Ostatnio zaszedłem do mojego ulubionego sklepu spożywczego, włożyłem do koszyka jogurt, mleko, a w miejscu masła natrafiłem na dziwną karteczkę.
Głosiła ona: „Masło podaje sprzedawca”
I mówiąc szczerze trochę zbaraniałem, bo masła nawet nie było tam, gdzie zazwyczaj. Wyniesiono je na stanowisko z ciastami i alkoholami, gdzie samoobsługi nie ma, towar podaje zza lady specjalnie w tym celu oddelegowana pani. Pamiętam jak w 2011 roku robiłem zakupy w jednym ze stołecznych supermarketów. Za specjalną szybą trzymali jakieś monitory, chyba jakąś droższą flaszkę, bodajże smartfony. Aby włożyć je do koszyka, trzeba było poprosić o pomoc sprzedawcę. Dziś w tej samej pozycji dóbr luksusowych znajduje się masło.
Postanowiłem więc zapytać co to za reorganizacja sklepu, w którym robię co jakiś czas robię zakupy od mniej więcej 20 lat i przyznam szczerze, że zaskakująco kiepsko znoszę zachodzące w nim średnio raz na 7 lat zmiany. Odpowiedź mnie nieco zaskoczyła: „bo kradną”.
Doszliśmy do etapu, że ludzie kradną masło
Wielokrotnie demonizowałem na łamach Bezprawnika popieranie bezrefleksyjnych rządów socjalistów, przytaczając na przykład historię o tym, jak to populistyczne obietnice ostatecznie zaowocowały tym, że w Wenezueli ludzie stali się tak bogatsi, że aż z głodu musieli zjeść zwierzęta z ZOO.
Może i trochę się spodziewałem, ale jednak nie do końca chciałem w to wierzyć, że lata bezrefleksyjnego rozdawnictwa doprowadzą do sytuacji, w której masło traktowane jest jak towar z pogranicza luksusu.
A najgorsze jest to, że masło nawet tak strasznie nie podrożało
Owszem – wzrost cen masła jest zauważalny. Jeszcze przed rokiem kosztowało trochę powyżej 4 złotych. W grudniu tego roku jednak jego cena wahała się w przedziale 7-8,50 złotego. To oczywiście dramatyczny wzrost w skali dwunastu miesięcy, ale przecież nadal nie aż tak patologiczny.
Tyle, że podrożało praktycznie wszystko, a to już z kolei o wiele większe obciążenie dla portfeli mniej zamożnych ludzi, niż tylko podwojenie cen masła. Co więcej, kostki masła są stosunkowo proste do zwędzenia, a system prawny jest skonstruowany tak, że konsekwencje wyprowadzenia ze sklepu jednej lub kilku kostek i tak będą znikome.
Jeszcze bardziej załamałem się, gdy odpaliłem internetową wyszukiwarkę. Okazuje się, że kradzieże masła w całej Polsce mają już charakter nagminny, a wieści płyną z całego kraju. W niektórym sklepach doszło do tego, że kostki są czipowane.
Masło towarem luksusowym, czyli dalej głosujcie na 500 plusy i inne rozdawnictwa
Nie będę w tej kwestii oryginalny, bo to mantra, którą powtarzam od 2015 roku. Wybieranie nieodpowiedzialnych populistów do sterowania krajowymi finansami zawsze skończy się katastrofalnie. Oczywiście, dostawanie 500 złotych za nic początkowo cieszy, ale bardzo szybko okazuje się, że coraz trudniej za te 500 złotych coś kupić. Tylko, że te 500 złotych się dostawało „na dziecko”, a zakupy w sklepie robią też ci, którzy dzieci nie mają albo już im wyrosły. Dlatego przypominam, że w życiu nie warto iść na skróty. Także w polityce.