Zazwyczaj, kiedy rodzice biorą się za nadawanie imion dla dzieci, tkwi w nich szczątkowe poczucie obciachu. Są jednak i tacy, którym wszystko jedno i ślą do Rady Języka Polskiego zapytania co do tego, czy mogą nadać dziecku imię Wader, Cirilla czy Ordynacja.
Przyjmuje się, że imiona mają wielką moc, są bowiem związane z człowiekiem od samego początku i towarzyszą mu aż do końca. Dawniej nadawano je po to, by przekupić los, zapewnić dziecku pomyślność i świetlaną przyszłość. Imię stanowiło rodzaj swoistego życzenia – stąd mamy Bogumiła, Wojciecha, Stanisława – na to, by pacholęciu wiodło się jak najlepiej. Kiedy w rodzinie dzieci marły jedno po drugim, wychodzono nawet z założenia, że przydomowe duchy gniewają się na nowego członka rodziny, toteż pojawiały się na przykład takie imiona jak Nienasz, Niemoj czy Nielub – były one jednak tymczasowe.
Obecnie młodzi rodzice nie muszą obawiać się duchów, choć z całą pewnością dobrze życzą swoim pociechom. Udają się więc do Urzędu Stanu Cywilnego i czasem – nie zawsze – zaczyna się cyrk. Zasady są proste: imię nie może być zdrobniałe („Kubuś”), uwłaczające czy ośmieszające (dopowiedzcie sobie sami, jak nie chcielibyście się nazywać). Rzecz w tym, że nie wszystkim rodzicom w smak nazwać dziecko Jakub, Aleksandra, Michał czy Wiktoria. Często zwracają się wtedy z pytaniem do Rady Języka Polskiego.
Najgłupsze imiona
Rada Języka Polskiego opiniuje i doradza w zakresie używania naszej rodzimej mowy, a jej działalność została znormalizowana przez ustawę o języku polskim 7 października 1999 roku. Co jakiś czas ludzie kierują tam zapytania w sprawie różnych imion, a przy niektórych naprawdę można zwątpić w rodzaj ludzki.
Ordynacja
Jesteśmy na Bezprawniku, dlatego to właśnie zapytanie opiszemy jako pierwsze. Pewien dziennikarz w artykule opisującym jego wymyśloną córkę, nadał jej takie oto miano, co skrytykował jeden z urzędników Urzędu Stanu Cywilnego. Opiniująca sprawę dr Katarzyna Kłosińska zauważyła, że nie powinno nazywać się dziecka rzeczownikiem pospolitym, bo mogłoby mu to nastręczyć przykrości w przyszłym życiu. Zwłaszcza, jeśli miałoby na nazwisko „Wyborcza”.
Cirzpibog
Do Rady Języka Polskiego napisała pani wielce urażona faktem, iż w Urzędzie Stanu Cywilnego odmówiono nadania jej dziecku takiego imienia. Opiniujący zauważył, że zasadniczo nie ma przeciwwskazań do nazwania syna w ten sposób, aczkolwiek by odradzał je tak samo, jak imiona Kwadrat czy Prymityw. Bo i takie w języku polskim przecież występują, choć to drugie pasowałoby to całkiem sporego grona ludzi.
Aftosmera
Doktor Katarzyna Kłosińska musiała dokładnie dopytać, bo najwyraźniej przecierała oczy ze zdumienia, gdy dotarło do niej pytanie o imię „Aftosmera”. Zauważyła, że takie miano nastręczyłoby jego nosicielce wielu nieprzyjemności. Imię „Atmosfera” też oceniła negatywnie.
Z USC przyszło potem podziękowanie: rodzice faktycznie chcieli nazwać dziecko „Aftosmera” (od aft?), zaś opinia Rady skutecznie ich od tego pomysłu odwiodła.
Bo ja chcę takie z książki/filmu…
Vader
Pytającemu o to, czy można nazwać dziecko (na szczęście na drugie imię) przydomkiem lorda Sithów odpowiedziano, że w języku polskim nie stosuje się litery „v”, toteż pociecha musiałaby nosić imię „Wader”. Dodatkowo, opiniujący podzielił się obawą, jakoby miało ono obciążać potomka poprzez hobby rodziców. Dodatkowo, nie jest to miano, które niesie za sobą jakąś szczególnie pozytywną konotację. Poza tym, jeśli magiczna moc imion ma coś na rzeczy, mogłoby zapaść na astmę.
Aragorn
Tak, są i tacy, którzy chcieliby nazwać dziecko imieniem króla Gondoru i wiernego członka Drużyny Pierścienia. Opiniujący zauważył jednak, że jest ono infantylne i może być uznane za ośmieszające, bowiem świat fantastyczny nijak się ma do prawdziwości posiadania własnego dziecka. Nawiasem mówiąc, jakby to brzmiało? Aragorn Kowalski, syn Janusza, dziedzic domu na ulicy Kwietnej 13 w Sosnowcu?
Kastiel
Pewni rodzice zechcieli nadać swojemu dziecku imię anioła czwartkowego, Kastiela. Nie wpadli jednak na to, że opiniujący widział Supernatural i zauważył, że nazwanie dziecka imieniem postaci z serialu jest zabawne, kiedy ma się kilka lat, ale po pewnym czasie zaczyna ośmieszać. Zresztą, jakby archaniołów nie było dość. Jest Gabriel, Michał, Rafał… a pewnie nawet i Lucyfer, chociaż i bez Rady Języka Polskiego mogę powiedzieć, że nikt się na takie imię dla dziecka nie zgodzi.
Hannibal
Chociaż imię Hannibal powinno się nam kojarzyć z pewnym kartagińskim wodzem, to według opiniującego w dzisiejszych czasach przypominać nam będzie raczej o doktorze, który dalece zasmakował w ludzkim mięsie. Aby uniknąć nieprzyjemności dla dziecka, Rada sugeruje wybrać inne miano. Choćby po to, by chłopak w przyszłości nie chciał zamordować i zjeść kolegów za to, że się z niego naśmiewają.
Cirilla, Bella
Jedna z mam zadała pytanie, czy mogłaby nazwać córkę Cirilla (po pewnej znanej wiedźmince) lub Bella (nie po bohaterce Pięknej i bestii, ale Zmierzchu). W pierwszym przypadku zaproponowano spolszczone Cyryla, w drugim – Izabela. Opiniujący dodał jednak, że udziwnione imiona bohaterów oraz bohaterek fantastycznych nie ułatwiają nikomu życia w czasach współczesnych. Ciri jak Ciri, ale mieć imię po bohaterce, która całą książkę czeka na to, że ktoś ją uratuje?
Bujna wyobraźnia
Takich przykładów jest więcej, zachęcam do zapoznania się z nimi na stronie Rady Języka Polskiego. Rzecz jasna, RJP tylko wydaje opinie, nie ma władzy nikomu niczego zabraniać. Wszystko reguluje w tym wypadku ustawa Prawo o aktach stanu cywilnego. W 2015 roku kilka jej zapisów uległo zmianie – można teraz nadawać nawet te imiona, które określają wyraźnie płci, można nadawać imiona obcobrzmiące, imię nie musi odmieniać się przez przypadki.
Co przyświeca rodzicom, którzy chcą nadać dziecku imię Wader, Prymityw, Hannibal, czy nawet Jessica albo Mercedes? Często wybierają je jako drugie, jakby świadomi, że nie Jennifer Nowak nie brzmi za dobrze. Ale są i tacy, którym to nie przeszkadza, chcieliby, by ich pociecha była wyjątkowa. Czasami pragną też (jak w przypadku imion fantastycznych czy filmowych) zostawić w dziecku ślad swojej fascynacji danym utworem. Pomysł nieszczególnie dobry – sami pomyślcie, jakbyście się czuli, nosząc choćby imię Jeronimo-Martin. A i to jest raczej z dolnej półki obciachu.
O tym, jak Rada Języka Polskiego mierzyła się z imionami, można przeczytać w tym miejscu.