Realistycznie spodziewając się „groszowych emerytur” nikt chyba jednak nie myśli jednak, że ZUS na konto będzie wysyłał mu kilka groszy. A jednak, okazuje się, że jest w Polsce emerytka, która dostaje co miesiąc dosłownie kilka groszy emerytury. Jak to możliwe? I kto jest na drugim końcu emerytalnej stawki?
Najniższa emerytura – za kilka dni działalności gospodarczej
Według „Rzeczpospolitej”, najniższa emerytura przypada pewnej mieszkance Rybnika. Trudno się jednak dziwić, że świadczenie jest tak niskie. Emerytka raz w życiu zapłaciła składkę za… cztery dni działalności gospodarczej. Biorąc to pod uwagę, te 10 groszy to pewnie nie jest tak mało… Jest też emerytka z Wałbrzycha, która dostaje na konto co miesiąc 28 groszy. Jej staż pracy to dokładnie 18 dni. Jednak w nieco lepszej, ale też kiepskiej sytuacji, jest całkiem sporo osób. Zdaniem „Rzeczpospolitej”, niemal 160 tysięcy osób pobiera w Polsce minimalne świadczenia emerytalne – czyli takie, które nie są wyższe od minimalnej emerytury.
Kim są emerytalni krezusi?
Po drugiej stronie barykady są emeryci, dla których ZUS jest wyjątkowo hojny. Oczywiście nic nie dzieje się tu przez przypadek – oni na swoje świadczenia faktycznie długo pracowali. I tak według dziennika rekordzista emerytalny mieszka w Lublinie. Ma aż 21,5 tys. emerytury brutto. Drugą lokatę zajmuje emerytka z Bydgoszczy, której ZUS przelewa raptem kilkaset złotych mniej. Jaka jest więc recepta na sporą emeryturę? Chyba dla nikogo nie jest ona zaskakująca – trzeba jak najwięcej pracować.
Oboje [rekordowi emeryci – przypomina autor] zrezygnowali z pracy dopiero po osiemdziesiątce, mając staż pracy przekraczający 60 lat – pisze o najzamożniejszych emerytach „Rzeczpospolita”.
Najniższa emerytura? A co jak pracownicy na „śmieciówkach” przestaną pracować?
Oczywiście trudno oczekiwać, że ktoś, kto w życiu przepracował kilkanaście dni, będzie miał solidne świadczenie. To jednak sytuacja dość egzotyczna, dla dzisiejszych emerytów, którzy pracowali za PRL. W końcu wtedy każdy pracujący był objęty ubezpieczeniem społecznym. Trochę inaczej może być w przypadku tych pracowników, którzy zaczynali kariery już w wolnej Polsce. Wielu z nich przez długie lata nie odkładało składek, pracując w oparciu o umowy cywilno-prawne, a pewnie będą tacy, którzy w ten sposób przepracują większość swoich karier. Ich sytuacja emerytalna nie będzie pewnie dużo lepsza niż emerytek z Rybnika czy z Wałbrzycha.
Oczywiście i sama sytuacja w ZUS jest dynamiczna. Choć ostatnio emerytury rosły, to przecież instytucja jest permanentnie na granicy wypłacalności. Być może więc w przyszłości kilkunastogroszowe świadczenia wcale nie będą tak szokowały.
No dobrze, tyle najniższa emerytura. A czy ktoś jeszcze w przyszłości ma szanse dostać od ZUS-u tyle, co rekordowi ekonomiści. Ekspert od ubezpieczeń społecznych dr Tomasz Lasocki raczej w to wątpi.
Rekordy mają szanse bić tylko osoby urodzone przed 1949 r., które pracowały po 2009 r. i teraz wstrzymują się z przejściem na emeryturę […]. Późniejsze roczniki [po 1949] raczej nie mają co liczyć na takie rekordowe świadczenia. Ciągle jednak jest wiele osób urodzonych przed 1949 r., które nadal pracują i naprawdę im się to opłaca – mówi dr Lasocki w „Rz”.