Bliska mi osoba mieszka na 25 m kw, dlatego trudno mi sobie wyobrazić życie na 10 m kw. Mieszkań na wynajem brakuje i stąd bardzo wysokie czynsze. Sytuacja robi się patologiczna, bo prawo zabrania lokować ludzi w takich klitkach.
Mieszkań na wynajem brakuje
Patrząc na popyt i czynsze, zdecydowanie mamy czas wynajmujących. Nie najemców. Do tego jeszcze za parę tygodni zacznie się rok akademicki więc studenci poszukują mieszkań i pokoi. To obudziło pomysłowość, przygaszoną trochę przez covid. Myślę o właścicielach dużych mieszkań, którzy przerabiają je kliteczki i deweloperach. Głośno ostatnio było o 10 metrowej mikrokawalerce w Gdańsku. Czynsz 1900 zł miesięcznie. To w zasadzie rozmiar nie „S”, ale XS, gdyby posłużyć się rozmiarówką ubraniową. Na poziomie „O” mamy miniaturową łazienkę i kuchnię, której szafka jest jednocześnie częścią stopni, po których lokator wchodzi na antresolę. Tam ma miejsce do spania.
Dziesięć metrów gdańskiej kawalerki, to jeszcze nie rekord, jeśli chodzi o powierzchnię, trudno mi to słowo przechodzi, ale jednak napiszę, mieszkania. Były już 7 metrowe loggie, oszklone i wynajmowane jako pokój za 700 zł plus media. Przypomnę też, że pod koniec minionego roku jeden z deweloperów zaprezentował projekt inwestycji z lokalami do 13 m kw, a jeden z nich miał 2,5 m kw. Podobnie, jak w Gdańsku, lokal był dwupoziomowy, jakkolwiek absurdalnie to nie brzmi, przy tych metrażach. Deweloper krytykę pomysłu uznał za niesprawiedliwą. Tak, jak porównanie do celi, w której więzień musi mieć 3 m kw. Zdaniem przedsiębiorcy porównanie było nieuprawnione, bo więźniowie wyboru nie mają. Można powiedzieć, że dostają taki przydział, a tu oferta trafia na rynek. Wolny człowiek ma prawo wyboru. Może wybrać życie na 2,5 m kw. Ugotuje tam, umyje i wyśpi się. Każdy kupuje to, na co go stać.
Jak żyć na takim metrażu?
Fakt, że nikt nikogo nie zmusza do zamieszkania na 10 czy 2 m kw, nie znaczy, że wszystko jest ok. Po co było uchwalanie przepisów, że lokal mieszkalny nie może mieć mniej niż 25 m kw. Przypomnę, że miały one zapobiegać widocznemu od kilku lat trendowi miniaturyzacji lokali, w których mają żyć ludzie. Trafnie ktoś nazwał to chowem klatkowym, a przecież nawet dla kur walczymy o prawo do wolnego wybiegu.
Takie klitki jeśli są sprzedawane to tylko w ogłoszeniach figurują, jako mieszkania. W akcie notarialnym będzie to lokal użytkowy, nieprzeznaczony do stałego pobytu ludzi. Próbowaliśmy rok temu zainteresować problem lokali użytkowych, które w rzeczywistości są mieszkaniami GUNB, ale bez skutku. Nadzorca przypomniał, że lokal należy użytkować zgodnie z przeznaczeniem, a za złamanie tego prawa grozi grzywna. Deweloperzy nie łamią prawa, bo nie sprzedają mieszkań, tylko lokale użytkowe. A to że ludzie w lokalu, w którym urządzono kuchnię, łazienkę, pokoje mieszkają, to już jest wybór klientów.
Generalnie znów wszystko sprowadza się do wyboru. Gdyby nie było zapotrzebowania, nie byłoby na rynku mikromieszkań. Można śmiało powiedzieć, że przepisy zabraniające budowy mieszkań mniejszych niż 25 m kw, tylko zaszkodziły nabywcom. Gdyby nie one mieliby lokal, który ma status mieszkania z wszystkimi tego konsekwencjami. A tak mamy prawo, które nie nie dość, że nie rozwiązało jednego problemu, to stworzyło drugi.