Jeszcze nie tak dawno dolar był wart ponad 5 zł. Teraz mamy do czynienia z odwrotną sytuacją a amerykańska waluta kosztuje coraz mniej. W środę jeden dolar kosztował w pewnym momencie 4,39 zł. Poprzednim razem tak tanio było pod koniec czerwca. Rekordowo niski kurs dolara wiąże się ze spadkiem inflacji za oceanem.
Niski kurs dolara wynika z postępującej dezinflacji w Stanach Zjedonocznych
W październiku światowa gospodarka była w nieciekawym położeniu, co odbijało się także na wartości złotego w relacji do kluczowych światowych walut. Jednym z symptomów kryzysu był dolar przebijający psychologiczną barierę 5 złotych. Okazuje się jednak, że w połowie grudnia jesteśmy już w nieco innym miejscu. Teraz mamy rekordowo niski kurs dolara sięgający w pewnym momencie nawet 4,39 zł. W momencie, w którym piszę te słowa, jest nieco drożej. Dolar kosztuje 4,40 zł.
Nie są to tylko chwilowe wahania kursu, czy jednorazowa korekta. Amerykańska waluta systematycznie traci na wartości właściwie od momentu osiągnięcia październikowego szczytu. Złotówka w międzyczasie umocniła się też względem euro, choć w zauważalnie mniejszym stopniu. Co się stało?
Ekonomiści osłabienie kursu dolara wiążą z poprawianiem się sytuacji gospodarczej za oceanem. W szczególności chodzi o wtorkowy odczyt inflacji konsumenckiej za listopad. Wniosła ona jedynie 7,1 proc. w ujęciu rok do roku. Konsensus rynkowy spodziewał się nieco wyższego wyniku, sięgającego 7,3 r.
Dezinflacja jest w tym przypadku o tyle wyraźna, że w październiku wskaźnik ten wynosił 7,9 proc. W ujęciu miesięcznym inflacja nieco wzrosła, ale jedynie o 0,1 proc. W Stanach Zjednoczonych spada również inflacja bazowa. Listopadowy odczyt wyniósł 6,1 proc. rok do roku. W październiku było to 6,3 proc. Analitycy rynkowi spodziewali się w tym przypadku wyniku 6,2 proc.
Jednym z przyczyn spadku inflacji w Stanach Zjednoczonych jest szybki spadek cen paliw. Jak podaje portal money.pl, w połowie roku ceny sięgały tam 5 dolarów za galon (ok. 3,79 litra). Teraz spadły do poziomu 3 dolarów za galon. Tanieją również pozostałe nośniki energii, w tym także gaz ziemny. Amerykanie płacą także mniej za używane samochody. Inflacja zdążyła się jednak rozlać na inne branże. Patrząc na sprawę w ujęciu rocznym, w oczy rzuca się wzrost cen żywności, nieruchomości i benzyny.
Poprawa kondycji światowej gospodarki oznacza, że i Polska może się jeszcze cudem wyślizgnie z recesji
Spadek inflacji w Stanach Zjednoczonych stanowi wyraźny sygnał wychodzenia z obecnego kryzysu. W tym przypadku bez większych wątpliwości możemy mówić o zjawisku dezinflacji. Odczyt za listopad to już piąty z kolei, w którym wskaźnik wzrostu cen spada. To znakomita wiadomość dla prezydenta Joe Bidena, na którego prezydenturze cieniem kładła się właśnie kondycja amerykańskiej gospodarki, choć i tak niezła, jak na kryzysowe warunki. Dla Wall Street to znak, że powoli kończy się bessa, a zaczyna się etap powrotu do normalności.
Jakie niski kurs dolara ma znaczenie nad Wisłą? Poprawa kondycji światowej gospodarki prędzej czy później będzie miała bezpośrednie przełożenie na sytuację w Polsce. Powodem do optymizmu jest spadek inflacji w państwach Unii Europejskiej oraz krajowy wskaźnik wzrostu cen niższy niż w poprzednim miesiącu. Dezinflacja w Polsce wydaje się kwestią czasu. Omawiając temat inflacji, lubię przywoływać listopadową projekcję Narodowego Banku Polskiego, która zakłada wręcz błyskawiczny spadek tego wskaźnika w przyszłym roku. Dobre wieści zza oceanu dodatkowo uprawdopodabniają ten scenariusz. Być może ominą nas nawet najgorsze skutki recesji.
Wychodzenie z kryzysu inflacyjnego przez państwa zachodnie jest możliwe z kilku powodów. Nauczyliśmy się żyć z koronawirusem, dzięki czemu epidemia nie powoduje już większych skutków gospodarczych. To wcale nie jest oczywistość, biorąc pod uwagę to, co dzieje się obecnie w Chinach. Państwo Środka zdecydowało się na kontynuację polityki wyjątkowo restrykcyjnych lockdownów. Przypłaciła tym wybuchem pierwszych od dawna masowych protestów i podkopaniem kondycji swojej gospodarki.
Rynki finansowe wychodzą również z szoku związanego z brutalną i zbrodniczą napaścią Rosji na Ukrainę. Równocześnie Europa poradziła sobie z zabezpieczeniem zapasów surowców energetycznych na zimę. Stany Zjednoczone takiego problemu raczej nie miały, ponieważ są jednym z głównych producentów węglowodorów na świecie. Jedno i drugie to fatalna wiadomość dla Władimira Putina, któremu o wiele trudniej będzie szantażować zachód i podkopywać jego jedność za pomocą szantażu gazowego i innych surowcowych sztuczek.