Jechałem 170 km/h po publicznej drodze. Mandatu nie dostanę

Moto Zagranica Dołącz do dyskusji (298)
Jechałem 170 km/h po publicznej drodze. Mandatu nie dostanę

Przekroczenie prędkości o kilkadziesiąt km/h wiążę się w większości krajów z poważnym ryzykiem. Można dostać mandat, a spowodowanie wypadku to gwarancja konkretnych tarapatów. Jest jednak jeden kraj, w którym można szaleć (prawie) bez obaw. Niemieckie autostrady to coś wspaniałego. Właśnie spędziłem na nich kilka godzin i gdy wysiadałem z samochodu, poczułem smutek.

170 km/h na legalu po publicznej drodze – niekoniecznie Passatem TDI? W Europie jest to możliwe tylko w jednym kraju – w Niemczech. Właśnie zrobiłem sporo ponad 400 kilometrów po tamtejszych drogach i mogę powiedzieć z czystym sumieniem – niemieckie autostrady do jedna z najlepszych rzeczy na świecie. Nie tylko nie mają ograniczeń, ale są też świetnie oznaczone i doskonale utrzymane. Kultura jazdy w tym kraju jest natomiast z polskiej perspektywy czymś wspaniałym. Jeśli ktoś chce więc przetestować legalnie możliwości swojego silnika, to wyprawa za zachodnią granicę może być świetnym pomysłem. Ja na przykład nie podejrzewałem, że moje poczciwe auto pojedzie aż 170 km/h.

Niemieckie autostrady. Czy naprawdę nie ma na nich ograniczeń?

Autobahny są owiane legendą na całym świecie. Ponoć ludzie z różnych zakątków globu odwiedzają Niemcy właśnie po to, by poszaleć na autostradach. Oczywiście ciśnie się na usta pytanie – czy to nie jest zbyt piękne, by było prawdziwe? Cóż, trochę tak jest. Faktycznie, ograniczeń jako takich nie ma – można jechać ile fabryka dała.

Na tym filmiku widać na przykład, jak Porsche 918 Spyper speeduje po Autobahnie 350 km/h;
[youtube https://www.youtube.com/watch?v=ISI_2togzyw&w=560&h=315]

Zatem jest to legalne, owszem. Ale w Niemczech jest coś takiego, jak prędkość sugerowana. I ta wynosi na autostradach skromne 130 km/h. Co z tego wynika? Zwykle nic, jednak gdy zdarzy się wypadek, to ten, kto jechał szybciej zwykle jest uznawany za winnego – nawet jak teoretycznie błędu nie popełnił. Przekroczenie prędkości może oznaczać więc nie tylko kłopoty z firmą ubezpieczeniową, ale i wymiarem sprawiedliwości. Może jednak to i teoretyczny problem, bo ewentualny wypadek przy takich prędkościach częściej chyba oznacza wizytę u św. Piotra niż wizytę w sądzie.

Niemieckie autostrady. Jest ograniczenie, to nie ma zmiłuj

Niemcy uwielbiają szaleć na swoich autostradach. Jadąc z tempem 130-150 km/h należałem do „klasy średniej” autostrady. Wyprzedzałem TIR, niektóre dostawczaki i Škody, ale spora część osobówek była znacznie szybsza.

Jednak na Autobahnach jest sporo ograniczeń. Na niektórych odcinkach są ograniczenia do nawet 80 km/h. Co zaskakujące, ludzie tych ograniczeń naprawdę przestrzegają. Często nawet mocno stuningowane auta z przyciemnianymi szybami pokornie zwalniają na takich odcinkach. I to chyba nie ze strachu przed radarami – tych jest na autostradach niewiele. Po prostu ten naród chyba tak ma, że lubi przestrzegać przepisów. Dziwne.

Na radar można się natknąć natomiast poza autostradami. Niegdyś w Niemczech dostałem mandat za przekroczenie kilku kilometrów na wiejskiej drodze. Nie byłoby może nic w tym dziwnego, gdyby nie to, że margines błędu urządzenia wynosił… 3 km/h. Kiedyś natomiast będąc ze znajomymi w uroczym skądinąd Weimarze dostaliśmy mandat za zaparkowanie na bocznej uliczce w kierunku przeciwnym do kierunku jazdy.

Niemcy więc może i lubią poszaleć na autostradach, ale w stosunku do zasad i przepisów są, cóż, zasadniczy. To dobrze mieć w głowie, udając się za zachodnią granicę na motoryzacyjne szaleństwa. Ale i tak warto. Chyba nigdzie indziej nie można tak pogrzeszyć – i to w majestacie prawa.