Bardzo podoba mi się przyjęta przez rząd oraz rozmaite organizacje strategia dość radykalnego dmuchania na zimne.
Owszem, nie ma powodu, żeby zamykać baseny, ogrody zoologiczne, uczelnie czy odwoływać imprezy masowe. Ale taki powód może się bardzo szybko pojawić, dlatego w moim zupełnie nieprofesjonalnym, instynktownym odczuciu lepiej zapobiegać, niż leczyć. To prawda, to problem dla gospodarki. Cały czas jednak wierzę, że narodowa, marcowa pauza pozwoli nam przy użyciu dobrodziejstw techniki zapobiec katastrofie.
Tyle się mówi o szkołach. W ubiegłym roku szkoły też przez kilka tygodni nie funkcjonowały normalnie, a dziś strajk nauczycieli 2019 mało kto nawet pamięta.
Minister Zdrowia, Łukasz Szumowski, „rośnie” na kryzysie związanym z wybuchem wirusa. Słucham jego merytorycznych wystąpień medialnych i mam wrażenie, że na czele resortu stoi wyjątkowo odpowiedni człowiek. Zastanawiam się przy okazji jak ktoś taki znalazł się w swoim środowisku politycznym, które ma twarz Dominika Tarczyńskiego, palec Joanny Lichockiej i moralność Jacka Kurskiego.
Trochę nie mogę wybaczyć nam tego bezrefleksyjnego wpuszczania do kraju narciarzy z Włoch
Nie mogę sobie w tym całym kryzysie wybaczyć tylko jednej sprawy. Kiedy czytamy o kolejnych przypadkach koronawirusa w Polsce, spora część zarażonych przybyła do nas z Włoch – kraju, który sobie z wirusem radzi fatalnie. Trudno powiedzieć z jakiego powodu, może to jakaś złośliwa odmiana, może demografia, może włoskie bordello, a ja dodatkowo wierzę w brak higieny po tym jak nawet najsłynniejsza na świecie opera La Scalla ma toalety tak brudne, że próżno dziś szukać takich w pobliżu Dworca Centralnego.
I jako społeczeństwo mieliśmy świadomość, że we Włoszech jest źle, a sprawy wymknęły się spod kontroli. Internauci – też nie są ekspertami od epidemii, ale mają normalną, racjonalną mądrość – wskazywali zresztą, że powracający z Italii turyści, narciarze, obozy czy wycieczki szkolne itd. będą stanowili zagrożenie. Na tamtym jednak etapie państwo polskie gotowość do walki z wirusem zapewniało tylko na konferencjach prasowych.
A ilu zarażeń udałoby się uniknąć, gdyby powroty z Włoch na przestrzeni kilku ostatnich tygodni były związane z obowiązkowym badaniem lub kilkudniową kwarantanną pasażerów? Niestety – na to pytanie poznamy odpowiedź dopiero w najbliższym czasie. Miejmy nadzieję, że liczba ta nie będzie przesadnie wysoka. Sytuacja ta powinna jednak dać nam do myślenia, gdyby okazało się, że krajów z równie dotkliwym problemem jest więcej.