Naprawdę nie mam nic przeciwko próbom rozwiązywania problemów alkoholowych przez państwo. Tylko dlaczego podstawą do tych działań musi być kompletnie archaiczna ustawa, której nawet nazwa pasuje do minionej epoki? Polsce potrzebna jest nowa ustawa o przeciwdziałaniu alkoholizmowi, która uwzględni wyzwania współczesności i zarazem odpuści symboliczne gesty.
Rozwiązania sprawdzające się w latach ’80 zeszłego stulecia są już często nieaktualne
W interesie zarówno państwa, jak i społeczeństwa jest ograniczanie spożycia alkoholu. Niekontrolowane może prowadzić do całego mnóstwa problemów. W grę wchodzą nie tylko koszty, ale także czystko ludzkie tragedie. Jeżeli nie wierzycie, to spójrzcie sobie na Rosję. Tam kultura picia na umór doprowadziła do swoistej degeneracji dużej części populacji. Nie bez powodu drakońskie przepisy antyalkoholowe stosują także Skandynawowie.
Polska stosuje kilka mechanizmów, które mają przeciwdziałać alkoholizmowi. Mamy system ograniczania sprzedaży wyskokowych trunków w postaci obowiązku uzyskania zezwolenia na jej prowadzenie, który to wiąże się z koniecznością spełnienia określonych wymogów. Szalenie skutecznym sposobem na zmniejszanie konsumpcji alkoholu jest zawyżanie jego ceny za pomocą akcyzy. Gdy ustawodawca doszedł do wniosku, że pijaństwu sprzyja dostępność tzw. małpek, to nałożył na nie dodatkową daninę razem z podatkiem cukrowym. Mamy także szeroki zakaz reklamy alkoholu, który ostatnio przysparza sporo kłopotów celebrytom.
Niby wszystko jest na swoim miejscu, ale trudno oprzeć się wrażeniu, że system nie nadąża za współczesnością. Obecna ustawa o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi została uchwalona w 1982 r. Co prawda od tego czasu doczekała się wielu nowelizacji, jednak jej ogólne założenia cały czas oddają ducha minionej epoki.
Być może czas najwyższy na napisanie nowego aktu prawnego, który uwzględniałby w pełni istnienie internetu, traktowałaby producentów poszczególnych trunków na równych zasadach, rozwiązywała problem z reklamami alkoholu oraz z istnieniem izb wytrzeźwień. Nowa ustawa o rozwiązywaniu problemów alkoholowych mogłaby także w jednym miejscu zebrać przepisy obecnie rozproszone w różnych aktach prawnych.
Nowa ustawa o przeciwdziałaniu alkoholizmowi musi się zmierzyć z kwestią powszechności internetu
Wydaje się, że największym wyzwaniem dla ustawodawcy jest internet. Nie ma się co oszukiwać: zakazać sprzedaży alkoholu w Sieci się nie udało. Trudno powiedzieć, czy to w ogóle możliwe. W końcu polskie prawo dość kiepsko radzi sobie z podmiotami zarejestrowanymi poza granicami naszego państwa. Do tego orzecznictwo NSA wskazuje, że nic nie stoi na przeszkodzie prowadzeniu takiej sprzedaży.
Niejako w zastępstwie ściga się teraz tych celebrytów, którzy wmanewrowali się w jakąkolwiek formę reklamy alkoholu w internecie. Nie ma miesiąca bez jakiegoś głośnego nazwiska skracanego w mediach do pierwszej literki niczym groźnego kryminalistę. Owszem, prawo jest prawem i w zasadzie trzeba go przestrzegać. Równocześnie to samo prawo do najmądrzejszych rozwiązań nie należy. Sponsorowane posty w mediach społecznościowych trzeba by jednak odróżniać od na przykład pełnoprawnych spotów telewizyjnych.
Obowiązująca ustawa nie ma za to nic przeciwko reklamowaniu się koncernów produkujących alkohol poprzez sponsorowanie przeróżnych klubów sportowych albo nawet reprezentacji Polski w poszczególnych dyscyplinach. Tymczasem taki sponsoring buduje świadomość istnienia marki dużo lepiej niż zachęta w postaci zdjęcia znanej aktorki konkretnym produktem w kieliszku.
Kolejnym współczesnym alkoholowym problemem proszącym się o rozwiązanie są patostreamy. Ich bohaterowie dość często spożywają znaczne ilości alkoholu, a odbiorcami takich treści często są młodzi ludzie. Chyba nikogo nie trzeba przekonywać o wybuchowym charakterze takiego połączenia.
Jak na ustawę o wychowaniu w trzeźwości, ta obowiązująca zawiera bardzo mało wychowywania i profilaktyki
Wspominając o reklamie napojów wyskokowych, nie sposób nie poruszyć tematu ulgowego traktowania przez ustawodawcę piwa. Owszem, jest to napój z mniejszą zawartością alkoholu. Równocześnie jednak trudno zrozumieć, dlaczego ze wszystkich trunków tylko i wyłącznie piwo wolno reklamować. Piwo ma osobną kategorię zezwoleń. Łatwiej prowadzić jego sprzedaż. Tymczasem piwem również można się bez większego trudu upić, jeśli wypije się go dostatecznie dużo.
Jeśli chodzi o izby wytrzeźwień, to polecam felieton Mateusza Krakowskiego wyjaśniający, dlaczego ten relikt PRL-u powinien raz na zawsze zniknąć. Nie ma potrzeby do nich zwozić osoby, którym można pomóc w inny sposób. Bo chodzi tu o pomoc, a nie o bezmyślną opresję względem osób, które akurat złapie się pijanymi gdzieś na ulicach polskich miast, prawda?
Nowa ustawa o przeciwdziałaniu alkoholizmowi powinna także doprecyzować wreszcie zasady ustalania przez gminy kryteriów wydawania zezwoleń na sprzedaż napojów wyskokowych. Mam na myśli art. 12, który zostawia samorządowcom dużą dowolność. Dzięki temu mamy później perełki w postaci konieczności usytuowania sklepu w jakiejś minimalnej odległości od szkoły albo kościoła. Ot, co z oczu, to z serca. Oczywiście zainteresowany zakupem zawsze może zrobić tych kilkadziesiąt kroków więcej. To naprawdę nie jest jakiś wielki wysiłek. Warto także zauważyć, że drobiazgowe przepisy regulujące usytuowanie sklepów z alkoholem tracą sens, odkąd upowszechniła się sprzedaż internetowa.
Wydaje się także, że paradoksalnie hipotetyczna nowa ustawa wcale nie powinna odpuszczać sobie elementów wychowawczych. Prawdę mówiąc, wydaje mi się, że w obowiązującym akcie jest zaskakująco mało konkretów obejmujących ten aspekt sprawy. To szeroko rozumiana profilaktyka i sposoby na pomoc osobom dotkniętym problemami alkoholowymi powinny stanowić priorytet. Jeśli zaś chodzi o manipulowanie popytem i podażą, to jak już wspomniałem: ustawodawca nic lepszego od akcyzy i tak nie wymyśli.