Biznes ecommerce Zakupy

Markety powariowały. Inflacja szaleje, a oni chcą spłacać nasze raty za zakupy

Jakub Kralka
12.12.2021
Jakub Kralka
Jakub Kralka
12.12.2021
Markety powariowały. Inflacja szaleje, a oni chcą spłacać nasze raty za zakupy

Czytelnicy w ostatnich tygodniach pytali nas między innymi o to, czy markety z elektroniką powariowały. Sprawdziliśmy.

RTV Euro AGD, Neonet, Media Expert, Media Markt to nie tylko największe sieci sprzedające elektronikę w Polsce, ale też sklepy, które w ostatnich tygodniach zaczęły kusić klientów dość oryginalną promocją.

Markety z elektroniką generalnie i na co dzień lubią nas kokietować promocjami, czasami nieco naciąganymi, a czasem prawdziwymi. Do dziś żałuję zresztą, że nie kupiłem smartfona na Black Friday, bo solidnie od tego czasu podrożały – wbrew temu, co zwykło się mówić o tym święcie konsumpcjonizmu i oszukanych wyprzedażach.

Generalnie jednak z reguły wygląda to tak, że widzimy promocję i jesteśmy w stanie od razu powiedzieć „okej, rozumiem, gdzie sklep ma biznes, ale ja też mam tu biznes, idźmy w to„. Nie tym razem.

Markety z elektroniką kuszą nieracjonalną promocją

Sieci takie jak RTV Euro AGD, Neonet, Media Expert czy Media Markt w ostatnich tygodniach kusiły bardzo dziwną promocją. Otóż zachęcały do kupowania towaru na raty. W porządku – na ratach zarabiają banki, w teorii mogą się nawet podzielić z siecią handlową swoją marżą, ma to sens. Ale w tym wypadku mowa była o ratach 0%, więc – bądźmy szczerzy – marżowego szału nie ma. Ani dla sklepu, ani dla banku.

Raty 0% to oczywiście nadal niezły biznes dla sklepu, bo lepiej nawet troszkę bankowi odpalić i towar sprzedać, niż nie sprzedać. Ale żeby do rat aż tak solidnie dopłacać?

Promocja polegała bowiem na tym, że generalnie towar bardziej opłacało się kupić na raty, niż za gotówkę. Więcej sensu miało kupienie czegoś na raty i natychmiastowe spłacenie całości kredytu w ciągu pierwszego miesiąca, ponieważ tylko w takiej sytuacji market z elektroniką pokrywał 2 raty. Przykład? Przyjmijmy, że chcieliśmy kupić smartfon za 6000 złotych. To znaczy, że musieliśmy za niego zapłacić od razu 6000 złotych. Lub wziąć go w 30 ratach i wtedy płaciliśmy 5600 złotych, bo 400 zł dokładał sklep. Szaleństwo!

Marketom z elektroniką inflacja niestraszna?

Tym większe szaleństwo, że przy obecnej sytuacji w Polsce – inflacja jest zdecydowanie za wysoka – generalnie sprzedaż na raty to kiepski biznes i racjonalny podmiot nie powinien do niej zachęcać, a – przede wszystkim – racjonalny bank na udzielanie takich pożyczek tak ochoczo przystawać. Przecież ta wiedza też na pewno była uwzględniona w relacjach banków i marketów, czyniąc promocję dla marketów jeszcze mniej opłacalną.

Za 30 miesięcy za te 200 złotych raty, które klient przeleje do banku, pewnie będzie można kupić jeszcze mniej, niż dzisiaj. Jeśli dziś 200 złotych to 40 bochenków chleba, to za 2 lata – strzelam – pewnie będą to 32 bochenki. Oczywiście przyjmując abstrakcyjne założenie, że koszt 1 bochenka dziś = 5 zł.

Wyszło od RTV Euro AGD, a reszcie było głupio odpuścić sezon świąteczny?

Motywowany przez zaciekawionych czytelników, sam też żywo zainteresowałem się tym tematem. Zgodnie zastanawialiśmy się gdzie tkwi kruczek. Co ciekawe, pierwszy na moje pytanie odpowiedział jeden z banków wyspecjalizowanych w kredytach udzielanych w ramach marketów z elektroniką – Santander Consumer Bank.

Potwierdzam, że oferta Santander Consumer Banku nie zawiera żadnych kruczków, a wszystkie informacje na temat promocyjnych produktów zawsze są dla klientów dostępne i czytelne. Kredyty ratalne naszego banku oferowane są przy okazji sprzedaży produktów przez pracowników sklepów, które są naszymi partnerami handlowymi. Bywa, że partner handlowy podejmuje decyzję o promocji, która polega na tym, że jedna lub więcej rat jest gratis. W takim wypadku to nasz partner jest jednocześnie fundatorem gratisowych rat. Klient nie ponosi żadnych dodatkowych kosztów związanych z promocją, a co więcej – zwykle nawet oprocentowanie takiego kredytu wynosi 0%, a prowizja 0 zł. Taka oferta zachęca klienta, który w danym momencie nie może pozwolić sobie na jednorazowy, duży wydatek, żeby sfinansować jego zakup wygodnymi, mniejszymi ratami. W ten sposób sklep zyskuje nowego klienta, który zrobił u niego zakupy, a być może powtórzy je w przyszłości. Zyskuje i klient, i sklep.

– tłumaczyła Bezprawnikowi pani Renata Wrzaskowska, Ekspert ds. Projektów Marketingowych w Departamencie Sprzedaży i Relacji z Klientami Biznesowymi, Santander Consumer Bank SA.

To bardzo ważna wypowiedź, ponieważ jasno wskazuje, że te promocje wyszły z inicjatywy marketów z elektroniką, a nie banku. Wszak naturalnym byłoby w tej sytuacji racjonalizować promocję chęcią pozyskania klientów i danych osobowych właśnie przez bank. A było odwrotnie.

Markety milczą jak zaklęte

Same markety natomiast nie były zbyt chętne do komentowania tej sytuacji. Nie udało mi się uzyskać żadnego stanowiska, które mógłbym zacytować w tym tekście.

Nie zostawię was jednak z pustymi rękami. Sytuacja wyglądała tak: z tego typu promocją przed szereg wyrwała się sieć RTV Euro AGD. Pozostałe markety zobaczyły, że ktoś w okresie Black Friday łamanym na przedświąteczne zakupy praktycznie dopłaca kupującym na raty i zareagowały w jedyny racjonalny sposób – klonując promocję. Niekoniecznie z entuzjazmem, natomiast w takiej sytuacji będąc nieco bez wyjścia. Tym samym tajemnica „powszechności” tego typu oferty się rozwiązała.

Próbowałem uzyskać komentarz od sieci RTV Euro AGD, natomiast choć jest to jeden z gigantów polskiego sektora ecommerce i nie tylko… łatwiej dotrzeć do rzeczników Białego Domu, Pentagonu i NASA. Pomimo różnych wygibasów – komentarza nie zdobyłem.