Chcecie rozśmieszyć doradcę podatkowego? Powiedzcie mu, że prawo nie działa wstecz i obserwujcie jego minę. Tym razem ofiarą naszego nowoczesnego i jakże sprawiedliwego systemu podatkowego padła sieć McDonald’s, chociaż konsekwencję mogą odbić się na całej branży. Bardzo prawdopodobne są podwyżki cen w restauracjach.
Spor, który toczył przed sądem jeden z franczyzobiorców sieci McDonald’s nie jest zbyt emocjonujący dla przeciętnego Kowalskiego. Chodziło oczywiście o wysokość podatku VAT, jaki należy odprowadzać do budżetu. Sieci restauracji od lat uznawały, że stawka VAT wynosi 5%. Na poparcie swojej tezy mieli setki indywidualnych interpretacji, a także stanowisko Ministra Finansów. Wszystko zmieniło się w 2016 roku, kiedy to minister Szałamacha wydał interpretację ogólną, że należy stosować stawkę wyższą, bo 8%.
Różnica wynika oczywiście z niczego innego jak odmiennej interpretacji przepisów. Stawka 5% obowiązuje w sytuacjach, kiedy przedsiębiorca świadczy usługę dostawy żywności. Wyższa dotyczy usług gastronomicznych. To oczywiście rodzi szereg problemów praktycznych. Money.pl jako przykład takiego podaje następującą sytuację:
Czy podgrzanie gotowej bułki z kotletem w mikrofalówce i podanie jej klientowi jest jeszcze dostawą żywności, czy to już usługa gastronomiczna tak, jak przygotowanie obiadu w restauracji?
McDonald’s a podatki
Spór od lat dzielił zarówno sądy, jak i urzędników, przedsiębiorców oraz doradców podatkowych. Ostatecznie sprawa trafiła przed oblicze NSA, który potwierdził stanowisko Ministerstwa Finansów. Właścicielka gdańskiej restauracji będzie musiała teraz zapłacić różnicę między 5 a 8%, oczywiście za kilka lat wstecz. Pozostali przedsiębiorcy będą musieli zrobić oczywiście to samo, a także przeprogramować swoje kasy fiskalne. Najśmieszniejsze w tym wszystkim jest to, że wyrok NSA dotyczy wyłącznie dań serwowanych w lokalu, a nie na wynos. W tym drugim przypadku sprawa wciąż nie jest przesądzona.
Czy to oznacza, że w najbliższych tygodniach możemy spodziewać się podwyżek cen hamburgerów? Najprawdopodobniej tak. Każde podatkowe kłopoty przedsiębiorców prędzej czy później odbiją się na klientach. W końcu to na sprzedaży opierają swoją działalność, a zatem wystarczy nieznacznie podnieść ceny.
To oczywiście nie koniec sporu, jaki ze skarbówką toczy branża gastronomiczna. Różnica między stawką 5 a 8% jest tak płynna, że stanów faktycznych w tym przedmiocie mogą być setki. Jeden wyrok NSA jeszcze niczego nie przesądza. Wciąż jeszcze funkcjonują setki indywidualnych interpretacji, których interpretacja ogólna nie uchyla. Nie pomaga również wprowadzona kilka lat temu klauzula rozstrzygania niejasności na korzyść podatnika.
Jak się okazuje, interpretacja tej zasady poszła w kierunku, że jej zastosowanie jest możliwe jedynie w przypadku, gdy wątpliwa jest treść samego przepisu. W tej sytuacji przepis jest jasny. Niejasne są stany faktyczne i trudność w ich dostosowaniu do obowiązującego prawa.