KGHM zwolnił zaszczepionych pracowników z obowiązku noszenia maseczek na terenie miejsca pracy. Niezaszczepieni uznali, że to przejaw dyskryminacji. W całej sprawie jest jednak drugie dno: maseczki w KGHM dalej muszą nosić zaszczepieni pracownicy zewnętrznych firm pracujących na rzecz konglomeratu.
Brak obowiązku noszenia maseczek dla zaszczepionych nie dyskryminuje niezaszczepionych
Luzowanie obostrzeń wyłącznie dla osób zaszczepionych denerwuje stanowi w obecnym stanie prawnym dość delikatną kwestię. Zwłaszcza wówczas, gdy różnicować sytuację zaszczepionych i niezaszczepionych zdecyduje się firma. Najczęściej ci drudzy, w tym także antyszczepionkowcy, podnoszą raban. Tak też stało się w przypadku KGHM.
Firma zdecydowała, że zaszczepieni pracownicy nie będą musieli nosić maseczek na terenie miejsca pracy. Z takim stanem rzeczy najwyraźniej nie mogą się pogodzić niektórzy niezaszczepieni. Różnicowanie sytuacji obydwu grup uważają za przejaw sanitarnej dyskryminacji. Jak informuje Gazeta Wyborcza, po protestach ze strony pracowników informacja o nowym zarządzeniu bardzo szybko zniknęła ze strony internetowej KGHM.
Maseczki w KGHM nie są w tym wypadku żadną nowością. Warto przypomnieć przypadek rzekomej segregacji sanitarnej w kinach Helios. Tamta awantura skończyła się wycofaniem się przez przedsiębiorstwo z ułatwień dla zaszczepionych, pod naporem wściekłego antyszczepionkowego tłumu. W grę wchodziły między innymi wyzwiska i groźby kierowane wobec pracowników Heliosa.
Samo umożliwienie zaszczepionym rezygnacji z noszenia maseczek na terenie miejsca pracy nie stanowi oczywiście żadnej dyskryminacji. Podobnie zresztą sprawy mają się w przypadku klientów kin. Osoba zaszczepiona uzyskuje czysto fakultatywną możliwość, uzyskiwaną poprzez dobrowolne okazanie na przykład certyfikatu covidowego. Domyślną regulacją pozostaje obowiązek noszenia maseczki.
Niezaszczepieni zaś zawsze mogą się po prostu się zaszczepić (jeśli nie ma do tego przeciwwskazań medycznych), jeśli tak bardzo zależy im na wyłączeniu spod obowiązywania obostrzeń. Po raz kolejny warto jednak wspomnieć, że cały problem by nie istniał, gdyby rządzący zdecydowali się w końcu oficjalnie uznać szczepienia przeciw Covid-19 za obowiązkowe. Ich obecny „dobrowolny” charakter nastręcza problemów i państwu i przedsiębiorcom.
Maseczki w KGHM mogą stanowić przejaw dyskryminacji – ale pracowników zewnętrznych, nie niezaszczepionych
Przeciwnicy luzowania obostrzeń dla zaszczepionych często podnoszą także argument, że nie ma jak weryfikować stanu zdrowia danej osoby. Tyle tylko, że przedsiębiorcy wcale nie muszą mieć dostępu do danych medycznych danej osoby. Nie bez powodu po pełnym zaszczepieniu wystawiane są wspomniane unijne certyfikaty covidowe. Wystarczy taki wydrukować i po prostu przedłożyć pracodawcy, lub po prostu okazywać uprawnionej osobie w razie wewnętrznej kontroli.
Sytuacja konglomeratu miedziowego ma jednak także drugie dno. Maseczki w KGHM w dalszym ciągu muszą nosić pracownicy zewnętrznych firm świadczących usługi na rzecz konglomeratu. To nawet nie tak, że KGHM jakoś bardzo się tego domaga od kierownictwa swoich „partnerów biznesowych”. Po prostu ci najwyraźniej wolą nie ryzykować utraty kontraktu i egzekwują obowiązek noszenia maseczek z bezwzględną skrupulatnością.
Problem dotyczy między innymi pracowników ochrony, firm sprzątających i zakładowej kuchni. Nie ma przy tym znaczenia, czy dana osoba przechorowała Covid-19 i czy jest zaszczepiona wszystkimi wymaganymi dawkami.
Z punktu widzenia kierownictwa takich przedsiębiorstw to oczywiście dość logiczna postawa. Trudno je winić za chęć zabezpieczenia prawdopodobnie głównego, jeśli nie jedynego, źródła dochodu swojego przedsiębiorstwa. Tyle tylko, że tolerowanie takiego stanu rzeczy przez KGHM może rzeczywiście stanowić pewien przejaw dyskryminacji – nie tyle niezaszczepionych, co właśnie pracowników zewnętrznych firm.