Wszystko wskazuje na to, że w listopadzie inflacja przestała rosnąć. Co prawda GUS dane na ten temat poda dopiero w środę, ale medialne informacje sugerują, że wskaźnik ten utrzyma się na październikowym poziomie. Czy to już dezinflacja w Polsce? Jeszcze nie. Za to na zachodzie już możemy o niej mówić. Kwestia czasu aż dotrze nad Wisłę.
Wygląda na to, że inflacja konsumencka powoli wyhamowuje. Tymczasem na zachodzie już zaczęła spadać
Istnieje całkiem spora szansa, że inflacja już niedługo przestanie galopować, przynajmniej w zachodniej Europie. PKO Research przedstawiło we wtorek na Twitterze dane dotyczące wzrostu cen w listopadzie w dwóch gospodarkach. W Niemczech inflacja CPI spadła do 10,0 proc. r/r vs 10,4 proc. r/r w październiku. Różnica wielka nie jest, ale w przypadku Hiszpanii mamy już do czynienia z czterema miesiącami spadku z rzędu. Inflacja CPI w listopadzie obniżyła się tam do 6,8 proc. r/r z 7,3 proc. r/r w październiku. Systematycznie spada także inflacja konsumencka w Stanach Zjedonoczonych.
Czy to oznacza, że czeka nas dezinflacja w Polsce? Już wcześniejsza analiza ekspertów Economics Poland ING sugerowała, że jest na to pewna szansa. Przypomnijmy: październikowa inflacja producencka spadła do poziomu 22,9 proc w ujęciu rocznym. Ekonomiści i samo ING spodziewało się nieco wyższego wyniku, w okolicach 23,5 proc. Jeżeli ten trend się utrzyma w następnych miesiącach, to nad Wisłą spadnie także inflacja konsumencka. Być może już jesteśmy blisko tego momentu?
Wtorkowe doniesienia medialne sugerują, że środowe informacje Głównego Urzędu Statystycznego dotyczące inflacji będą umiarkowanie optymistyczne. RMF24 podaje, że listopadowy wzrost cen utrzyma się na październikowym poziomie 17,9 proc. Money.pl spodziewa się z kolei symbolicznego wzrostu do poziomu 18 proc.
Warto także po raz kolejny zwrócić uwagę na prognozę inflacyjną NBP. Ta zakłada kontynuację wzrostu cen do poziomu niecałych 20 proc. pod koniec roku. Zaraz potem miałby nastąpić błyskawiczna dezinflacja w Polsce do poziomu ok. 8 proc. na koniec trzeciego kwartału 2023 r. Później wzrost cen malałby w nieco mniejszym tempie. Cel inflacyjny NBP osiągnęlibyśmy gdzieś na koniec 2025 r.
Dezinflacja w Polsce to kwestia miesięcy, jednak to wystarczy, by uniknąć pełnoprawnej recesji
Globalny spadek inflacji przynosi nadzieję, że oczekiwania NBP rzeczywiście się spełnią. W każdym razie: ten scenariusz staje się całkiem realistyczny. Byłaby to znakomita wiadomość dla mieszkańców naszego kraju, którym wzrost cen daje się we znaki na wszystkie możliwe sposoby. Zalążek dezinflacji w państwach zachodnich bierze się przede wszystkim ze spadku cen paliw i energii.
Europie udało się zgromadzić największe zapasy gazu w historii, wbrew rosyjskiej propagandzie. Równocześnie spadła cena ropy, ze względu na prognozy spowolnienia gospodarczego na świecie. Wygląda też na to, że gospodarki europejskie przeszły już przez szok wywołany wojną w Ukrainie. Przejście nad nią do porządku dziennego ułatwia powrót do normalności.
Jeżeli optymistyczne prognozy się sprawdzą i rzeczywiście niedługo nastąpi dezinflacja w Polsce, to będziemy mieć naprawdę dużo szczęścia. Sytuacja zacznie się realnie poprawiać, zanim jeszcze na dobre rozkręci się recesja. Nie sposób jednak nie zadać sobie pytania o to, czy cały ten proces nie mógłby postępować szybciej. Teoretycznie mógłby. Gdyby, na przykład, ceny paliw na stacjach benzynowych spadały równie szybko, jak jeszcze nie dawno rosły.
Eksperci sugerują także, że choć inflacja w Polsce może się teraz zatrzymać, to jedna z bardziej dolegliwych dla Polaków części składowych wcale nie musi. Mowa o rosnących cenach żywności. Nawet NBP potwierdza, że na święta Bożego Narodzenia może nas czekać prawdziwy szok cenowy. Równocześnie jednak premier Mateusz Morawiecki zapowiedział, że zerowy VAT na żywność zostanie utrzymany w 2024 r., przynajmniej przez pierwsze półrocze.