposób próbuje złamać walecznego ducha Katalończyków i w ten sposób przyczynić się do powstrzymania procesu secesji Katalonii.