Partnerzy serwisu:
Biznes ecommerce Zakupy

Część marek znika z Zalando. Platforma nie ma litości dla tych „słabych”

Jerzy Wilczek
05.04.2023
Jerzy Wilczek
Jerzy Wilczek
05.04.2023
Część marek znika z Zalando. Platforma nie ma litości dla tych „słabych”

Platforma Zalando fantastycznie rozwijała się w ostatnich latach, a zwłaszcza w czasach pandemii. Gdy lockdowny zniknęły, firma dostała wyraźnej zadyszki. Będą zwolnienia, ale na tym się nie skończy. Firma robi właśnie przegląd marek, które są dostępne na platformie. Mają być tu pewne cięcia.

Zalando stawia teraz na „bardziej selektywne podejście” co do marek, które pojawiają się na platformie – podaje serwis Dla Handlu. „Selektywne podejście” oznacza, że po prostu produkty niektórych firm znikną ze znanego sklepu.

Kilka firm miało już dostać wiadomości, że „nie pasują już do strategii asortymentowej” Zalando, a zatem współpraca się zakończy. Nie chodzi tu na razie o bardzo popularne firmy. Wśród marek, które mają zniknąć, znalazły się na przykład Jimmy Sanders czy Auden Cavill. Do 30 czerwca prawdopodobnie nie będzie już ich w ofercie na stronie. I tyle na razie wiadomo, jeśli chodzi o znikające marki.

Marki znikają z Zalando. Zwłaszcza te „słabe”

Niestety, jak to bywa w świecie wielkich firm IT i ecommerce, zasady doboru marek do oferty pozostają w Zalando tajemnicą. Firma daje tylko do zrozumienia, że proces doboru marek jest stały i że „słabsze” marki mogą z platformy znikać.

W tle jednak jest skomplikowana sytuacja Zalando. Nie jest ona zaskoczeniem – cała branża e-handlu nagle i bardzo szybko rozkręciła się w trakcie pandemii. COVID-19 odpuścił chyba jednak szybciej, niż giganci IT się spodziewali. Branża więc tnie koszty i zatrudnienie oraz próbuje dostosować się do nowej, popandemicznej rzeczywistości. Pod koniec lutego szefostwo firmy wysłało maila, że szykują się zwolnienia kilkuset osób.

„Niektóre części firmy zbytnio się rozrosły i pojawił się poziom złożoności, który wpłynął na zdolność do szybkiego działania” – tak miała brzmieć treść maila. To już układa się w pewien trend – wielkie firmy internetowe chcą teraz być bardziej kompaktowe, mniej ociężałe, ale szybciej reagować na zmiany – niczym startupy (którymi przecież kiedyś te wszystkie firmy były). To oznacza mniej pracowników, jeszcze wyraźniejsze skoncentrowanie się na innowacyjnych technologiach, ale i mniejszą ofertę. Kto wie, może zatem czasy, w których sklepy internetowe oferowały dosłownie wszystko, co można sobie wyobrazić, też powoli odchodzą do przeszłości.