Obowiązkowe transakcje bezgotówkowe występują praktycznie w każdym banku, ale nie każdy umożliwia ich śledzenie na bieżąco
Niezależnie od tego, czy zakładamy w banku konto osobiste, oszczędnościowe czy lokatę, możemy być praktycznie pewni, że w ofercie czeka na nas jakiś bonus. Nie za darmo ma się rozumieć. Jeżeli chcemy korzystać z bardziej atrakcyjnego oprocentowania albo nie płacić za prowadzenie rachunku, musimy coś dla banku zrobić. Mam na myśli obowiązkowe transakcje kartą albo blikiem. Niektóre banki stosują minimum kwotowe. Inne życzą sobie określonej liczby takich transakcji w miesiącu. Zdarza się także mieszanie jednej i drugiej metody.
Same obowiązkowe transakcje w zamian za bonusy nie są niczym złym. Oczywiście byłoby miło, gdyby banki zaproponowały nam zamiast nich prostą umowę niewymagającą od nas dodatkowej uwagi, która oferowałaby nam zbliżone warunki. Instytucje też chcą jednak zarobić na prowadzeniu naszych spraw. W gruncie rzeczy i tak przecież robimy zakupy. Możemy więc płacić za nie BLIK-iem albo kartą. Obydwa te rozwiązania mają swoje zalety. Zaryzykowałbym wręcz, że jest ich zauważalnie więcej niż wad. Wciąż jednak pozostaje kwestia pilnowania, czy rzeczywiście wywiązaliśmy się w danym miesiącu z obowiązku. Jeżeli ktoś nie płaci na co dzień za zakupy bezgotówkowo, to może mieć z tym problem.
Potencjalne rozwiązanie wydaje się wręcz banalne. Praktycznie każdy z nas ma w swoim smartfonie aplikację swojego banku. Te i tak zazwyczaj budują swoje oprogramowanie mobilne w kierunku superaplikacji, a więc kompleksowego rozwiązania zawierającego możliwie dużo opcji w jednym miejscu. Za pomocą aplikacji bankowych możemy już na przykład inwestować, płacić bezgotówkowo bez konieczności fizycznego posiadania karty, czy zarządzać naszymi domowymi finansami. Dlaczego więc nie umożliwić także śledzenia obowiązkowych transakcji?
Najprawdopodobniej twórcy poszczególnych aplikacji po prostu przeoczyli zapotrzebowanie na takie rozwiązanie
Prawdę mówiąc, byłem zdziwiony, gdy okazało się, że niektóre banki w ogóle nie oferują swoim klientom takiej opcji. Po raz kolejny muszę tutaj pochwalić Santandera, którego aplikacja rzeczywiście śledzi obowiązkowe transakcje. Wystarczy już w menu głównym kliknąć kafelek odpowiadający naszej karcie płatniczej i wybrać opcję "poradnik cenowy". Wyświetli się nam tam informacja, co musimy zrobić i kiedy spełniliśmy wszystkie umowne warunki. Nie jest to może rozwiązanie idealne, ale jeśli użytkownik jest świadomy jego istnienia, to może z niego skorzystać.
W tym momencie warto się zastanowić, dlaczego właściwie śledzenie obowiązkowych transakcji kartą albo BLIK-iem poprzez aplikację bankową nie jest w Polsce standardem. Najbardziej oczywistym wytłumaczeniem jest przeoczenie. Być może programiści zajmujący się rozwojem oprogramowania nie pomyśleli, że może być komuś potrzebne. Nie da się w końcu ukryć, że Polacy cenią sobie płatności bezgotówkowe, dopóki nie stanowią jedyną dostępną im opcję. Równocześnie trudno zaprzeczać, że cały czas istnieje grono osób silnie przywiązanych do gotówki, które są gotowe jedynie na absolutne minimum w kwestii transakcji cyfrowych.
Ktoś mógłby powiedzieć, że banki celowo unikają śledzenia obowiązkowych transakcji bezgotówkowych, żeby zarabiać na nieostrożnych klientach. Tę ewentualność raczej bym wykluczył. Przeciwko niej przemawiają dwa ważne argumenty. Wspominałem już o tym, że płatności kartą i BLIK-iem są w Polsce bardzo popularne. Do tego comiesięczne opłaty za prowadzenie rachunków rzadko kiedy przekraczają kilkanaście złotych. Tych potencjalnych zysków po prostu nie byłoby zbyt wiele. Na drugiej szali leży zaś zaufanie do banków ze strony klientów, które jest wartością bezcenną. Klient, który uzna, że został oszukany, bardzo szybko zaś zmieni bank.