Kevin Wilshaw w wywiadzie dla brytyjskiej Channel 4 wyznał publicznie, że jest homoseksualistą, a oprócz tego ma żydowskie korzenie. Nie byłoby w tym nic dziwnego, w końcu publiczne coming outy nie są żadną nowością. Sęk w tym, że Kevin Wilshaw nie jest ani aktorem, ani pisarzem, ani artystą, którzy najczęściej dokonują takich wyznań. Kevin Wilshaw jest jednym z przywódców neonazistowskiej organizacji – brytyjskiego frontu narodowego.
Przyznam się, że dawno się tak nie uśmiałem przy czytaniu artykułu w internecie. To brzmi tak absurdalnie, jakby było żywcem wyjęte ze scenariusza kolejnego sequela American Pie. Jednocześnie wyobrażałem sobie reakcję wszystkich prawicowych chłopców i to, jak musieli poczuć się zdradzeni. Naprawdę, szkoda, że to nie miało miejsca w Polsce. Chciałbym zobaczyć reakcję naszej prawicy na podobne wyznanie.
Kevin Wilshaw w latach 80-tych był jedną z ważniejszych osób w tej neonazistowskiej organizacji. Był nawet skazywany za akty przemocy czy dewastowanie meczetów. Swojej aktywności nie zakończył jednak w odległej przeszłości. Wciąż był aktywnym członkiem organizacji, głównym mówcą na wszystkich organizowanych przez nią wiecach. Jeszcze w tym roku wygłaszał jakieś przemówienia, a do niedawna był aktywnym członkiem Brytyjskiej Partii Narodowej. Jakby tego było mało, pół roku temu był zatrzymany przez policję za mowę nienawiści w internecie. Słowem – nazista z krwi i kości, który zęby zjadł na swojej działalności i legenda środowiska.
Były nazista zapowiedział, że chce zniszczyć swoich starych kumpli i zaszkodzić ekstremistom w Wielkiej Brytanii
W sumie nie wiadomo, skąd ta nagła zmiana optyki i takie wyznanie. Co prawda stwierdził, że czuł się prześladowany przez innych członków organizacji ze względu na swoją orientację, chociaż nie wiem, dlaczego go to dziwi. Czy nie na tym polegała również jego działalność przez te wszystkie lata? Nie jestem wcale przekonany, że dopiero teraz zaczęło mu to przeszkadzać.
Co ciekawe, przyznał, że wśród wierchuszki tej (i zapewne innych) skrajnie prawicowej organizacji jest zdecydowanie więcej mężczyzn, którzy nie ukrywają się ze swoim homoseksualizmem. Nikt zdaje się nie zauważać tego, że to jest bez sensu. W takich grupach członkowie potrafią niesamowicie racjonalizować takie niewygodne fakty, tłumacząc to sobie na zasadzie „niby gej, a spoko koleś”, albo „pewnie się zgrywa”. Również, gdy od Kevina odeszła żona w latach 90-tych, miała powiedzieć jego kolegom, że Hitler był tym „trzecim” w ich związku.
Nie ma lepszego przykładu mentalności kalego
Dopiero gdy to dotyczy ciebie, zdajesz sobie sprawę, że to, co robisz, jest złe i że jesteś w błędzie.
Tak stwierdził były nazista w wywiadzie. To idealnie pokazuje również egoistyczne mechanizmy, jakie funkcjonują w Polsce. Czyż nie na podobnej zasadzie obóz dobrej zmiany opuszczają kolejni „skruszeni”?