Podatek VAT w praktyce często prowadzi obciążają rozmaite absurdy. Rządzący są tego świadomi i starali się je wyeliminować. Problem w tym, że nowa matryca VAT dokłada kilka zupełnie nowych. I tak już będzie – dopóki nie zmieni się sposób myślenia o podatku od towarów i usług.
1 lipca weszła w życie nowa matryca VAT, która tak naprawdę zmienia niewiele
Nowa matryca VAT ma na celu ujednolicenie stawek i wyeliminowanie najbardziej palących absurdów w stosowaniu podatku od towarów i usług. To element zmian w podatkach od 1 lipca tego roku. Rządzący postanowili więc, że owoce cytrusowe będą opodatkowane preferencyjną stawką 5%. Podobnie wygląda sytuacja jadalnych orzechów, czy produktów przeznaczonych dla niemowląt.
Z 23% do 8% spadnie opodatkowanie musztardy, czy przypraw przetworzonych. Przyprawy nieprzetworzone również zostaną objęte stawką 8% – z tym, że w tym przypadku stawka podatku od towarów i usług wzrośnie, z 5%. Brzmi jak przykład całkiem rozsądnego ujednolicenia poszczególnych stawek w obrębie poszczególnej kategorii produktów.
Niestety, inne propozycje idą w odwrotnym kierunku. Najlepsze przykłady takiego działania ze strony ministerstwa finansów są dwa. Z jednej strony wzrośnie VAT na ośmiorniczki i inne owoce morza – do 23%. Resort nie wycofał się także z absurdalnego pomysłu obłożenia lodu – czyli po prostu wody w innym stanie skupienia – taką samą stawką. Zmiana ma objąć lód wykorzystywany w celach spożywczych i chłodniczych.
Widać więc jasno, że nowa matryca VAT nie stanowi żadnej rewolucji. Pomijając już nawet relatywnie niewielkie korzyści dla podatników. Tyle tylko, że to niekoniecznie wina rządzących, którzy ustalają arbitralne stawki na bardzo szczegółowo dobrane kategorii produktów. Problem stanowi sam sposób myślenia o podatku od towarów i usług – będący manifestacją kazuistyki.
Rządy od zawsze różnicują stawki podatku VAT arbitralnie, według swojego widzi-mi-się i doraźnych potrzeb podatkowych
Teoretycznie podstawowa stawka VAT w Polsce wynosi 23%. Podatki oprócz funkcji fiskalnej mają jednak także inne. Jedną z nich jest funkcja stymulacyjna. Zgodnie z tą koncepcją, podatki stanowią jedno z narzędzi państwa, do promowania bądź zniechęcania obywateli do rozmaitych aktywności. Druga to funkcja redystrybucyjna: zmniejszanie nierówności majątkowej w społeczeństwie za pomocą podatków.
I tak na przykład jak najniższy VAT na produkty przeznaczone dla dzieci współgra z założeniami polityki prorodzinnej. Obniżony do 5% VAT na produkty higieniczne, oraz stosunkowo niska stawka podatku na większość produktów żywieniowych to wynik uznania ich za produkty pierwszej potrzeby.
Owoce morza są gdzieś pomiędzy funkcją stymulacyjną a redystrybucyjną. Ustawodawca uznał, że ośmiorniczki, krewetki, małże czy langusty to produkt luksusowy – a więc należy obłożyć go stawką 23%, choć stanowią niewątpliwie żywność. Nie są przy tym wcale takie znowu drogie, do tego mają dużo właściwości prozdrowotnych. Nie istnieje żaden merytoryczny powód takiego rozwiązania.
Kazuistyczne podejście w prawie podatkowym tylko podkopuje zaufanie obywatela do państwa i prawa jako takiego
Nadmierna kazuistyka w tym przypadku objawia się właśnie w tworzeniu wyjątków od wyjątków. Podstawowa stawka podatku wynosi 23%, ale żywność jest traktowana w sposób szczególny – więc stawka będzie wynosić 8%. Chyba, że nowa matryca VAT przewiduje jeszcze bardziej wyjątkową sytuację. Owoce są zdrowe? Więc stawka będzie wynosić 5%. Owoce morza to posiłek elit? Stawka wzrośnie do 23%. Woda jest niezbędna do życia, więc obłożona będzie stawką 8%. Chyba, że ktoś ją zamrozi i wrzuci do napoju – wówczas stawka wzrośnie do 23%.
To właśnie przez taki sposób myślenia o podatku od towarów i usług, ten jest w praktyce dużo bardziej uciążliwy dla podatników. Kazuistyka nie sprawdza się tak naprawdę w żadnej gałęzi prawa. Najlepszym przykładem jest tutaj prawo karne. Są sytuacje, w których przepisy muszą być drobiazgowe. Można by wskazać chociażby słynny art. 182 kodeksu cywilnego, a więc przepisy o wyrojeniu ula.
W przypadku prawa podatkowego, to właśnie prostota byłaby najlepszym możliwym rozwiązaniem. Proste przepisy są na przykład dużo bardziej odporne na kreatywną interpretację po stronie zarówno organów prawa podatkowego, jak i nazbyt kreatywnych podatników. Ze swej istoty pogłębia ona także zaufanie podatników do organów podatkowych oraz państwa jako takiego. Samo istnienie szczególnie zawiłych i arbitralnych przepisów działa w sposób dokładnie odwrotny.
Matryca VAT, skoro już być koniecznie musi, powinna zawierać podział co najwyżej dwustopniowy
Jak więc rozwiązać kwestię stawek w podatku od towarów i usług? Idealnym rozwiązaniem byłaby oczywiście jedna stawka VAT na wszystko. Oczywiście, nieco niższa niż dzisiejsze 23%. Jej wysokość należałoby dobrać tak, by sumaryczny dochód państwa tytułem podatku VAT nie uległ zmianie. Dzięki temu nie potrzebowalibyśmy całej skomplikowanej tabeli, by rozeznać się co jest obłożone jaką stawką.
Jeżeli już koniecznie musimy różnicować poszczególne kategorie towarów i usług, to powinniśmy stosować podział maksymalnie dwustopniowy. Nowa matryca VAT może stosować różne stawki – niech będzie: 23%, 8% i 5%. Powinna jednak konsekwentnie i bez żadnych wyjątków stosować tą samą stawkę do tej samej kategorii towarów.
Jeśli żywność ma być obłożona stawką 8%, to cała – zarówno owoce cytrusowe, jak i szafran czy ośmiorniczki. Jeśli dla wody przewidujemy stawkę 8%, to dla wszystkich jej stanów skupienia i zastosowań.
Takie rozwiązania stanowiłoby faktyczne uproszczenie systemu podatkowego w Polsce. Nowa matryca VAT wciąż układana według tych samych kazuistycznych schematów stanowi jedynie iluzję kroku we właściwym kierunku.