Większościowi wspólnicy spółki z o.o. zatrudnieni w niej na etacie mogą śmiało odpuścić odprowadzanie składek emerytalnych
   Wydawać by się mogło, że obecny system emerytalny opiera się na zasadzie, że prawo do emerytury i wysokość otrzymywanego świadczenia zależą od odprowadzania składek na ubezpieczenie emerytalne. Okazuje się jednak, że w niektórych przypadkach urzędnicy ZUS mogą tak po prostu stwierdzić, że setki tysięcy złotych sumiennie przelewanych przez lata nagle rozpłyną się w puli Funduszu Ubezpieczeń Społecznych. Problem dotyka także przedsiębiorców. 
   Jak to możliwe? W grę wchodzi połączenie osobliwej interpretacji jednego przepisu w połączeniu z drugim, który można śmiało określić jako skrajnie niekorzystny dla ubezpieczonych. Gazeta Wyborcza na początku października informowała o przypadku pewnej kobiety, której ZUS zabrał 350 tys. zł odprowadzanych składek.
   Pani Aldona – takim zmienionym imieniem określa ją Wyborcza – była wspólniczką spółki z o.o., w której dysponowała pakietem większościowym. Portal infor.pl określa ją mianem "w praktyce jedynego wspólnika spółki", ale nie mieliśmy do czynienia z jednoosobową spółką z o.o. W swojej spółce przez 19 lat pracowała jako księgowa. Nagle ZUS stwierdził, że tak właściwie, to nie powinna odprowadzać składek z tytułu stosunku pracy. Dlaczego? Urzędnicy doszli do wniosku, że skoro pani Aldona ma wpływ na kierowanie spółką, to ich zdaniem nie mamy do czynienia ze stosunkiem pracy. Tym samym nie istniał obowiązek odprowadzania składek od wynagrodzenia.
Sprawdź polecane oferty
Nawet 1200 zł w tym 300 zł na Mikołajki
Citi Handlowy
RRSO 19,91%
Zamiast oddać kobiecie nadpłacone składki, ZUS przelał je po prostu do zbiorczego Funduszu Ubezpieczeń Społecznych. Jakim cudem? Jest sobie art. 24 ust. 6g ustawy o systemie ubezpieczeń społecznych, który dodano w poprzedniej kadencji parlamentu.
   Nienależnie opłacone składki ulegają przedawnieniu po upływie 5 lat, licząc od dnia:
1) otrzymania zawiadomienia, o którym mowa w ust. 6b;
2) opłacenia składek, w przypadku braku zawiadomienia, o którym mowa w ust. 6b.
   Teoretycznie ZUS powinien zawiadomić ubezpieczonego, że dysponuje nienależenie opłaconymi składkami, ale tego nie zrobił. Zastosowanie ma więc punkt 2) i bieg przedawnienia liczymy od momentu opłacenia tych składek. Przy okazji art. 48d wprost uniemożliwia ubezpieczonemu złożenia jakiejkolwiek korekty po upływie 5 lat od dnia, w którym upłynął termin opłacenia składek.
   ZUS zabiera emerytury na podstawie koncepcji bez jasnego oparcia w treści przepisów prawa
   Ktoś mógłby teraz stwierdzić, że może i mamy do czynienia z bulwersującym przypadkiem, ale jednostkowym. Problem w tym, że zdaniem Wyborczej w kolejce do konfiskaty są tysiące Polaków. Podobnych przypadków zagarniania rzekomo bezpodstawnie wpłaconych składek przez ZUS jest zresztą więcej, choć nie wszystkie dotyczą przedsiębiorców. Mamy też do czynienia z dość konkretną linią interpretacyjną po stronie ZUS-u. Jak wyjaśnia dr Katarzyna Kalata, która reprezentuje panią Aldonę:
   ZUS od lat stosuje koncepcję tzw. niemal jedynego wspólnika. Jeżeli przedsiębiorca posiada większość udziałów w spółce i jednocześnie świadczy w niej pracę, ZUS twierdzi, że nie można mówić o stosunku pracy – bo brakuje podporządkowania. W efekcie – nawet jeśli spółka zawiera umowę, wypłaca wynagrodzenie i odprowadza składki – ZUS po latach stwierdza, że ubezpieczony… nigdy nie podlegał ubezpieczeniom społecznym.
   Czy ta koncepcja ma w ogóle jakieś oparcie w przepisach? Trzeba przyznać, że na korzyść ZUS przemawia orzecznictwo Sądu Najwyższego. Przykładem może być uchwała z 21 lutego 2024 r. o sygnaturze III UZP 8/23, w której rozstrzygnięto zapytanie prawne dotyczące właśnie takiego przypadku. Sąd Najwyższy orzekł:
   Wspólnik dwuosobowej spółki z ograniczoną odpowiedzialnością posiadający 99 procent udziałów nie podlega ubezpieczeniom społecznym na podstawie art. 6 ust. 1 pkt 5 w związku z art. 8 ust. 6 pkt 4 ustawy z dnia 13 października 1998 r. o systemie ubezpieczeń społecznych.
   Przywołane przepisy sprowadzają się do tego, że ubezpieczeniom społecznym podlegają między innymi osoby prowadzące pozarolniczą działalność gospodarczą, za które uważa się wspólników jednoosobowej spółki z ograniczoną odpowiedzialnością oraz wspólników spółki jawnej, komandytowej lub partnerskiej. Nie wyjaśnia nam to jednak, na jakiej podstawie ZUS neguje istnienie stosunku pracy pomiędzy odrębną osobą prawną w postaci spółki z o.o., a jej pracownicą, która jest równocześnie głównym udziałowcem. Koncepcja "niemal jednego wspólnika" nie wynika w końcu bezpośrednio z przepisów prawa. Nie wiadomo więc, od którego momentu ma ona zastosowanie. Czy to 99 proc. udziałów? A może 90 proc., 66 proc., albo 51 proc.? Urzędnik rzuca dwiema dziesięciościennymi kośćmi?
   MRPiPS najwyraźniej nie dostrzega problemu
   Kwestia relacji pomiędzy wspólnikiem-pracownikiem a ubezpieczeniem społecznym nie byłaby tak dużym problemem, gdyby ZUS po prostu informował nie-ubezpieczonego przedsiębiorcę o tym, że niepotrzebnie odprowadzał składki i oddawał te pieniądze. Byłoby to możliwe, gdyby termin przedawnienia biegł od momentu zawiadomienia o tym fakcie. Tym samym wracamy do art. 6g pkt 2) ustawy o systemie ubezpieczeń społecznych. Takie jego brzmienie to nie błąd, to celowe działanie. W uzasadnieniu wprowadzającym ten przepis możemy przeczytać:
   Zmiana przepisów spowoduje ograniczenie do 5 lat (…) Po upływie tego terminu powstała nadpłata nie będzie podlegała zwrotowi, lecz zostanie zaliczona na przychody FUS.
   Problemu nie dostrzega także Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej. Odpowiedź przekazaną Wyborczej można sprowadzić do stwierdzenia, że rzeczywiście takie są obecnie przepisy i to właściwie tyle w tym temacie. Resort zastrzega jedynie, że "składki nie są konfiskowane", bo przecież trafiają do Funduszu Ubezpieczeń Społecznych i posłużą wszystkim ubezpieczonym. Czy jest jakaś nadzieja dla pokrzywdzonych? Teoretycznie tak, ale w rzeczywistości to niezbyt.
   Osoba zainteresowana i płatnik składek (spółka) mogą zwrócić się do ZUS o rozstrzygnięcie w indywidualnej sprawie, w szczególności w zakresie uznania składek opłaconych jako związanych z podleganiem ubezpieczeniom z tytułu bycia wspólnikiem spółki.
   Tym razem wracamy do art. 48d, który w zasadzie zabrania korekt po upływie okresu przedawnienia nienależnie zapłaconych składek.
   Jaki z tego całego płynie morał? Jeżeli prowadzimy spółkę z o.o, w której mamy większościowe udziały, to cały czas mamy prawo zatrudnić się w niej na etacie. Nie ma jednak najmniejszego sensu odprowadzać od  wynagrodzenia z tego tytułu składek emerytalnych. ZUS i tak może stwierdzić, że te składki "się nie liczą". 
   Organizacje zrzeszające przedsiębiorców powinny zaś naciskać na ustawodawcę, by zmienił przepisy będące podstawą przedawniania nienależnie zapłaconych składek w taki sposób, aby nie-ubezpieczeni mieli czas na reakcję i odebranie swoich pieniędzy od ZUS. Nie zaszkodziłoby także precyzyjne ujęcie w ramy prawne pojęcia "niemal jedynego wspólnika". Obowiązujący stan prawny to czysty absurd, który należy uporządkować tak szybko, jak to tylko możliwe.