Wszystko wskazuje na to, że nie będzie nauki zdalnej – i to mimo jednoczesnych zapowiedzi o nawet 40 tys. zakażeń dziennie. Minister zdrowia twierdzi, że „szkoły muszą pozostać otwarte za wszelką cenę”.
Nie będzie nauki zdalnej. I to mimo tego, że rządzący przyznają, że to właśnie szkoły są głównymi ogniskami zakażeń
Mogłoby się wydawać, że w sytuacji, gdy liczba zakażeń stale rośnie (jeśli weźmiemy pod uwagę średnią tygodniową), zamknięcie szkół lub przynajmniej nauka hybrydowa będą jednym z pierwszych posunięć rządzących – zwłaszcza, jeśli chodzi o szkoły ponadpodstawowe. Tymczasem rząd nie tylko nie zdecydował się na ten ruch, ale deklaruje również, że nie będzie nauki zdalnej – a szkoły „muszą pozostać otwarte za wszelką cenę”. Taką deklarację złożył minister zdrowia Adam Niedzielski. Jednocześnie jednak minister na antenie Polsat News przyznał, że to właśnie szkoły są obecnie dominującymi ogniskami zakażeń. Mimo to rządzący nie ukrywają, że aktualnie nie zmienia to kompletnie ich decyzji. Minister wspomniał również o kosztach zamykania szkół – głównie tych związanych z kondycją psychiczną uczniów i kryzysami, jakie przeżywają dzieci i młodzież w związku z przejściem na naukę zdalną. Jak podsumował – nie ma sensu podejmować decyzji centralnej, bo „w jakimś jednym miejscu jest zwiększona zachorowalność”. Podkreślił też, że jeśli chodzi o zamykanie szkół, dużo do powiedzenia mają dyrektorzy i sanepid. Najprawdopodobniej rząd chce zatem po prostu, by to dyrektorzy poszczególnych placówek samodzielnie decydowali, czy szkoła powinna zostać zamknięta. A warto przypomnieć, że już teraz zamknięta jest mniej więcej co dziesiąta placówka – właśnie ze względu na zakażenia koronawirusem.
Takie deklaracje ze strony ministra nie powinny jednak zbyt mocno dziwić. Decyzja w sprawie nauki zdalnej i nowych obostrzeń właściwie już zapadła – gdy tylko stało się jasne, że pojawił się projekt rozporządzenia przedłużający obecne restrykcje do 30 listopada.
Co dalej z obostrzeniami? Minister wyklucza ogólnopolski lockdown, ale regionalne obostrzenia mogą pojawić się już wkrótce
Jednocześnie minister twierdzi również, że wykluczony jest także ogólnopolski lockdown. Jego zdaniem nie ma sensu dorzucanie kolejnych „pustych regulacji” w sytuacji, gdy nie są przestrzegane aktualne (m.in. noszenie maseczek w pomieszczeniach). Z tego względu w pierwszej kolejności rządzący będą chcieli mocniej egzekwować przestrzegania obowiązujących restrykcji, co ma być możliwe dzięki współpracy z policją.
Z kolei wiceminister zdrowia Waldemar Kraska przyznał, że to na podstawie danych z tego tygodnia rządzący zdecydują, czy wprowadzać jakiekolwiek regionalne obostrzenia. Można się spodziewać, że jeśli tendencja wzrostowa będzie mniejsza niż w ostatnich kilkunastu dniach, rządzący na razie nie będą podejmować żadnych decyzji. Jeśli z kolei liczba nowych zakażeń mocno wzrośnie – możliwe są jedynie obostrzenia „punktowe”, prawdopodobnie obejmujące jedynie określone powiaty. Z dodatkowych restrykcji mają być wyłączone osoby zaszczepione.