Skoro walec PiS rozjeżdża wymiar sprawiedliwości, to jego najznamienitsi przedstawiciele powinni się ostro przeciwstawiać. A Małgorzata Gersdorf zachowuje się co najmniej dziwacznie. A to coś niby krzyknie, a to pójdzie do prezydenta, a to powie, że… idzie na urlop. O co jej w ogóle chodzi? A może sama tego nie wie?
Gdy rok temu cała Polska protestowała w obronie sądów, wielu się zastanawiało, czy najwyżsi przedstawiciele palestry aby na pewno zasłużyli sobie na takie wsparcie. Obserwując działania prof. Małgorzaty Gersdorf, I prezes Sądu Najwyższego, można mieć spore wątpliwości. Niektórzy uważają, że sprytnie ona gra o interesy wymiaru sprawiedliwości, nie podkładając się zbytnio PiS. Inni myślą, że cały czas jakoś próbuje się ułożyć z obozem rządzącym (jak tak, to idzie jej raczej średnio). A może odpowiedź jest inna? Może Gersdorf ma z tyłu głowy to, jak władza potraktowała Andrzeja Rzeplińskiego i nie chce, by z jej nazwiskiem zrobiono to samo?
Polska protestuje, Małgorzata Gersdorf idzie na urlop
Podczas jednego dnia Gersdorf zdążyła wskazać swojego następcę, poinformować, że wybiera się na urlop i stwierdzić, że nadal jest I prezes najważniejszego polskiego sądu.
Czy to jakaś misterna gra? Następcą Gersdorf w Sądzie Najwyższym ma być Józef Iwulski. Może to próba wrzucenia na minę obóz rządzący, bo sędzia Iwulski ma również powyżej 65 lat, a to za dużo, aby orzekać w SN według nowych przepisów. Fakt, Iwulski złożył specjalne oświadczenie, ale nie powołał się na ustawę, jak przewidują nowe przepisy, a na konstytucję.
A wybieranie się na urlop w tak sądnych dla jej sądu dniach? Wszyscy zachodzą w głowę czy taka nonszalancja to próba zdystansowania się od protestujących czy może zagranie na nosie władzy. Oczywiście są i inne teorie. Nieźle poinformowany dziennikarz Onetu Andrzej Stankiewicz pisze wprost, że Gersdorf poszła na jakiś układ z obozem rządzącym. Według jego tezy, urlop Gersdorf to próba pogodzenia wody z ogniem. Nie pójścia w otwarty konflikt z władzą, ale jednak stanięcie po stronie konstytucji. – Gersdorf miała się zgodzić na to, że weźmie urlop do czasu, aż unijny trybunał zbada przepisy PiS skracające jej kadencję. Jeśli zostaną one podważone, ma mieć otwartą drogę do powrotu – tak pisze Stankiewicz.
Dziwne ruchy Gersdorf? Ale to już grali
To wcale nie jest pierwsza wolta Gersdorf. W sierpniu 2017 r. Sąd Najwyższy pod jej wodzą zawiesił postępowanie kasacyjne ws. Mariusza Kamińskiego i innych byłych szefów CBA ułaskawionych w 2015 r. przez prezydenta. Było to o tyle szokujące, że nigdy wcześniej prezydent nie ułaskawił kogoś nie skazanego prawomocnym wyrokiem. Tu też Gersdorf stanęła w wyraźnym rozkroku, jakby starała się jakoś dziwnie dogadać z władzą, ale jednocześnie mrugać okiem do wszystkich innych, że jest po stronie prawa, a nie Prawa i Sprawiedliwości.
Co wyszło z tamtej wolty? To, że musi dziś wykonywać kolejne. A pewnie nic to ostatecznie nie da, bo i tak przegra walkę z walcem PiS. A mogła to chociaż zrobić z klasą, jak Andrzej Rzepliński.