Pandemia COVID-19 przekonała nas definitywnie o tym, że pracownicy wielu branż mogą pracować z domu. Wystarczy laptop i stałe połączenie z Internetem. To drugie możemy znaleźć dziś w prawie całym kraju i niemal w każdym miejscu na globie. Dlaczego więc nie wziąć ze sobą również domu? Coraz więcej młodych osób pracujących online wybiera cyfrowy nomadyzm, a projekty takie jak mikrodom z Ikei wychodzą im naprzeciw.
Cyfrowych nomadów coraz więcej
Dzięki technologii, powszechnemu dostępowi do Internetu i urządzeniom mobilnym pracujemy w domach. Dla niektórych zmiana w podejściu do pracy z domu, którą w dużej mierze wymusiła w zeszłym roku pandemia COVID-19 to błogosławieństwo, bo nienawidzą biurowej atmosfery. Dla innych przekleństwo, bo dom staje się miejscem pracy, które powoli odbiera nam poczucie swobody we wnętrzu własnego mieszkania. Tym schematom wymykają się tzw. cyfrowi nomadzi. Wykonują rozmaite zawody za pomocą wymienionych wyżej technikaliów i podróżują po całym świecie. Wymóg jest jeden – dostęp do Internetu.
Pracują z hoteli, przestrzeni coworkingowych, wynajętych mieszkań albo kamperów czy aut przerobionych na „jeżdżące mieszkania”. Zdecydowanie największe poczucie wolności daje cyfrowemu nomadzie ta ostatnia opcja. Skoro więc niektórzy korzystają z mieszkalnych aut, to czemu nie mieliby kupić sobie jeżdżącego domku od skandynawskiego producenta mebli?
Jeżeli utrzyma się obecny wzrost odsetka osób z całego świata, które wybierają nowoczesny koczowniczy tryb życia, to do 2035 roku nowoczesnych nomadów będzie na całym świecie miliard. Zakładając, że coraz więcej ludzi dostosowuje swoje gospodarstwa domowe do wymogów ekologicznych lub po prostu zechce być bardziej proekologiczna, możliwe, że wielu nomadów zamiast samolotów i pracy z hoteli, wybierze przyczepiany do samochodowego haku mikrodom. Domek Ikei wybiorą również ci, którzy będą chcieli maksymalnie obniżyć koszty związane z mieszkaniem.
Mikrodom z Ikei
Domek stworzony przez Ikeę we współpracy z Vox Creative i RV – amerykańskim przedsiębiorstwem specjalizującym się w budowie mikrodomów – ma 17 m2. Na dachu umieszczone są dwa panele na energię słoneczną, a w środku kompostowalna toaleta. Wyposażenie pochodzi oczywiście od meblowego potentata ze Szwecji. Wszystkie niezbędne akcesoria domowe są upchane maksymalnie praktycznie.
„To, co najbardziej podoba mi się w maleńkim mieszkaniu, to zdecydowanie czynnik zrównoważonego rozwoju. Jesteśmy w stanie prowadzić styl życia, który pozwala nam znacznie obniżyć koszty. Fajnie jest też móc przenieść się w dowolne miejsce w kraju. W małym domu możliwości wydają się nieograniczone! – mówi mieszanka mikrodomu Kothney-Issa Bush.
Na zewnątrz całość wygląda jak drewniane pudełko z oknami osadzone na lawecie. W środku, zaraz za drzwiami wejściowymi aneks kuchenny. Po lewej stronie umieszczona jest toaleta z prysznicem. Na samym końcu domu po prawej mieści się łóżko. Po drodze do niego mijamy kanapę po prawej i stolik – do jedzenia i pracy – po lewej. Jeżeli nie cierpimy na klaustrofobię, to pozostaje nam w tej przestrzeni, pracować, odpoczywać, jechać dalej – żyć i nie umierać.
Problem zapewne będzie polegał na tym, gdzie z takim domkiem będzie można się zatrzymać, jak ubezpieczyć taki dom, co z podatkami od takiej nieruchomości. Z tymi wszystkimi sprawami nomadzi będą musieli się uporać.
Domek kosztuje ok. 50 tys. dol. Na stronie projektu „Ikea Tiny Home” możemy sobie po nim wirtualnie pochodzić. Mnie nie zachęca, ale z pewnością znajdą się wielbiciele takich rozwiązań.