Partnerzy serwisu:
Biznes Finanse

Moim zdaniem Alior Bank powinien się utrzymać jako suwerenna marka nawet po połączeniu z Pekao S.A.

Jakub Kralka
30.12.2024
Jakub Kralka
Jakub Kralka
30.12.2024
Moim zdaniem Alior Bank powinien się utrzymać jako suwerenna marka nawet po połączeniu z Pekao S.A.

Piszę ten artykuł jako obywatel Polski, która kontroluje przecież kilka świetnych banków: PKO BP, Pekao S.A. czy Alior Bank. Wybaczcie więc jeśli się zapędzam, ale tak jak bliski jest mi los Roberta Lewandowskiego czy historii bitwy pod Grunwaldem, tak i na te banki patrzę jak na nasze dobro narodowe. 

Po pierwsze – cieszę się, że politycy szybko wybili sobie z głowy pomysły związane z prywatyzacją polskich banków. Wychowany w duchu Leszka Balcerowicza wprawdzie jestem zwolennikiem prywatyzowania tego, co nieefektywne (być może jakimś rodzajem tragedii jest to, że swego czasu nie sprywatyzowano Poczty Polskiej), ale akurat polskie banki są świetnie zarządzanymi instytucjami, co jest doceniane w kraju i za granicą.

Powodów takiego stanu rzeczy jest wiele, częściowo są to oczywiście przyczyny regulacyjne, aktywne działanie ze strony KNF i NBP, ale przez ostatnie dekady polskie banki dały się poznać ze swojego konserwatywnego podejścia do pieniądza. Okazuje się, że są takie dziedziny życia, w których konserwatyzm jest jeszcze pożądaną postawą i pieniądze na szczęście są jedną z nich.

Swego czasu bardzo zachowawczo udzielano kredytów hipotecznych, unikając problemów, które dotknęły Stanów Zjednoczonych i zachodnią Europę. Nasze banki dobrze i suchą stopą przechodziły też przez kilka kryzysów finansowych, a w ostatnich latach świetnie radzą sobie z wdrażaniem innowacji. Tam gdzie niektórzy zachodni konkurenci są przestarzali, żeby nie powiedzieć archaiczni, tam w Polsce trwa żywiołowa napierdzialanka bankowych UX-owców. I trzeba oddać, że o ile lider tego wyścigu to pewnie kwestia indywidualnych preferencji, to z całą pewnością każdy z państwowych banków na pewno znajduje się w ścisłej appkowej czołówce. Nasze banki na tle swoich zachodnich konkurentów popisują się też dywersyfikacją depozytów czy dopiero co przetestowaną dużą odpornością na cykl podwyżek stóp procentowych.

Zmierzam do tego, że nawet jeśli (zresztą słusznie, bo to prawda) mamy w społeczeństwie taki obraz, że jak coś jest państwowe, to zaraz położą na tym łapę politycy, to banki i tak wychodzą z tej konstrukcji obronną ręką. To, że poseł jakiejś partii znajdzie zatrudnienie lub nawet nagle pojawi się grant dla zaprzyjaźnionego think tanku to dalej homeopatyczna cena w porównaniu z tym, że silny, polski bank, z całą marżowością i mocą swego także politycznego oddziaływania, miałby ten potencjał oddać Niemcom, Francuzom, ponownie Włochom czy Chińczykom. Nie, nie, nie, ja stanowczo mówię „nie” prywatyzacji tego co działa, tylko w imię doktryn i zasad. Prywatyzujmy sobie to, dla czego już nie ma nadziei, a nie to, co dobrze działa i zarabia.

Szczęśliwie, pomysł prywatyzacji Alior Banku upadł zanim się na dobre narodził

Aktualny i bardzo prawdopodobny scenariusz to pozostawienie banku pod kontrolą państwa, jednak Grupa PZU chciałaby sprzedać swoje akcje Alior Banku na rzecz Banku Pekao (gdzie zresztą też ma udziały). To nie jest pierwszy raz, kiedy taki pomysł pojawia się na tapecie, bo rozmowy toczyły się już w 2018 roku. Można więc powiedzieć, że jest to idea ponad politycznymi podziałami. Podobnie jak teraz, zastanawiano się nad połączeniem obu tych instytucji w ramach mocniejszego Banku Pekao S.A.. Wówczas wydawało mi się to całkiem dobrym pomysłem, natomiast z perspektywy 6 lat jestem zdania, że to niekoniecznie byłaby dobra decyzja.

Na początek o korzyściach

W naturalny sposób połączenie dwóch podmiotów, które mają tego samego właściciela, pomogłoby zmniejszyć nieco koszty funkcjonowania. Zwolennicy fuzji są też zdania, że banki mogłyby przejąć od siebie te co bardziej nowoczesne rozwiązania systemowe – beneficjentem technologicznym mógłby być Bank Pekao S.A., gdyż systemy Aliora są bardziej nowoczesne. Tutaj potrzebę pilnych zmian dostrzega sam Cezary Stypułkowski, prezes Pekao, który przecież trafił do swojej nowej firmy z mBanku. Jednocześnie nie ma wielu ryzyk dotyczących pokrywania się klientów, ponieważ obie firmy wyspecjalizowane są w zupełnie innym rodzaju spraw: żubr, choć bardzo aktywny, kreatywny, puszący grzywę niczym w sezonie godowym, jest nieco bardziej klasyczny, ma dużo kredytów hipotecznych, rachunków osobistych, obligacje i wielkie korporacje. Niegdysiejsze „meloniki” najbardziej urzekają przedstawicieli mniejszej przedsiębiorczości oraz nieco młodszego klienta.

Ciekawym argumentem jest też to, że Bank Pekao S.A. zasilony aktywami Aliora stałby się albo największym bankiem w Polsce, albo byłoby mu do PKO BP naprawdę wówczas blisko.

Tylko co z tego wynika?

Poprzedni rząd wprost traktował spółki skarbu państwa jako narzędzie jego polityki, ale nawet pomimo szczerych chęci, nie potrafił wykorzystać siły i potencjału PKO BP w skutecznej polityce zagranicznej. Konserwatywne i dorodne polskie banki miały być bezpieczną przystanią w dobie problemów na przykład niemieckiej bankowości, a jednak tak się nie stało, dominacja w regionie jest nadal bardzo lokalna. Ludzie Donalda Tuska mają o wiele mniej makiaweliczne podejście do SSP. Prawdopodobnie ani Orlen, ani polskie banki, nie będą jakimś istotnym narzędziem prowadzenia polityki zagranicznej w najbliższym czasie. Po co więc napinać bankowe muskuły i zupełnie na siłę konsolidować sektor bankowy?

Zwolennicy fuzji Pekao i Aliora wskazują na to, że zmniejszy ona niepotrzebną konkurencję w sektorze banków państwowych, w rodzinie. Ale to przecież nie jest prawda, bo PKO BP zostanie zagoniony w swoistą pułapkę Tukidydesa. Bank spod znaku Żubra już od dłuższego czasu wydaje się być bardziej zdeterminowany, innowacyjny i z ciekawiej skonstruowaną ofertą w wielu swoich obszarach. Zasilony nowymi aktywami z Aliora stanie przed historyczną szansą wysunięcia się na czoło szeregu. To dopiero byłoby intrygujące przetasowanie, ale też tarcia na o wiele większą skalę.

Przy czym ja akurat nie twierdzę, że konkurencja w rodzinie jest zła, a nawet jest wręcz przeciwnie. Konkurencja jest tak dobra, że wiele firm we współczesnych czasach same tworzą sobie swoich „konkurentów”. Multibranding (najsłynniejszy kazus to pewnie podzielona niegdyś na dwie marki sieć Media Markt i Saturn) z powodzeniem działa między innymi w branży odzieżowej. Ale i w przypadku branży bankowej warto rozważyć jego atuty.

Bank Pekao S.A. i PKO BP to dość podobne banki. Alior… jest inny

PKO BP i Pekao S.A. to historia polskiego sektura bankowości. Geneza Alior Banku jest zupełnie inna. Założony przez włoskiego prywaciarza, w pierwszej dekadzie XXI wieku kusił klientów ciekawymi kampaniami reklamowymi, m.in. polegającymi na rozdawaniu bonusów finansowych (co dziś jest standardem w trudnej misji pozyskiwania klienta). Był to taki swoisty powiew świeżości, w owym czasie narzucanej rynkowi głównie przez mBank. Wiele młodych osób skusiło się wówczas na to nowe podejście do bankowości. Potem losy Alior Banku były zawiłe, moim zdaniem przez kilka lat był w sporej defensywie, ale odratował się. Ostatecznie został spolonizowany, następnie dokarmiony aktywami BPH i obecnie jest jedną z większych instytucji bankowych w kraju. Na tyle dużą, że w mojej ocenie nie wypada, by w określeniu do jego egzystencji padały poważne analizy rentowności.

Są podobieństwa: oba banki w ostatnich latach kładą spory nacisk na przedsiębiorców, wabią też atrakcyjnymi ofertami kont oszczędnościowych. Powszechny wizerunek jest jednak taki, że Alior Bank tieco bardziej młodzieżowego banku w przypadku bankowości osobistej, z kolei w przypadku bankowości firmowej, mają reputację instytucji stworzonej dla małych i średnich przedsiębiorstw – tam jest ogromne nastawienie na promocje firmowe (np. teraz najlepsza chyba na rynku oferta, gdzie za opłacanie ZUS można zgarnąć i z 3600 zł [link afiliacyjny]). Co z tego, że oba banki celują do przedsiębiorców, skoro robią to w zupełnie inny sposób? To co nie do końca wypada robić Bankowi Pekao S.A., gdyż duchy jego pierwszych prezesów z dwudziestolecia międzywojennego oceniającym wzrokiem patrzą, tam nogę między drzwi wkłada Alior. Sieć telekomunikacyjna Orange do swoich klientów mówi ustami Orange, zupełnie innego Orange Flex, a dla pewności jeszcze Nju Mobile. Po co oddawać za darmo pewien segment rynku często zagranicznej konkurencji?

Była kiedyś taka anegdota, żart, o mężczyźnie, któremu zależało, by w jego mieście koniecznie były dwie restauracje. Jednej, w której jada i drugiej, w której nie jada. Osobiście obawiam się, że fuzja Banku Pekao S.A. i Alior Banku mogłaby doprowadzić do sytuacji, gdzie korki do szampana strzelałyby na przykład w Nest Banku, który chętnie stałby się dzisiejszym Aliorem. Mam nadzieję, że to co chcę powiedzieć wybrzmiewa. To naprawdę nie jest filozofia zrobić z Zary i Massimo Dutti jeden sklep, skoro mają tego samego właściciela, jednak z jakiegoś powodu tak się nie dzieje.

Alior Bank powinien zostać

Kiedy piszemy o Banku Pekao S.A. i o Alior Banku piszemy – jak podkreślono we wstępie – o dwóch bardzo zdrowych, bardzo dobrze rozwijających się instytucjach. Alior wykonał w ostatnich latach tytaniczną pracę, by rozwijać swój wizerunek nowoczesnego banku mśp i moim zdaniem robił to z wielkim powodzeniem. Już samo to wysyłałoby dość dziwny sygnał rynkowy, ponieważ o ile bankowe fuzje i przejęcia to w Polsce chleb powszedni, na ogół mechanizm jest taki, że poważny bank przejmuje resztki jakiegoś trupa, wszyscy się cieszą, stabilność systemu zostaje zachowana, a ratingi szybują w górę. Fuzja dwóch dobrze prosperujących banków mogłaby zaowocować szeregiem reakcji i decyzji także po stronie samych konsumentów.

Przeciwnicy fuzji mają szereg merytorycznych argumentów, z którymi się częściowo zresztą zgadzam: że akcjonariusze będą na „nie”, że integracja systemów technicznych banków będzie prawdziwym trzęsieniem ziemi. To wszystko prawda, ale ja na to patrzę jeszcze od strony czysto konsumenckiej – dziś Alior to jest po prostu zbyt silna marka, na zbyt dobrej trajektorii, by z niej rezygnować.