Rządzący recyklingują teraz swoje niespełnione obietnice

Firma Państwo Podatki Dołącz do dyskusji
Rządzący recyklingują teraz swoje niespełnione obietnice

Naprawdę podoba mi się pomysł deregulowania naszej gospodarki. Tym bardziej się cieszę, że idzie on co do zasady w dobrym kierunku. Niektóre zaproponowane pomysły budzą we mnie pewne rozbawienie. Przykładem mogą być nowe zasady tworzenia prawa gospodarczego. Pamiętacie obowiązkowe vacatio legis wynoszące 6 miesięcy dla projektów ustaw nakładających obowiązki na przedsiębiorców? Zespół do spraw deregulacji też pamiętał. Szkoda, że po drodze zapomniał o nim rząd.

Trudno oprzeć się wrażeniu, że rządzący recyklingują teraz swoje niespełnione obietnice

Jest sobie znany producent gier komputerowych, firma Bethesda. W ostatniej dekadzie wyspecjalizowała się w ciągłym wydawaniu coraz to nowych wersji swojego największego hitu: piątej części serii The Elder Scrolls. Siłą rzeczy brak większych nowości i ciągłe serwowanie klientom tego samego dania stało się w końcu obiektem kpin. Co więc zrobiła teraz Bethesda? Wydała odnowioną wersję czwartej części. Sprzedaje się jak świeże bułeczki. Wspominam o tym dlatego, że mam wrażenie, że podobny manewr chce nam teraz zaserwować rząd w kwestii deregulacji.

Nie mam oczywiście nic przeciwko samej koncepcji, nie wspominając nawet o pożytecznej inicjatywie Rafała Brzoski i jego zespołu. Chodzi mi raczej o jeden konkretny element pakietu deregulacyjnego w postaci nowych zasad tworzenia prawa gospodarczego. Znajdziemy tam podejrzanie znajome propozycje. Weźmy jako przykład obowiązkowe vacatio legis dla projektów ustaw nakładających na przedsiębiorców jakieś nowe obowiązki. Od momentu uchwalenia ustawy do wejścia w życia takich przepisów musiałoby upłynąć pół roku.

Tym razem nie zamierzam się pastwić nad słynnym zbiorem obietnic „100 konkretów na pierwsze sto dni rządów” Koalicji Obywatelskiej. Nie ma tak dobrze: ta konkretna obietnica znalazła się w umowie koalicyjnej. Przypomnijmy ten konkretny zapis:

Strony Koalicji zgodnie przyznają, że stabilny, przyjazny i sprawiedliwy system podatkowy to warunek niezbędny dla zwiększenia stopy inwestycji w gospodarce. W tym celu strony Koalicji wprowadzą w szczególności zasadę minimum sześciomiesięcznego vacatio legis dla zmian w prawie podatkowym.

Co z tego wyszło do tej pory? Niewiele. Polscy przedsiębiorcy musieli uzbroić się w cierpliwość i poczekać na obiecywany im większy pakiet zmian. Możliwe, że wreszcie się doczekali. Stosowna zmiana ma w końcu trafić do ordynacji podatkowej. Tym samym możemy śmiało powiedzieć, że obowiązkowe vacatio legis obejmie przede wszystkim właśnie daniny na rzecz państwa.

Sześciomiesięczne obowiązkowe vacatio legis w sprawach podatkowych raczej nie będzie rewolucją

Jak to będzie działać w praktyce? Nad tym problemem dwa tygodnie temu pochylała się Rzeczpospolita. Sześciomiesięczne obowiązkowe vacatio legis się zgadza. Diabeł jednak tkwi w szczegółach. Dotyczyć będzie zmian niekorzystnych dla przedsiębiorców, czy szerzej: podatników, płatników oraz inkasentów. Te korzystne wciąż można będzie wprowadzać w życie z dnia na dzień. Przez „niekorzystne rozwiązanie” rozumiemy tutaj zwiększanie obciążeń zarówno czysto finansowych, jak i biurokratycznych.

Żeby nie było tak dobrze, to propozycja zawiera także wyjątki. Konieczność pilnego wdrożenia jakichś rozwiązań wynikających z przepisów Unii Europejskiej już samo w sobie jest nieco podejrzane. W końcu polski ustawodawca lubi sobie „zapomnieć” uchwalić właściwe ustawy implementacyjne w terminie. Rezultatem jest to, że później przedsiębiorcy mają na dostosowanie się do nowego prawa dwa tygodnie. To zresztą wariant optymistyczny, bo może być dużo gorzej. Przypomnieć w tym kontekście można obowiązek raportowania sprzedających na platformach cyfrowych wynikający z dyrektywy DAC7.

Drugi wyjątek obejmuje niekorzystne zmiany, które należy wprowadzić ze względu na ważny interes publiczny. Jak uczy nas praktyka z innych gałęzi prawa, takim interesem może być właściwie cokolwiek. Wystarczy znaleźć jakiś ładnie brzmiący pretekst i już rząd może sobie zignorować obowiązkowe vacatio legis.

Czy to konkretne rozwiązanie cokolwiek zmieni? Na pewno nie zaszkodzi polskim firmom. Nie spodziewałbym się jednak rewolucji. O wiele ważniejsze byłoby uniemożliwienie prawodawcy tworzenie prawa w praktyce posiadającego moc wsteczną. W przypadku wspomnianego wyżej obowiązku pomysł był taki, aby przedsiębiorcy składali pierwszy raport za rok poprzedzający wejście w życie przepisów. Właśnie takich sytuacji chyba wszyscy wolelibyśmy uniknąć.

Na koniec należy wspomnieć, że serwowanych nam na nowo już dawno składanych obietnic jest więcej. Wśród propozycji zmian znajdziemy także wzmocnienie zasady rozstrzygania wątpliwości na korzyść podatnika. Czy może raczej: sprawienie, że być może wreszcie przestanie ona stanowić fikcję prawną. Pomysł sprowadza się do uwzględnienia w brzmieniu art. 2a ordynacji podatkowej także wątpliwości co do stanu faktycznego. Obecnie znajdziemy w nim jedynie stan prawny, co do którego Skarbówka wątpliwości nigdy nie ma, bo mieć nie musi.