Cud w Krakowie: nocny zakaz sprzedaży alkoholu zadziałał. Może powinniśmy wprowadzić go w całym kraju

Codzienne Dobre wiadomości Dołącz do dyskusji
Cud w Krakowie: nocny zakaz sprzedaży alkoholu zadziałał. Może powinniśmy wprowadzić go w całym kraju

Kraków zdecydował się jakiś czas temu na bardzo kontrowersyjne posunięcie. Wprowadził prohibicję obowiązującą od północy do 5:30. Jak się teraz okazało, nocny zakaz sprzedaży alkoholu był strzałem w dziesiątkę. Liczba interwencji dotyczących konsumpcji trunków w godzinach nocnych w miejscach publicznych spadła pomiędzy lipcem a wrześniem o 52,29 proc. względem poprzedniego roku.

Nocny zakaz sprzedaży alkoholu robi się coraz popularniejszy wśród polskich samorządów

Polska pod względem konsumpcji alkoholu jest krajem kontrastów. Niby z roku na rok coraz mniej pijemy, przynajmniej z punktu widzenia statystyk, ale równocześnie cały czas wydajemy na alkohol 3,7 proc. budżetu przeciętnego gospodarstwa domowego. Liczba entuzjastów mocniejszych trunków niby spada. Z drugiej strony problemy alkoholowe w Polsce mogą dotykać ok. 600 tysięcy osób. Dodajmy do tego tych Polaków, którzy po prostu nadużywają alkoholu. Tych mogą być nawet dwa miliony.

Nie ma się co oszukiwać: obowiązujące przepisy dotyczące przeciwdziałania alkoholizmowi są archaiczne i nieco odklejone od realiów. Można by się nawet zastanawiać, czy ustawodawca nie skupia się za bardzo na drobiazgach w rodzaju reklamy alkoholu w internecie zamiast na faktycznym uderzeniu w dostępność wyskokowych trunków. W końcu, jeżeli problemu nie będzie widać w przestrzeni publicznej, to ktoś mógłby pomyśleć, że go nie ma wcale.

Sytuacji nie poprawia oczywiście fakt zarabiania przez państwo na problemach alkoholowych i nikotynowych Polaków. Mowa oczywiście o zyskach z akcyzy, której stawki kolejne rządy systematycznie windują. Oficjalnie chodzi o zdrowie obywateli, ale prawdziwym celem wydają się ich pieniądze.

W tej sytuacji nie powinno nikogo dziwić, że sprawy w swoje ręce próbują brać samorządy. Nawet co dziesiąta polska gmina zdecydowała się wprowadzić nocny zakaz sprzedaży alkoholu. Zgodnie z delegacją ustawową, zakaz jest częściowy. Nie dotyczy trunków sprzedawanych w lokalach gastronomicznych. W założeniu chodzi nie tyle o zakazywanie konsumpcji alkoholu w ogóle, ile o propagowanie odpowiedzialnego modelu picia. Tym samym samorządy chcą ograniczyć liczbę ekscesów związanych z nocnymi libacjami. Czy „nocna prohibicja” jest w ogóle skuteczna? Przykład Krakowa podpowiada, że jak najbardziej.

Niestandardowe sposoby rozwiązywania problemów alkoholowych mogą być skuteczne

Włodarze tego miasta wprowadzili nocny zakaz sprzedaży alkoholu, który obowiązuje od 1 lipca od północy do godziny 5:30. Jak podaje portal Kraków.pl, pochwalono się pierwszymi rezultatami wprowadzenia nowego prawa. Krakowski magistrat przekonuje, że mamy do czynienia z sukcesem. W okresie lipiec-wrzesień odnotowano aż o 52,29 proc. mniej niż w zeszłym roku interwencji policji związanych ze spożywaniem alkoholu wbrew zakazom wynikającym z ustawy o wychowaniu w trzeźwości.

Podobną tendencję możemy zaobserwować w statystykach podawanych przez krakowską straż miejską. W tym samym okresie odnotowała ona o 36,87 proc. mniej zgłoszeń dotyczących naruszenia art. 43¹ ustawy. Jakby tego było mało, stwierdzono o 35,75 proc. mniej wykroczeń dotyczących spożywania napojów alkoholowych wbrew jej zakazom. Nocny zakaz sprzedaży alkoholu sprawił także, że do działu opieki krakowskiego Miejskiego Centrum Profilaktyki Uzależnień skierowano o 7,49 proc. mniej osób nietrzeźwych.

Powyższe statystyki rzeczywiście brzmią obiecująco. Warto jednak najpierw przyjrzeć się dokładnie, o jakich przepisach ustawy o wychowaniu w trzeźwości mowa. Nie sposób w końcu nie zauważyć, że przywołany art. 43¹ dotyczy przede wszystkim spożywania alkoholu w miejscach do tego nieprzeznaczonych. Odwołuje się on przy tym do art. 14 ust. 1 i 2a-6. Wydaje się, że najważniejszym z nich wszystkich jest najbardziej powszechny punkt 2a.

Zabrania się spożywania napojów alkoholowych w miejscu publicznym, z wyjątkiem miejsc przeznaczonych do ich spożycia na miejscu, w punktach sprzedaży tych napojów.

Dane z Krakowa w zasadzie nie świadczą wprost o ograniczeniu najbardziej kłopotliwych skutków nocnego picia alkoholu

Innymi słowy, krakowski nocny zakaz sprzedaży alkoholu wymiernie przyczynił się do ograniczenia liczby osób, które przyłapano na piciu w miejscu publicznym po nocach. To oczywiście dobra wiadomość, ale równocześnie nie wskazuje bezpośrednio na zmniejszenie liczby rzeczywiście dotkliwych naruszeń prawa. Mam tutaj na myśli akty wandalizmu, przejawy rzeczywiście nieobyczajnego zachowania, czy różnego rodzaju awantury i bójki. Sama konsumpcja alkoholu na ulicy jakoś mnie nie rusza.

Czy nocny zakaz sprzedaży alkoholu jest rozwiązaniem, które powinniśmy wdrożyć w innych polskich miastach? Z pewnością pozytywem jest graniczenie liczby podpitych osobników przemierzających miasto w celu dokupienia trunków na odbywającą się właśnie libację. Można więc śmiało postawić tezę, że nocna prohibicja po krakowsku nam nie zaszkodzi. Równocześnie nie sposób oprzeć się wrażeniu, że wpływ takiej regulacji na faktyczne spożycie może być ograniczony. Zagadnienie to z pewnością będzie przedmiotem dalszych badań, więc kto wie: może się mylę?